niedziela, 26 sierpnia 2012

Spódnica Mocno Niepoprawna

Niegrzeczna spódnica. A w zasadzie - niegrzeczna ja. Bo wiele rzeczy zrobiłam przy niej nie tak, jak robić należy. I to celowo!!


Model: 103A/B (różnią się w oryginale wyłącznie materiałem), Burda 2/2011

źródło

Materiał: coś kostiumowego, raczej włókno sztuczne, zakupiony dawno temu na przecenie w Bławatku - za metr zapłaciłam chyba koło 5 zł


Co więc zrobiłam "nie tak"? Po pierwsze - spódnica uszyta jest z materiału nieelastycznego, choć Burda w opisie wyraźnie podaje "szyć wyłącznie z tkanin elastycznych".  Hmm... i nawet przyznam, że doczytałam to przed krojeniem. Doczytałam i uznałam, że olewam. Ryzyk fizyk, najwyżej nie będę mogła chodzić i/lub siadać. I co? Nico! Mogę robić jedno i drugie, choć spódnica jest mocno dopasowana (szyłam rozmiar 36, pierwszy raz burdowe 36 było mi dobre w biodrach, jupi!). Nie wiem więc o co im chodziło ;)


Po drugie - to co na wierzchu, to lewa strona materiału. Prawa - co będzie widać na zbliżeniach - jest w krateczkę. Pierwotnie chciałam szyć prawomyślnie, ale jednak wygrał lęk, że będę wyglądała jak owinięta w koc piknikowy :)
Na stronie prawej jest wyłącznie delikatna "sugestia kraty" i to mi się podoba. No i ta strona jest ciemniejsza.


No i to chyba na tyle moich grzechów. Jest za to też kilka modyfikacji. Po pierwsze: skróciłam ją o jakieś 3 cm - na wyraźną prośbę męża. Po drugie - o połowę węższy jest pasek. Mam krótkie plecy i w oryginalnej szerokości kończył mi się pod samiutkim biustem - spódnica ma bowiem podwyższoną talię.


Ciekawy jest krój tego modelu, konkretnie krój tyłu. Nie ma tam typowych zaszewek, są za do biegnące ukośnie ku wszytemu u dołu godetowi. Moim zdaniem bardzo fajnie modeluje to figurę. Wierzcie mi - mam typ sylwetki z mało zaznaczonymi biodrami i talią, dla mnie ten fason to olśnienie!


Szyło mi się  doskonale, największą zaś frajdę sprawiły mi ekstraordynaryjne wykończenia. Bo spódnica jak kobieta - lepiej kiedy ładna jest także w środku :) Zatem - uchylam rąbka.


Najpierw sprawy, które mnie cieszą, ale "zwykłe". Udało się ładnie podszyć pasek (w tym rowku na połączeniu paska i spódnicy właściwej biegnie szew, którego nie widać :)  )


Udało się wszyć ukryty kryty zamek...


... i styknąć niemal idealnie szwy nietypowych zaszewek na tyle. Tyle na zewnątrz.


A w środku - coś co kocham, czyli podszyta ręcznie do zamka podszewka. To zawsze będzie mi się kojarzyło z rewelacyjnie odszytymi kreacjami babci Marianny.


No i kilka rzeczy dla mnie nowych. Materiał jest dość "siepliwy" - co będzie zaletą przy następnym projekcie, z którym startuję jutro. Żeby szwy wewnątrz ładnie wyglądały zastosowałam patent wypatrzony u Marchewkowej. Wprawdzie szycie w ten sposób zajmuje znacznie więcej czasu (każdy szew wymaga trzech a nie jednego przeszycia + dodatkowe prasowanie), ale efekt jest tego wart. U mnie potraktowane zostały tak te szwy, które mogą się ujawnić przy chodzeniu i siadaniu, czyli szwy boczne (do wysokości bioder, by nie tworzyć zbędnych zgrubień) i szwy przy godecie.
Przy okazji możecie tu zobaczyć "prawą" stronę materiału.


