niedziela, 24 lipca 2016

Koszula bliższa ciału

Ostatni tydzień nie należał do łatwych. Zaczęło się w połowie poprzedniego piątku i żeby ratować się przed weekendowym stresem potrzebowałam jakiegoś sukcesu. Jak się nie da Życiowego, to choć SZyciowego.
Więc gdzieś w okolicach wczesnego niedzielnego popołudnia zabrałam się za ciachanie. A po niecałych dwóch godzinach miałam bluzkę.


Zawsze mi się wydawało, że nie znoszę przeróbek. Że wolę kroć materię nieograniczoną byłą formą. A tymczasem okazuje się, że tych szyciowych przeróbek wcale u mnie niemało. Bo tak patrząc wstecz: jedna z baz, spodnie dla Witka x2, dla tegoż Witka galotki letnie, żółć, bluzka na lato, szary ołówek... To tylko kilka ostatnich lat. A biorąc pod uwagę ilość rzeczy w ogóle uszytych w tym czasie (poza galanterią domową), to odsetek jest całkiem spory. Aż mnie to samą zaskoczyło...

Ostatnia przeróbka powstała z inspiracji bluzką zobaczoną na kimś gdzieś na dworcu. Prostą z przodu, a z tyłu okraszoną zapięciem na guziki na listwie - jak w klasycznej koszuli.
Wybrałam się więc po tworzywo do lumpa i nabyłam - męską koszulę jakieś XL, z przemiłego materiału - lekkiego, przewiewnego. W krateczkę w letniej tonacji.


Nawet nie bawiłam się w prucie - po prostu porozcinałam elementy, które były mi potrzebne. I dokładnie wyprasowałam. A następnie na oko, na rympał, na czuja - narysowałam sobie wykrój raglanowej bluzki. Tylko odrobinę wspomagając się rozmiarem swojej koszulki, żeby złapać skalę.


Na tym etapie wyszły na jaw wady tworzywa, jak ta dziura na rękawie, ale i je udało się sprytnie obejść, choć nie ominąć w krojeniu. Efekty zobaczycie :)


W efekcie powstała prosta, luźna, przewiewna bluzka.


Jej jedyną ozdobą jest wzór i kolorystyka. Strasznie lubię takie ciuchy, bo można je nosić w różnych stylizacjach: z szortami to sportowa koszulka. Zestawiona z eleganckimi spodniami z kantem z powodzeniem zdaje egzamin w latem nieco mniej rygorystycznym biurze.


Dziurę na rękawie zamaskowałam "łatką-patką" ze skosu, która idealnie się nadawała na miejscówkę dla blaszki.


Dekolt, z przodu płyciutki (mój ulubiony typ!), z tyłu staje się nieco mniej zachowawczy...


Jest ciut głębszy, a - prócz listwy guzikowej biegnącej przez plecy - ozdabia go dodatkowo kołnierzyk!


Listwa jest faktycznie rozpinalna, choć oczywiście nie jest to potrzebne - bluzkę da się swobodnie wkładać przez głowę. Zresztą - zastanawiam się nad jej zaszyciem, bo miękkość tego materiału powoduje, że trochę się "rozłazi". Ofc od ostatniego guzika na dole już by był luz. Sama nie wiem... Jak radzicie - zaszyć?


Kołnierzyk na tyle miał się początkowo spotykać z listwą guzikową, ale wyszło inaczej i jakoś mi to nie przeszkadza ;)


Jak widać na załączonych obrazkach dekolt z tyłu faktycznie jest głębszy niż na przodzie, choć w sumie niewiele.


Rzut oka na patkę.


Szyjąc (dziergając zresztą też) za każdym razem staram się nauczyć czegoś nowego. Tym razem w końcu wykorzystałam podwójną igłę...


... i bardzo...


... bardzo jestem z tego zadowolona. Nie miałam dwóch szpulek białych nici, a nie chciało mi się przewijać na szpulkę bębenkową, więc wykończenie ma kolory biało-błekitne ;)


Od spodu dekolt podłożony jest lamówką. Pewnie muszę jeszcze popracować nad optymalnymi naprężeniami nici przy tej igle, ale - jak na pierwszy chyba w życiu raz - jestem rada z tego jak wyszło :)


I całość u mych stóp. Fason, w sumie, jak zwykle u mnie - zbliżony do kwadratu ;)


Co poradzić - tak już mam. O tym, że marszczenia nie leżą mi tak jak prostota może będzie następnym razem. Jak już się zawezmę i poprawię niedawną szyciową katastrofę... Też przeróbkową zresztą... Hmmm...


Stay tuned!

PS. Pamiętam, że miało być o Estonii i moto-wyprawie. Ale jakoś mi z głowy wypadło. Może się jeszcze ogarnę...