czwartek, 29 stycznia 2009

Mama

Frau Dorota... Najkochańsza pod słońcem.

Potrafi fuknąć kiedy trzeba, w końcu nieznośne dziewuchy ktoś czasem musi ustawić do pionu :)

Z drugiej strony to ona nauczyła mnie, że warto śpiewać piosenki o niczym, bo chce się śpiewać po prostu. Że przytulanie się jest najważniejsze na świecie. Że czasem trzeba się poświęcić i stracić, by później coś zyskać.
I że rozmawianie jest niezbędne. Przegadanie. Zamęczenie tematu. Zawsze :)

Poza tym - jestem skórą z niej zdartą. No sami zobaczcie...



Spokój! Tiaaaa.....





Po kim mam podbródek, no po kim? ;)



Wszystko mogę jej powiedzieć na ucho...



Wiecie co jest cudne? Mama codziennie zagląda na bloga :)

sobota, 24 stycznia 2009

Myślę, że nie dzieje się nic...

... no, nic robótkowego, bo poza tym dzieje się aż za dużo (i niekoniecznie tak jak bym chciała).
Robię więc craftowy rachunek sumienia.

I co się okazuje?

Po pierwsze - trwa kolejna wymianka Craftladies - tym razem pod hasłem "kolorowo". Ale to na razie sikret ;) Więc ciii... Prezenty posłane, do czasu publikacji wszystkich prac na forum obowiązuje cisza wymiankowa :) No to się zamykam.

Po drugie - powstaje coś z podwójnej czekoladowej Peonii. A w zasadzie - powstawało. W dwa dni Świąt powstały - w rekordowym, jak na mnie, tempie - dwa rękawy i niemal 1/3 pleców.









No, ale nic dziwnego, ze powstawało szybko na drutkach 5,5mm :)

Za to z początkiem roku zachciało mi się czegoś nowego - i szydełkowego. Postanowiłam zatem uzupełnić swoją kolekcję (kolekcja - sztuk 1, haha :) ) serwetek-obrusów. Po raz piewrszy szydełkuję z kordonka Aidy - i jest ciężko. Jak dla mnie nitka za bardzo się skręca :( Walczyłam jednak dzielnie w ubiegły weekend (tak tak, chłopcy grali, ja szydełkowałam) i oto co mam - mniej więcej 20% tego co chcę :)









Szydełkowałam też w pociągu do Wawy. Generalnie - zero reakcji współpasażerów, może dlatego, że sami faceci :) Ale gdzieś w Kutnie wsiadła mama z - na oko - 12/13 letnią córką. Od razu zaczęły się szepty ;) I w pewnym momencie mama powiedziała coś, co mnie zmroziło: "Tak, to szydełko. Kiedyś uczyli tego w szkole". To teraz nie uczą? Biedne dzieciaki (btw - z podstawówki, choć mnie uczono, nie pamiętam z robótek nic, później się sama nauczyłam :) ).

No dobra, przyznam się. Głównie ostatnio zajmuje mnie On. Sama nie sądziłam, że tak mi był potrzebny :) Że tak mnie wciągnie. Że tak jestem uzależniona...



Nie było łatwo mnie przekonać (bo ja nie lubię laptopów!). Hehe, jasne ;)

środa, 21 stycznia 2009

Boys will be boys :)

Lubię spędzać czas z chłopakami. Choć mam kilka babskich grup wsparcia (craftówny i ekę ze studiów - pozdro girls ;) ), nie da się ukryć, że jakoś bardziej ciągnie mnie w męskie towarzystwo i (poza nielicznymi wyjątkami) z chłopakami kumpluje mi się łatwiej niż z dziewczynami.

Może to wina tego, że mam młodszego Brata, że to on był towarzyszem dziecięcych zabaw w szpital polowy, a kilka lat później wysłuchiwał mojego nieszczęsnego marudzenia jak się w kimś zabujałam i komentował w swój bezlitosny facetowski sposób? Czyja by to wina nie była - z chłopakami mi po drodze.

I nawet zupełnie mi nie przeszkadza kiedy przez cały niemal weekend widzę ich tak:



Dzięki chłopaki, fajowo się bawiłam.

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Варшава на български *

W weekend oddawałam się uciechom stolycy. Głównie były to uciechy domowe - o tym w następnym wpisie.