"Extra" wykończony jest też dół. Zamiast typowego podłożenia przyszyłam na dole lamówkę (btw: wiecie, że w pasmanteriach nie wiedzą teraz, że inna nazwa to pliska skośna?). To także metoda wypatrzona u Marchewki, a w zasadzie jej modyfikacja, bo u mnie lamówka nie wystaje. Od spodu wygląda to tak.


Patent jest świetny, bo tak wykończony brzeg jest bardzo gładki i nawet grubsze i szorstkie materiały nie pohaczą delikatnych rajstop.


No i jeszcze jedna rzecz kojarząca mi się z spódnicami babci - haftki. Jedną lub dwie jeszcze dodam pośrodku, jeśli mi czas pozwoli.


Bo spódnica to tylko pierwszy element zaplanowanego kompletu, który jest mi potrzebny już na najbliższą sobotę. Trzymajcie więc kciuki.
Czeka mnie sporo pracy, ale cieszę się, bo szycie sprawia mi ogromną frajdę. I tak się na nie napaliłam, że w piątek kupiłam sobie 3 nowe materiały, choć kilka innych też już czeka w kolejce ;)

A spódnica na pewno doczeka się powtórki. Tym razem w wersji bardzo biurowej, z - już zgodnie z oczekiwaniami Burdy - lekko elastycznej pasiastej tkaniny, którą dostałam od Intensywnie Kreatywnej. I będzie to spódnica im. Rogu Renifera, bo Agnieszka zasługuje na uczczenie, to przez nią zachciało mi się powrotu do szycia :)


A, jeszcze coś. Spódnica, wreszcie, jest wymarzonym dodatkiem do bluzki, którą kupiłam sobie jakieś 15 lat temu :) I zawsze oczyma wyobraźni widziałam ją w takim towarzystwie. To teraz mam! :)

piątek, 24 sierpnia 2012

Ordnung must sein *

* jeśli jakiś władający germańskim czytelnik zauważy byka, niech wybaczy :D

Od zawsze mnie męczyło, a od czasu Akcji Żmij męczyło jeszcze bardziej, że moje włóczki nie są popakowane w jednakowe woreczki. Tak tak, ja wiem, że one są i tak ukryte w pojemniku... Ale JA WIEM, że w tym pojemniku jest kłębowisko różnych reklamówek... Gdybyż jeszcze te reklamówki były choć takie same - to bym przeżyła, choć reklamówka to nie szczyt mych marzeń o perfekcji. Ale były RÓŻNE, czujecie?!
A ja już tak mam, że lubię jak jest RÓWNO. Segregatory w pracy? - takie same do poszczególnych tematów, opisane, poukładane. Dokumenty w domu? - podzielone na segregatory wg spraw (że segregatory takie same oraz identycznie opisane mówić nie muszę, co?), a wewnątrz powtykane w teczki (identyczne) i koszulki (tak, zdarzyło mi się robić akcję wymiany koszulek na identyczne...). Sprawy craftowe - podobnie: podzielone do pojemniczków przydasie, pojemniczków TAKICH SAMYCH, rzecz jasna.

A włóczki to co, pies??!! (psy i ich miłośników o wybaczenie proszę) Nie! Więc nie mogło tak dłużej być!

Poszła więc Iza na allegro i zakupiła woreczki strunowe, równiutką setkę :) I ma teraz zapas Sprzętu do Pakowania Włóczek na... no, na jakiś czas ;)

Należało to jeszcze tylko przepakować. Został więc do pomocy zgarnięty Wit.


Woreczki wyłożone na stół...


