wtorek, 29 grudnia 2009

No bo ON jest taki męski...

Pierwszy męski w życiu.

Wydziergany w rekordowo jak na mnie krótkim czasie - przez niespełna miesiąc. A był to w dodatku miesiąc bardzo pracowity, zaganiany, zestresowany i ogólnie ble :)

Wszystko to chyba zasługa tandemu druty i włóczka - sprawdził się świetnie. A sweterek (czy też raczej swetrzysko) wyszedł dokładnie taki jak miał być: ciepły, miękki, przytulny. Włóczki "zeżarł" ok 55 dkg.
W rzeczywistości włóczka prezentuje się mniej sztucznie, nie ma tego "akrylowego" połysku, który jest chyba zasługą sztucznego światła. Mam nadzieję, że się zbytnio nie zmechaci.
Model znalazłam we wrześniowym (chyba) numerze Burdy, wzór z jakiejś starej drutowej gazetki. Golf to inwencja własna. Połączenie wyszło zadowalająco. Bardzo nawet.
Obdarowany jest zachwycony :) I prezentuje się w swetrzysku wspaniale (ale ja pewnie nie jestem obiektywna).











A żakiet jaki jest każdy widzi... nie ma go wcale :)
Spokojnie jednak - nie zapominam o sobie. Za chwilę zaczynam nowy sweterek: tym razem mój, mój! :)

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Remanentów czas

Karteczka o wiadomej treści pojawia się w wystawowych oknach coraz częściej...



... a ja, na fali poprzeprowadzkowego sprzątania, przeglądam i bloga, i dyski, i różne swoje zasoby sieciowe. I odkryłam, choć zaskakujące to było wielce, że nie wszystkim się tu pochwaliłam ;)
A że kolorów to za oknem zdecydowanie brak doładowuję siebie i Was kolorami z origami. Sprzed roku :)

Kusudama









Kwiaty i Gwiazdki Szczęścia







Hmmmm... Im dłużej na te składanki patrzę, tym bardziej mam ochotę do tego powrócić.

wtorek, 22 grudnia 2009

Czyś Ty się szaleju najadła?!

Nie, to tylko premia wpadła ;)

Och! Pokochałam je od pierwszej chwili. Ale wrodzony rozsądek silniejszy jest niż jakieś tam miłości, więc wtedy, latem, wygrały inne, spokojniejsze, ale również śliczne Aldo-butki.
te jednak nie dawały mi spokoju. Zwłaszcza, że tkwiły cały czas na półce- cóż, nie każdemu spodobają się żółto-beżowo-złote buty. I to na dodatek w rozmiarze 35 :)
Nadszedł czas kiedy stwierdziłam, że dłużej nie czekam, już, teraz, natychmiast muszę je mieć!
I nabyłam :) A trzykrotna przecena była do tego kupowania miłym dodatkiem :)

Ciekawe czy ekspedientka ocknęła się z szoku...
Wchodzę, idę jak po sznurku do TEJ półki, biorę buty, nie oglądam nawet, zanoszę do kasy i mówię "poproszę".
ekspedientka: nie mierzy pani?
ja: nie, dziękuję, mierzyłam latem

:)









No i tylko jeden jest minus: niełatwo do nich coś dopasować :D
Co oczywiście nie oznacza, że coś mi tam nie świta...



(zdjęcia z różnych miejsc w sieci)

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Prawie jak candy :)

Rozdawajka.
Nie ukrywam, że przeprowadzkowo-porządkowa :)

Znalazło się u mnie kilka takich rzeczy, których nie używam: bo mi nie leżą, bo nie wiem jak, bo bardzo mi się podobają, ale mi z nimi nie po drodze, bo mam inne podobne albo bo nie lubię.
A ktoś może poużywa. I mu się przyda.

