piątek, 1 sierpnia 2008

Tylko bez głupich myśli! ;)



To tylko moja alokazja postanowiła zakwitnąć! Ona jest chyba niezniszczalna - od czasu gdy ją mam została zamrożona (podróż przez miasto tramwajami w 25-stopniowym mrozie), zasuszona (pół roku niepodlewania!), niemal wyrzucona (po pół roku stwierdziłam, że nic innego mi nie pozostało), cudem ocalona (bo jej bulwy wyglądały jak mandragory), ponownie zasadzona (cudnie odrosła), połamana (chciałam dobrze, serio... robiłam jej prysznic i jakoś tak...). A ona po tym wszystkim, choć jest niemal łysa (ale nowe listki też puszcza) postanawia mnie nagrodzić pąkiem (nie piszę kwiatem, bo nie wiem co mogę jej przez przypadek zrobić do tego czasu :( ). To chyba jest przyjaźń...








PS. Chciałabym tylko podkreślić, że naprawdę nie jestem zawodową dręczycielką roślin. Tylko do tej jednej mam takiego pecha.

6 komentarzy:

  1. to nie może być przypadek :) jesteście sobie przeznaczone :)))))

    dręczycielka :D

    trzymam kciuki za pąka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem zawodową ;)
    A jakie to ma kwiaty? Chyba muszę kliknąć w tego linka, którego podałaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale! :) Może przestraszyła się, że chcesz ją wyrzucić? Podobno kwiatki boją się takich gróźb i zawsze potem ładnie rosną...

    OdpowiedzUsuń
  4. A to już wiem dlaczego moje storczyki lądują w Hadesie... Bo ja to robię bez ostrzeżenia... Następjne będę odtrzegać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to nie pozostaje mi nic innego, jak pogratulować hodowli :D

    OdpowiedzUsuń
  6. heh :) to ONA ma pecha do CIEBIE. I chyba faktycznie ze strachu zakwitła :) Słit kolorek, tak na marginesie.

    OdpowiedzUsuń