poniedziałek, 31 maja 2010

Miałam...

Miałam pokazać, że wydziergał się mu, temu szaremu sweterku, rękaw...





Miałam też się przyznać, że jak zawsze kiedy robię coś na zamówienie, pozwalam sobie na małe skoki w bok i zaczynam coś-czego-akurat-teraz-robić-nie-powinnam...



Ale miałam też niesłychany pociąg do drutów i nie miałam kiedy tego pokazać ;)
W związku z czym dzisiaj sytuacja wygląda już zupełnie inaczej.
Przedstawiam biurową szarość :)



Na sweterek poszło niemal równiutko 300g Sasanki - do ostatniej chwili drżałam czy nitki wystarczy. Druty 4,0 i 5,0 mm. Rozmiar 38. Robiony w dwie nitki.





Oczywiście sweterek biurowy jest tylko z nazwy - dlatego, że robiony dla biurowej koleżanki. U nas taki dekolt zdecydowanie nie przejdzie :)

Oczywiście w tzw. międzyczasie byłam niegrzeczna i zdradzałam Sasankę całkiem regularnie. Zwłaszcza kiedy się okazało po przymiarce, że pierwszy rękaw trzeba będzie skrócić o jakieś 7-8 cm... Tia, lubię prucie ;)
I z tych skoków w bok powstał tył. Czyli plecy - ażurowego sweterka dla Mag.





A kiedy akurat przypadkiem nie drutowałam i nie biegałam w poszukiwaniu mieszkania to gotowałam - na przykład pyszną kapustę-z-marchewką, która tak mnie zaskoczyła u Anusiaczka, że musiałam spróbować! Wyszła przepyszna!

piątek, 21 maja 2010

Od koloru odpoczywam

Tak długo i intensywnie (wzór, choć niezwykle łatwy, wymagał cały czas uwagi) wpatrywałam się w czerwień ostatnio, że naprawdę była mi potrzebna zmiana klimatu. Na spokojną szarość na przykład :)









Korpus wydziergał się ekspresowo w styczniu, teraz dzierga się rękaw. Wolno dość, bo tydzień niemiłosiernie zabiegany, a rękaw szeroki - ma być u dołu bufiasty.



Całość to wariacja na temat Emily Kim Hargreaves, dość daleka od oryginału zresztą, zdecydowanie bardziej "wariująca" niż Bea.

Dziergam sobie na drutach 5,0 z podwójnej nitki Sasanki, praktycznie niemal wyłącznie gładkim prawym (lubię). I tylko jedno mnie spowalnia - sweterek nie będzie dla mnie. A jakoś dzierganie na zamówienie, a tym bardziej - o zgrozo! - za kasę, idzie mi strasznie opornie :)

poniedziałek, 17 maja 2010

Something like Bea

Bea (a właściwie sweterek Beopodobny) wczoraj została zszyta, a dzisiaj miała premierę pracową. Sprawdziła się świetnie - wygodna, ciepła (akurat tak na wyjątkowo zimny maj), elegancka.
Dzisiaj miała też odbyć się plenerowa sesja - niestety deszcz pokrzyżował nasze plany. Z braku metrażu domowego przenieśliśmy się więc do podziemia :) Efekty? Hmmm.. zdjęcia mi się podobają jako zdjęcia, czy widać na nich sweterek to inna sprawa ;)

Zapraszam do piwnicy



Bea może być noszona w wersji elegancko-biurowej, jako bluzeczka zapinana pod szyję







Ale może być i luźnym wdziankiem do dżinsów











Ze sweterka jestem bardzo zadowolona. Przede wszystkim bardzo się cieszę, że udało mi się go zrobić tylko wg wykroju. Po drugie - fantastyczna jest ta włóczka - na pewno coś jeszcze z niej machnę. I po trzecie... cieszę się, że mam to już za sobą ;) Ostatnie kilka dni baaaardzo mi się dłużyło.

Druty 3mm, włóczka Frigya ok. 370g. Wzór na którym się opierałam to Beą Kim Hargreaves.

A na drutach mam już oczywiście coś nowego - a właściwie starego. Odgrzebałam projekt, który zaczęłam w styczniu, też "inspirowany" modelem Kim. Wtedy bardzo szybko zrobiłam korpus i okazało się, że... jest na mnie za duży. Odłożyłam, bo prucie Sasanki było mi nie w smak. A teraz dokończę - dla koleżanki :)

Później zakolejkowany ażurowy kardigan. A później? Pojęcia nie mam - bo plany były mocno letnie, a pogoda jakoś do letnich ciuszków nie nastraja.
I niech nam wreszcie oddadzą słońce! Chociażby dlatego, że mój aparat przy wiecznych mrokach wysiada...

sobota, 15 maja 2010

Już za chwileczkę, już za momencik..

Szkoda, że nie da się wzrokiem przyspieszyć schnięcia...



Zwłaszcza w taką pogodę, ech... Jednak po ostatnich blokowaniowych odkryciach stwierdziłam, że warto potrenować cierpliwość :)

I tylko lęk coraz większy czy wszystko poskłada się w sensowną całość ;)

czwartek, 6 maja 2010

Mały przerywnik (ale o Bei pamiętam)

Idzie mi Bea trochę wolno - niby mi się chce, niby wychodzi, a jakoś nie mogę przysiąść nad nią na dłużej. Żeby jednak nie rozpraszać się dużymi projektami wymyśliłam coś małego - szydełkowy kapelusik. Właściwie to Ann mi wymyśliła, składając zamówienie na czapeczkę dla Olgi.

Zrobiłam już taką kiedyś, ale z biegiem lat stała się przymała. Opierając się na tym samym wzorze sięgnęłam więc teraz po szydełko 2,5 mm i Alminę (poprzednio 1,5 i Snehurka).
Wyszło jak miało wyjść - dość luźny czapeczko-kapelusz z małym rondkiem. Olga ma burzę loków, ich schowanie wymaga od nakrycia głowy trochę przestrzeni wewnątrz, dlatego pozowałam ja, choć kapelusz jest dla sześciolatki.











Oczywiście Almina w kolorze ecru skończyła się na trzy rzędy przed końcem :) Postanowiłam więc ratować się różem, zwłaszcza że i tak planuję dla Olgi różową sukienkę na lato ;)

W SEGREGATORZE znajdziecie oryginalny schemat a także moją wersję (jeden motyw mniej, oryginał wychodzi ogromny) oraz schemat na pasujący do kapelusika szalik.

A przy okazji odkryłam Alminę - próbowałam ją kiedyś na drutach - załamka. A teraz, na szydełko, okazała się świetna - miękka, delikatna. Choć średnio wydajna ;)