... a włóczki w starych workach na wyrko - ale tego "makabrycznego" widoku Wam oszczędzę. Po intensywnym pakowaniu i myśleniu (bo dzieliłam nie wg rodzaju włóczki, a wg planu na projekt) efekt mnie usatysfakcjonował :)


Woreczki zostały ładnie, warstwami i - a jakże - chronologicznie,  tak, jak je planuję wyrabiać, poukładane w pojemniku :) A każda warstwa obfotografowana, zdjęcia zaś zapakowane na kompa, żebym pamiętała gdzie i co mam :D


Przy okazji przejrzałam projekty zaczęte. Utwierdziłam się w postanowieniu sprucia Blair Witch Projectu - coś nie pasuje z rękawami. Dojrzewam też do sprucia warkoczowca - nie w moim stylu on, już wiem, że nie ponoszę... 

Okazało się też (a raczej ukazało mym oczom), ze jest kilka rzeczy, których się chętnie pozbędę. Rzeczy są do wzięcia - jedynie za koszt przesyłki, który dla każdego zestawu A-C ustalam w zryczałtowanej wysokości 10 zł (polecony priorytet), "dodatki" bez opłat, rzecz jasna.
Jeśli ktoś coś będzie chciał - pisze mail z odpowiednią literką. każdy może wybrać jedną rzecz z zakresu A-C oraz, dodatkowo, jedną z zakresu D-E. Mam nadzieję, że wszystko jasne. Oczywiście obowiązuje zasada "kto pierwszy ten lepszy".


A

zarezerwowane: Lucyna U.

A

zarezerwowane: Lucyna U.

To zaczęta przeze mnie kapa z Virginii (pisałam o niej tu i tu). Niestety - skończyła mi się włóczka, entuzjazm opadł... Ale może ktoś coś z tym zrobi - szkoda chyba wyrzucić :) Jest 6 gotowych motywów, 1 łącznik. W zestawie ze schematem.

B

zarezerwowane: Dominika M-W
druga w kolejce: Pleciuga
Mieszanka włóczek. Virginia w dwóch odcieniach szarości (oba motki delikatnie napoczęte, po kilkanaście metrów), resztka Frygii DK czerwonej, motek Florii Light czarnej, motek włóczki dziecięcej Bravo Color (coś z niej próbowałam dziergać, ale natychmiast sprułam, więc nieużywana-przewinięta)

C

zarezerwowane: Nitka Niteczka 
druga w kolejce: Cicha

Mieszanka włóczek. 2 motki (chyba) akrylowego "mocherku", resztka Luny, resztki dwóch odcieni Medusy, resztki Angory Gold i Alminy.

A teraz "dodatki"

D

zarezerwowane:  Ania A-K

Etui na druty - Knit Pro w nim dostałam, ale używam innego.

E

zarezerwowane: Nitka Niteczka 
druga w kolejce: Cicha 
trzecia w kolejce: Pleciuga

Cztery pary drutów na żyłce. Albo inoxy albo pony. Nie chce mi się sprawdzać na miarce numerów, ale  są tam chyba 4, 5, 6 i 2. Chyba :D

No i odkryłam coś jeszcze - że jednak robię próbki :D I nawet je zbieram! Kto by pomyślał, nie? Dodatkowa nagroda będzie dla kogoś, kto prawidłowo przypasuje wszystkie próbki do wydzierganych projektów :D Uwaga! - nie wszystkie mają odpowiedniki, na zdjęciu są próbki do 6 skończonych i 1 zaczętego projektu. Podejmujecie wyzwanie? Termin do końca sierpnia. Nagrodą będzie włóczka (nowa, rzecz jasna).


A teraz na drutach chwilowy zastój, bo wzięłam się za szycie. I nawet z sukcesem! 
O tym pewnie w niedzielę, stay tuned ;)

wtorek, 14 sierpnia 2012

TOTO rozrysowane

... a jutro opiszę, co miałam na myśli ;)

edit (13:33, wtorek, gdzieś w Poznaniu...):

Ponieważ już jest jutro czas się wytłumaczyć o co w tym obrazku chodzi :)



Mąż właśnie zapytał, czy jestem pewna, że to jest ten sweterek ;)



Uwaga! to nie jest wzór mojego autorstwa. Podaję wyłącznie przepis na to, jak ja TOTO wydziergałam.