W sumie 6 zestawów: piszcie w komentarzach jaki numer zestawu Was interesuje (można wypisać wszystkie :) ) a ja jakoś na początku nowego roku zrobię losowanie i porozsyłam wszystko w świat.

zestaw 1 - serwetki
kilkanaście (dziesiąt?) wzorów, niektóre hurtem. być może coś sobie przed wysyłką uszczknę, ale na pewno niewiele



zestaw 2 - przydasie okołoscrapowe
dziurkacze brzegowe, stickery, piankowe literki, wycięte dziurkaczami kwiatki, klej w pistolecie na ciepło (z pistoletem) i inne...



zestaw 3 - włóczki różowo-niebiesko-zielone
akryle ale i inne. czasem prawie cały motek, czasem malutki kawałek. trochę malwy do sprucia



zestaw 4 - włóczki czerwone
ale i trochę brązów, czerni, szarości. j/w i końcówki i spore "resztki"



zestaw 5 - włóczki żółto-biało-beżowe
j/w



zestaw 6 - druty proste
i starocie i dość nowe. metalowe, teflonowe, plastki. od ok 2,0 (a może i mniej?) do 7,0 (albo w okolicy)

I puśćcie wici u siebie, pls :)

PS. No niech już będzie po świętach... bo bym popokazywała, a nie mogę ;)

czwartek, 3 grudnia 2009

Nie samymi butami żyje człowiek

Skoro już odnowiłam swoją szafę butową przyszedł czas by odkryć, że i inne rzeczy, które dotąd były mi raczej obojętne zaczęły mnie kręcić. O torebkach mowa :)

Aż do niedawna mogłam nosić cokolwiek. Wraz z rosnącą kolekcją szpilek pojawił się jednak problem "co do nich". I zaczęły się poszukiwania... i problemy. NIC mi się nie podobało. A jak już się podobało to kosztowało krocie.

I wtedy odkryłam second handy. A konkretnie jeden. Na jego wystawie zobaczyłam cudną, haftowaną ściegiem gobelinowym torebkę. Torebkę-marzenie. W cenie wcale nie z drugiej ręki - bo kosztowała niemal 200 zł!

Ale ziarno zostało zasiane i torebka chodziła za mną krok w krok, wiecie jak, prawda? :)
Na szczęście niewiele później, nim zaczęło mi grozić szaleństwo, w innym, znacznie tańszym sklepiku (bo nie second handzie a zwykłym lumpeksie), wypatrzyłam jej siostrę, za... 26 złociszy została moją!









No i złapałam bakcyla. Teraz świadomie poluję na torebki :) Dzisiaj upolowałam to małe cudo, cudo za 11,10 zł. Nie potrafię na fotkach pokazać tego, jak miękka jest ta skóra.







wtorek, 1 grudnia 2009

Się dzieje się

Poszukiwania pracy (nie dla mnie, spoko, tu akurat stabilizacja), mieszkania, przygotowania do kolejnej przeprowadzki, remonty, wizyty wzmożone wielbicielek (i -cieli) wildeckiego lokum, spacerowa fascynacja, wycieczki dalsze i bliższe, szaroburość za oknem, to, że nie dogadujemy się ostatnio z aparatem a i komputer strajkował chwileczkę, senność jesienna i nastrojów plątanina... Wszystko to sprawiło, że ostatnio jakoś mi było z blogiem nie po drodze. Nie znaczy to jednak, że nie robiłam nic :)

Szczególny renesans przeżywają druty. Ale co się dziwić, gdy dzierga się na mercedesach?

Sweterek Olgulinkowy, ten na rozgrzewkę, skończyłam w zasadzie już w pierwszym tygodniu listopada. Ale najpierw był "kryzys guzikowy" (klasyka), później się za fotki zabrać nie mogłam (za ich zrobienie i obrobienie) i tak jakoś zleciało...
Grunt, że sweterek jest już, podoba się i jest już nowym ulubionym, a jakże!

Pierwszy raz miałam takie problemy z oddaniem koloru, ale to chyba nie tylko wina światła. Włoczka ma kolor bardzo nieokreślony i - niestety - różny w różnych motkach (mimo tego, że jedna partia!), różny nieznacznie, ale widocznie (więc było i prucie). Nie wiem czy widać to na fotkach, ale trzy ciemniejsze moteczki, z których zrobiłam sweterek zużyłam tak doszczętnie, że wykończenia są już z włóczki jaśniejszej. Mimo problemów z kolorem - Red Heart Baby Color to włóczka godna polecenia - mięciutka, śliczna i bardzo wydajna. Na ten sweterek (dla szczupłej ale wysokiej sześciolatki) zużyłam 150 g (druty 4.0)











Sweterek prosty - raglanowy rękaw, prosty wzór pasów gładko-ryżowych, stójka i (powód do dumy, bo pierwszy raz) kieszenie wrabiane.