Udało się jednakowoż zrobić kilka przejażdżek po miachu (zwiedzanie piesze zimą odpada ;) ), i spotkać się w przemiłym craftladiesowym gronie.

Spotkałyśmy się, nieprzypadkowo, w bułgarskiej restauracji Nesebar. Obecne były Gagu, Rooda, mła i Gagulowa Czapa.


Gagu i Rooda


Gagu prezentuje Czapę


ja też się Czapie nie oparłam ;)

Jak już wspomniałam wybór miejsca nie był przypadkiem. W Poznaniu bułagarskiej knajpki nie ma, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem (jeśli ktoś wie - pls o info!). Bułgarska kuchnia to dla mnie absolutny No1, więc jak tylko wiedziałam, że będzie Warszawa, wiedziałam, że będzie też Nesebar.

Najadłam się do granic możliwości, było pysznie (choć w BG bywało pyszniej). A raczyłyśmy się tym:


чушка бюрек - czuszka bjurek


сирене по шопски - ser po szopsku **


гювеч - gjuwecz


кебапчета - kebabcze razy dwa


мусака - musaka

* Warszawa po bułgarsku
** przepis nie do końca ten, ale podobny :)

Mam nadzieję, że nie narobiłam koszmarnych byków. A nawet jeśli tak - to, że nie odbiorą mi z tego powodu dyplomu ;)

Mjuzik ;)

Gagu zaprosiła mnie do zabawy muzycznej.
1. Zastanów się, w rytm jakiej piosenki poszedłbyś/poszłabyś na koniec świata, tam gdzie nogi poniosą, lub zabrał(a)byś na bezludną wyspę?
2. Umieść link do tej piosenki na blogu (np. za pomocą YouTube, Wrzuta, Google.video itp.)
3. Napisz, jakie wspomnienia i skojarzenia wywołuje u Ciebie ten utwór.
4. Zaproś 2-5 osób, znajomych bloggerów, do tej zabawy i powiadom ich w komentarzu na ich blogu... Miłego słuchania i wspominania...

Ja dziwna dość jestem, bo generalnie nie słucham muzyki :) Są jednak noce, gdy M., ja, YouTube i drinki tworzymy świetną ekipę. Są kawałki, którymi potrafię się katować w kółko (tak, mam ulubione kawałki na pogorszenie nastroju, które czasem jest mi niezbędnie potrzebne, a samo przyjść nie chce ;) ).

I jest ten kawałek, kawałek, który na weselu, którego nie będzie, będzie naszym pierwszym :)
Do którego mamy przećwiczony cały układ choreograficzny.
Którego cały tekst znamy na pamięć, nie rozumiejąc przy okazji ni słowa.
Kawałek ze świetnego filmu, który zostanie mi w pamięci na dłużej niż inne.



Do zabawy nie zapraszam. Przepraszam, ale rzadko ostatnio "bywam" i nie wiem, kto już się w to bawił, a kto nie :)

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Durnostojki

Wszelkie stojące ozdóbki i kurzołapkiy to coś, czego staram się unikać jak tylko mogę. Dlaczego więc ostatnio postanowiłam sama uszczęśliwić się czymś takim? Pretekstem był oczywiście szkółkowy konkurs Craftladies.

Powstały trzy kusudamy - małe kule, które stanowiły ozdobę świątecznego okna.






Inne fotki w SEGREGATORZE.

sobota, 3 stycznia 2009

Jestem, jestem...

...tylko się lenię ;)

Okołoświąteczny luz tak mnie ukołysał, że niemal nic nie robiłam przez prawie 2 tygodnie wolnego!
No dobra, ściemniam, coś tam działałam. Ale kiedy będzie skończone i czy nada się do pokazywania - tego nie wie nikt.

Jest za to kilka nowych pomysłów, parę nowych nabytków niezbędnych do zabawy craftowej (pokażę je pewnie niebawem) i lekkie swędzenie w palcach też wróciło, jest więc szansa, że niebawem przestanę sypiać do 14:00 (ech, to to w zasadzie od poniedziałku pewne...) i zabiorę się za coś konkretnego.

Póki co jedyne artystyczne skończone dzieło, którym mogę się pochwalić, to sylwestrowy makijaż :) Przetrwał całą noc stanowiąc (mam nadzieję) dobrą wróżbę na kolorowy rok 2009.





A Roodej dziękuję za cudne cienie, które to umożliwiły :)