Jak już wspominałam ja dziergałam obie połówki jednocześnie, ale to nie jest konieczne.
Ściągacz rękawa: nabieramy na druty mniejsze (u mnie 3,0 mm) oczka (dowolną metodą, ja nabierałam zwyczajnie) w ilości 40 sztuk, przerabiamy ściągaczem 2x2 następująco: o. brzegowe, 2 prawe, 2 lewe, kończymy 2 prawe, o. brzegowe; w rzędach nieparzystych jak schodzą. Przerabiamy tak 16 rzędów. 
Rękaw: zaczynamy część gładką i od rzędu 17 przerabiamy na drutach większych (u mnie 4,0 mm). Zaczynamy też dodawanie oczek po jednym na obu brzegach robótki, czyli w co 4 rzędzie dodajemy w sumie 2 oczka. Ja dodawałam zawsze przy drugim oczku po brzegowym - łatwiej wówczas ładnie zszyć (tak samo później przy odejmowaniu). Dodawałam metodą, którą opisała Intensywnie Kreatywna (trzecia z tu opisanych, ostatnio moja ukochana, polecam), ale można i inną, byle dziurki za duże nie powstawały. I tak dodajemy oczka w co 4 rzędzie po obu stronach aż do rzędu 57, łącznie 11 razy. Później dodajemy w co drugim, na obu brzegach, razy 8, do rzędu 75 włącznie.
W tym momencie zaczynamy różnicować brzeg lewy (przyszły dół bluzki) i prawy (góra bluzki). N obrazku to miejsce wskazuje gruba krecha.
Lewa strona (dół) - na schemacie po grubej kresce, oddzielona linią przerywaną: dodajemy w do drugim rzędzie 3 razy 3 o., tym razem już nie przed brzegowym (chociaż tak to na rysunku wygląda) tylko na końcu, tj. dojeżdżamy do końca rzędu, przerabiamy oczko brzegowe na prawo (ja normalnie to brzegowe przerabiam zawsze na lewo) i dobieramy na drut 3 oczka. W rzędzie 83 w ten sposób dodajemy 10 oczek. Począwszy od rzędu 85 zaczynamy wytwarzanie "oszukanego ściągacza", tj. przerabiamy na ostatnich 10 o. przed o. brzegowym na zmianę po dwa rzędy gładkiego lewego i gładkiego prawego. Od tego momentu lecimy już tzw. korpus.
Prawa strona (góra): jeszcze 2 razy dodajemy po jednym o. w co drugim rzędzie, a następnie dodajemy 4 razy po dwa oczka. Te dodawania otoczone są ramką, a to dlatego, że te oczka dodajemy w rzędach parzystych, na końcu rzędu! (zapewne istnieje metoda dodawania na początku rzędu większej ilości oczek niż jedno, ale ja jej nie znam i tak ją obchodzę). Później dodajemy jeszcze 3 razy po 1 o. (tu znów przy drugim oczku po brzegowym), przerabiamy jeszcze 2 rzędy gładkim prawym i rozpoczynamy "udawany ściągacz" - tak jak na lewym brzegu (z tym, że tu oczywiście na pierwszych 10 o. po o. brzegowym).
Korpus: powtarzamy 97-100. Moja góra ma 38 cm szerokości, ale wszystko zależy od szerokości ramion i tego jak bardzo opadający ma być dekolt - należy pamiętać, że on się trochę naciągnie. Następnie powtarzamy rzędy 97-98 i zaczynamy formowanie drugiego rękawa w układzie odwrotnym (czyli tam gdzie było dodawanie będzie odejmowanie). 
Później znów ściągacz na mniejszych drutach, zamykamy oczka, zszywamy, nosimy :)
A przed zszywaniem, zwłaszcza jeśli ktoś z Kordka będzie dziergał, polecam zblokowanie kawałków - bardzo ułatwia to zadanie.