A na drutach kolejna robótka, nawet ku końcowi już zmierza. Pierwszy w moim życiu sweter męski. Z Eliana Klasik, co miał być na mój żakiet. Ale wiadomo, jak to jest z planami :)

sobota, 7 listopada 2009

Gorrrąca pomarańcza

Zachciało mi się czegoś pomarańczowego do brzuszka. O tej porze roku dynia wydawała się naturalnym wyborem - na blogach jej mnóstwo, dyniowo u Księżniczki w kaloszach a u Luli nawet cały festiwal!

Więc.. postanowiłam z dyni jednak zrezygnować ;) Zamiast tego ugotowałam sobie gar zupy-krem marchwiano-paprykowej.



Na maśle zeszkliłam cebulę i czerwoną paprykę, dodałam 5 dużych marchewek pokrojonych w kawałki, 4 średnie ziemniaki pokrojone w kostkę. Zalałam wodą, dodałam kostkę rosołową i gotowałam jakąś godzinkę, doprawiłam mielonym pieprzem. Zupę zmiksowałam, na suchej patelni podpiekłam grzanki. Do miseczki nalałam zupy, kleks śmietany, grzanki, zielona pietruszka i pokrojona w plastry pierś kury z wczorajszego obiadu. Mmmmm... wyszła świetnie! I cudownie od środka rozgrzała.



Smacznego!

piątek, 6 listopada 2009

Zostałam wyzwana!

I podjęłam rękawicę.

Na forum trwa w najlepsze zabawa "wyzwanie robótkowe". Zaproponowała ją Szajajaba i pomysł przyjął się świetnie. Oczywiście nie oparłam się i ja :)

O zadanie dla mnie zatroszczyła się Nela - przesyłka przywędrowała z Czeskiego Cieszyna. I od razu zapachniła mi cały dom!
Nela bowiem wymyśliła, że mam uszyć pachnącą podstawkę pod pomalowany własnoręcznie kubas. I przysłała cały zestaw aromatycznych przypraw: cynamon, goździki, skórkę cytrynową, anyż... Tak, ta jesień zdecydowanie pachnie anyżem.

Tak wyglądała zawartość paczuszki



Tyle mi zostało materiałów (w planach podstawki były dwie, ale koronka mi "wyszła")



A oto gotowa odpowiedź na wyzwanie







Już się nie mogę doczekać, kiedy Kasia (która zostanie kompletem obdarowana) postawi na podkładce kubas z gorrrącą herbatą, a nasz domek zaleją aromaty...

poniedziałek, 2 listopada 2009

Naga

Temat stary jak świat i wyzwanie na Craftowie też dawno już zakończone, a mnie teraz dopiero wzięło i musiałam.
W zasadzie coś tam mi w głowie siedziało już dawno, ale jakoś ciągle czasu nie było i siły by powyciągać przydasie z szafy. A teraz, skoro i tak niebawem będę musiała wywalić wszystko (czeka mnie przeprowadzka, trzecia w tym roku!) to się zawzięłam i nabałaganiłam, a co! ;)

Wojaczek "kręcił" mnie w liceum, póżniej jakoś o nim zapomniałam.. A Craftowianki taki fajny wiersz przypomniały. Aż się musiało zachcieć.

Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła

Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mej wniknąłeś
Że nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz


I powstało to











Materiały to w zasadzie same śmieciuchy: zbierane gdzieś bibułki, guziczki i cekiny, kawałki koronek, tasiemek, kwiatki. Stary zegarek z czasów dzieciństwa - znaleziony jakiś czas temu u Rodzicieli swoje musiał odczekać. Najbardziej dumna jestem z samoróbkowych literek "naga" - wyszły dokładnie tak jak je sobie wymyśliłam :)



Więcej zdjęć w SEGREGATORZE