piątek, 3 sierpnia 2012

Chwila dla mobila

No, nie taka chwila :)
Tak czy siak projekt "priorytetowy" został - nareszcie - ukończony!


Jakoś tak, chyba trochę wbrew dzisiejszym trendom, które nakazują instalowanie wokół malucha tysięcy kolorowych, grających i - koniecznie! - edukacyjnych gadżetów już od pierwszego dnia, nie spieszyliśmy się z nadłóżeczkową karuzelą. Wyrko miało być przede wszystkim miejscem wyciszenia. Z czasem jednak Synio coraz chętniej się rozglądał i stało się jasne, że przydałoby się coś, na czym mógłby zawiesić oko. 
Próbowaliśmy zainstalować dostaną od kogoś karuzelę Znanej Firmy. I okazało się, że jej panel grająco-montujący jest tak wielki, że łóżeczko musiałoby wywędrować na środek pokoju. Poza tym jakoś nam nie pasowała jej stylistyka...

Postanowiliśmy więc zmajstrować coś sami. I zaczęło się kombinowanie. Ptaszory były oczywistym wyborem, skoro są już na łóżeczkowym garniturze. Wiedziałam też, że mają być w mocnych, kontastowych barwach. A później trafiłam na te ptaszki.
Większym problemem okazała się konstrukcja. Początkowo kombinowaliśmy by zrobić ją z drewnianych wieszaków, po przemyśleniu tematu uznaliśmy, że byłaby za ciężka, a więc zbyt niebezpieczna. Kolejnym pomysłem był wieszak na skarpetki, o taki. Zawsze jednak problemem było zamocowanie tego nad łóżeczkiem. Sufit znajduje się jakieś 3 metry nad Syniem, ścian ruszać nie chcieliśmy, myśleliśmy o jakichś pałąkach, rurkach doczepionych do łóżeczka...

W końcu dojrzeliśmy do tego, że nie ma co wyważać otwartych drzwi i za kilkanaście złotych (z przesyłką włącznie) kupiliśmy na allegro najprostszą karuzelę. Dojechała wczoraj :)

Zdemontowane zostało stado Przerażających Chińskich Pand, a cała reszta poddana została gruntownemu szorowaniu.


Ja zaś wzięłam się do roboty i wyszydełkowałam ostatniego potrzebnego ptaszora oraz hipnotyzującą kulkę :)
Wieczorem całość została zmontowana i czekała by zawisnąć nad wyrkiem.

Model: Birdie Decoration + własna improwizacja
Włóczka: śladowe ilości Medusy i Bawełny w 7 kolorach
Szydełko: 3,5 mm

 

Ptaszory dostały oczy z guziczków, które kupiłam daaawno temu do scrapów. Leżały i leżały, a teraz były jak znalazł



Guziorem i kokardką została też ozdobiona zawieszona centralnie kulka


I oto karuzela dyndała sobie nad Witkiem, ku jego radości.


A z jego perspektywy wyglądała tak


Okazało się jednak, że kiedy dynda bardziej aktywnie to dostarcza więcej radości. Oryginalnie karuzela była zaopatrzona w element grająco-okręcający. Chiński. Chińska pozytywna grała chińską wersję "Dla Elizy" - nie do przyjęcia dla europejskiego ucha ;) Dlatego została rozkręcona i pozbawiona grającego ustrojstwa. Chiński element należało też jakoś okryć, bo wyglądał tak


No to został obszydełkowany


Z tyłu stosowne wycięcie na dyngs do nakręcania


Doczepione, nakręcone, pomyka. I nie gra ;)


Priorytetowy projekt, ale trochę nam zeszło. Grunt, że się udało. I że jest wesoło :)


A teraz spokojnie i bez wyrzutów sumienia mogę sobie dziergać TOTO :) A mam już ponad 1/3

30 komentarzy:

  1. Zajebista! I bardzo "rozwojowa" ;-)
    U mnie karuzela chodzi bez "karuzeli" - tylko melodyjka jest ważna, bo Mała od razu przy niej się załącza w tryb "spanie".
    Za to największym elementem "rozwojowym" jest Starszy Brat. :-)

    Zresztą o ile człowiek mądrzejszy jak umie sam dziergać i/lub ma drugie dziecko. Szkoda, że przy Wojtku myślałam, że nic nie umiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehhh wyszlo super :) Ja oczekuje swojego synka. Wszystko juz gotowe lacznie z bardzo delikatnym mobile cot :) Ohhh jakbym chciala juz zobaczyc synka wpatrzonego w te kolorowe zabaweczki :) Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak Twój Synio kiedyś przeczyta ten post, to się nieźle wzruszy... Tyle miłości w tej zabawce! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie to sobie wszytko zmontowałaś:) o niebo lepiej niż poprzednia wersja :)

    P.S. Zapraszam do siebie na candy... jest coś dla mamy i dla dziecinki :)
    http://oszyciu.blogspot.com/2012/07/niespodzianka.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne, czapki z głów, podziwiam, bo pomysłów zawsze dużo ale Ty je też realizujesz! A to naprawdę godne podziwu!
    Jesteś kreativ mama!