Ot i cała filozofia :)

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

TOTO

Sprężynowa inspiracja okazała się bardzo mobilizująca. Nie tylko natychmiast zapragnęłam TOTO mieć, nie tylko kupiłam włóczkę, ale też migusiem wydziergałam białą płachtę.


Model: TOTO odgapione ze swetra Sprężyny
Włóczka: Kordek biały w ilości 178g (haha, wpadłam na ważenie gotowych udziergów)
Druty: KP 3,0 mm na ściągacze i 4,0 mm na resztę


Sprężyna była tak miła, że zamieściła u siebie zdjęcie TOTA "na plaskacza" wraz z wymiarami. Jedno i drugie potraktowałam dość swobodnie i zabrałam się za radosne dzierganie "na oko". Nabrałam oczka na ściągacz, wykonałam bliżej nieokreśloną ilość rzędów i zaczęłam poszerzanie. Po jakichś 10 centymetrach gładkiego doszłam do wniosku, że będzie mi łatwiej robić obie części (tj. przód i tył, TOTO robiłam w dwóch kawałkach od rękawa do rękawa) jednocześnie, bo uniknę konieczności notowania (brrr!) dodając oczka tak samo na każdej z nich. Błąd! Trzeba było jednak i tak robić te notatki, bo później, odejmując oczka na drugi "rękaw" sporo się naliczyłam...
Za to dzięki temu będę to mogła spisać i Wam wrzucić, bo wryło mi się w pamięć :) Zrobię to dziś wieczorem, obiecuję :)


Na oko oszacowałam też ilość włóczki. Założyłam, że 800 metrów Kordka przerabianego na czwórkach wystarczy. Wystarczyło, ale ze znacznie mniejszym zapasem niż myślałam. Dla uniknięcia wpadki przerabiałam obie części z jednego motka, dzięki temu gdy doszłam do połowy korpusu wiedziałam, że mam jeszcze trochę tego pierwszego motka i cały drugi, ergo - starczy.


W ogóle z Kordka jestem bardzo zadowolona. Jest miły w dotyku, miękki, dobrze się przerabia. Nitka w motku była równa, bez węzełków, byków. Polubiłam go i wrócę do niego jeszcze - to pewne. I niedziwne - w końcu to taka cieńsza Medusa ;)
Jedyne co mu mogę zarzucić to to, że mógłby być nieco cięższy, bardziej lejący - korzystnie by to wpłynęło na długość i układanie się bluzki. Ale to bardziej zarzut do mnie (i mojego wyboru) niż włóczki samej w sobie.


Obie części, przód i tył, są identyczne. Rozpoczyna je ściągacz 2x2 (przerabiany trójkami), później leciałam gładko, poszerzając rękawy. U dołu poszerzałam bardziej. Gdy doszłam do wniosku, że mam już wystarczającą długość rękawka dodałam skokowo trochę oczek i u góry i na dole. "Ściągacze" u dołu i na dekolcie są oszukane, to na zmianę po 2 rzędy prawych i lewych oczek. Brzegów nigdzie nie wykańczałam dodatkowo - na dole i przy dekolcie są to oczka brzegowe (wyszły równe, więc mogłam tak zostawić).


Sporo uwagi poświęciłam zszywaniu. Ponieważ szew jest dość widoczny warto zadbać o to by był ładny i równy (zwłaszcza tam, gdzie dodawane są oczka).


Jedyna rzecz jaką bym zmieniła to długość, w raczej obszerność całości. Jeśli będę robiła drugie TOTO, to zrobię większe. To też jest ok, ale  przydałoby się kilka dodatkowych centymetrów, bo gdy podnoszę rękę efekt jest taki. Dlatego noszę z koszulką pod spodem :)


Niezależnie od tej "wady" jestem bardzo zadowolona. To świetny sweterek na koniec lata, lekko niesforny, nonszalancki. Prosty i elegancki jednocześnie. W zależności od zestawienia może mieć różny charakter. Sprężynie pięknie więc dziękuję za inspirację!


A na koniec lata mam jeszcze to - letnie kolory zamknięte w koralikach. Tania podróbka drogich bransoletek. Mała rzecz, a cieszy. Bo nawet jako mama jestem też "małą dziewczynką" :)

piątek, 3 sierpnia 2012

Chwila dla mobila

No, nie taka chwila :)
Tak czy siak projekt "priorytetowy" został - nareszcie - ukończony!


Jakoś tak, chyba trochę wbrew dzisiejszym trendom, które nakazują instalowanie wokół malucha tysięcy kolorowych, grających i - koniecznie! - edukacyjnych gadżetów już od pierwszego dnia, nie spieszyliśmy się z nadłóżeczkową karuzelą. Wyrko miało być przede wszystkim miejscem wyciszenia. Z czasem jednak Synio coraz chętniej się rozglądał i stało się jasne, że przydałoby się coś, na czym mógłby zawiesić oko. 
Próbowaliśmy zainstalować dostaną od kogoś karuzelę Znanej Firmy. I okazało się, że jej panel grająco-montujący jest tak wielki, że łóżeczko musiałoby wywędrować na środek pokoju. Poza tym jakoś nam nie pasowała jej stylistyka...

Postanowiliśmy więc zmajstrować coś sami. I zaczęło się kombinowanie. Ptaszory były oczywistym wyborem, skoro są już na łóżeczkowym garniturze. Wiedziałam też, że mają być w mocnych, kontastowych barwach. A później trafiłam na te ptaszki.
Większym problemem okazała się konstrukcja. Początkowo kombinowaliśmy by zrobić ją z drewnianych wieszaków, po przemyśleniu tematu uznaliśmy, że byłaby za ciężka, a więc zbyt niebezpieczna. Kolejnym pomysłem był wieszak na skarpetki, o taki. Zawsze jednak problemem było zamocowanie tego nad łóżeczkiem. Sufit znajduje się jakieś 3 metry nad Syniem, ścian ruszać nie chcieliśmy, myśleliśmy o jakichś pałąkach, rurkach doczepionych do łóżeczka...

W końcu dojrzeliśmy do tego, że nie ma co wyważać otwartych drzwi i za kilkanaście złotych (z przesyłką włącznie) kupiliśmy na allegro najprostszą karuzelę. Dojechała wczoraj :)

Zdemontowane zostało stado Przerażających Chińskich Pand, a cała reszta poddana została gruntownemu szorowaniu.


Ja zaś wzięłam się do roboty i wyszydełkowałam ostatniego potrzebnego ptaszora oraz hipnotyzującą kulkę :)
Wieczorem całość została zmontowana i czekała by zawisnąć nad wyrkiem.

Model: Birdie Decoration + własna improwizacja
Włóczka: śladowe ilości Medusy i Bawełny w 7 kolorach
Szydełko: 3,5 mm

 

Ptaszory dostały oczy z guziczków, które kupiłam daaawno temu do scrapów. Leżały i leżały, a teraz były jak znalazł



Guziorem i kokardką została też ozdobiona zawieszona centralnie kulka


I oto karuzela dyndała sobie nad Witkiem, ku jego radości.


A z jego perspektywy wyglądała tak


Okazało się jednak, że kiedy dynda bardziej aktywnie to dostarcza więcej radości. Oryginalnie karuzela była zaopatrzona w element grająco-okręcający. Chiński. Chińska pozytywna grała chińską wersję "Dla Elizy" - nie do przyjęcia dla europejskiego ucha ;) Dlatego została rozkręcona i pozbawiona grającego ustrojstwa. Chiński element należało też jakoś okryć, bo wyglądał tak


No to został obszydełkowany


Z tyłu stosowne wycięcie na dyngs do nakręcania


Doczepione, nakręcone, pomyka. I nie gra ;)


Priorytetowy projekt, ale trochę nam zeszło. Grunt, że się udało. I że jest wesoło :)


A teraz spokojnie i bez wyrzutów sumienia mogę sobie dziergać TOTO :) A mam już ponad 1/3