    OdpowiedzUsuń
  6. jak już pisałam na Rav - super super super! :)
    i dołączasz do mojego "rankingu" Super Mam :D możesz sobie z Lete uścisnąć dłoń :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rewelacja! Uwielbiam czytać wasze blogi (Twój, Lete i inne też). Tyle inspiracji dla maluchów. A mój synio mam nadzieję już się zaczyna mobilizować do porodu bo zostało niecałe dwa tygodnie do końca. Karuzela super. Na pewno coś podobnego zmajstruję dla swojego malucha.
    Pozdrawiam UlaR

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepiękna! Aż żal, że dwulatki już się karuzelą nie bawią ;)
    My mieliśmy chyba podobne ustrojstwo pewnej znanej firmy ;) Obcięliśmy plastikową śrubę z tylu, tzn do szerokości nakrętki i już łóżko nie stało na środku i tyle było naszej inwencji własnej, a teraz wstyd. Wasza karuzela jest boska.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję pomysłu i wykonania! Efekt rewelacyjny! ...a Przerażające Chińskie Pandy można zostawić na Haloween, będą jak znalazł do straszenia porządnych ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem pod ogromnym wrażeniem przeobrażenia chińskiej paskudy w tak efektowną karuzelę! Jesteś Mistrz! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ha- wiedziałam, pamietałam :D świetne te ptaszory wyszły, taka mało cukierkowa karuzela w sam raz dla małego mężczyzny :) to teraz Wito ma zestaw dla malucha całkiem całkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ptaszorki są rewelacyjne :-) a pandy wywal, bo jeszcze w nocy kogoś wystrasza :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zdecydowanie popieram ideę przerobienia chińskiej karuzeli w tak piękny sposób! *^v^* Pandy są straszne.....

    OdpowiedzUsuń
  14. Zastanawiam się, czy to można uznać za recycling? :) Super sprawa, te cholerstwa chińskie nad łóżeczka są okropne, natomiast Wasze dzieło wygląda po prostu ładnie. I od razu kształtujecie gust synowski - chcąc - nie chcąc - edukacyjnie :))) U nas jeszcze się sprawdził - kupny, co prawda, ale sprezentowany taki pałąk - jakby mostek zawieszany w poprzek łóżeczka - też ma jakieś stworzenia - przypomnę sobie za miesiąc, jakie - CICHY i całkiem ładny. Ale pałąk to też rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak opowiadałaś, jak to ma wyglądać, to właśnie tak to sobie wyobrażałam. Jest świetnie - kolorowo, nieszkodliwie (o tym chińskim "Dla Elizy" myślę :))) i oryginalnie. Rewelacyjne jest to, że jeszcze się rusza. Ale najważniejsze, że obywatel pod karuzelą ją akceptuje :)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Rewelacyjny remake :) A oryginalne pandy - bałabym się usnąć :D

    OdpowiedzUsuń
  17. podziwiam za kreatywnosc...slicznie wyszla ta karuzela ..a dziecko od poczatku ma mozliwosc podziwiac prace mamy...:))..bardzo pomyslowo i estetycznie...chyle czola za wynik koncowy...pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudna po prostu! Ja też chciałam sama taką zrobić, ale poległam na wymyślaniu stelaża i dałam spokój, bo znaleźliśmy w sklepie całkiem niezłą, spełniającą kryteria :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiem że się na mnie nie obrazisz jeśli przyznam, że nie przeczytałem ani słowa z tego co napisałaś.
    Chciałem jednak powiedzieć, że uwielbiam jak zawoalowujesz dzieciaka. Nie wiem czy robisz wszędzie, ale szacun dla Ciebie za nie zalewanie nas swoim pięknym synem!

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. To się nazywa szacunek dla wizerunku dziecka, ha! Ja też mam nadzieję, że się nie obrazisz - przeczytałam pobieżnie, bo jak wiesz techniczna strono ToTo jest dla mnie nie do pojęcia, ale ale...dasz jedną chińską pandę??? Love:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wróciłam, bo zapomniałam: PROSZĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
  22. extra karuzela!!!! nie ma jak kreatywna Mama! PODZIWIAM! a jakie to ważne dla Dzięcia to wiem b. dobrze bo zawodowo :) załączyłam u siebie zdjęcia wywietrznikowej fryzury ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. No co Ty! Pandzie i króliczki Ci się nie podobają?! Pffff... a takie ładne, chciałoby się napisać amerykańskie... Karuzela wypaśna. Ptaszory i w kształcie i kolorze po prostu genialne. I Wit wychowywany bez wszechobecnej chińszczyzny, tylko od razu, za młodu w świecie rękodzieł. Super, super i jeszcze raz super.
    Z totem oczywiście zazdroszczę tempa. Ja męczę kolejną chustę, tym razem dla rodzicielki, kiedy wrócę do czegoś dla mnie... pojęcia nie mam.
    -----------------------------------
    Zapraszam:
    tofkotwory Para w kuchni. Na turystyczny szlak!

    OdpowiedzUsuń
  24. no właśnie, o tym pomyślałam :D
    rewelka!!!
    swoją drogą, to ta chinszczyzna jest więcej niż tragiczna...

    OdpowiedzUsuń
  25. Wow Wow Wow i jeszcze wielkie WOW. Świetna robota! Ja przy moich pannach nie pamiętam gdzie druty odłożyłam, a Ty ciągle coś robisz... Super!

    OdpowiedzUsuń
  26. Pomysł genialny, chiński badziew wygląda rewelacyjnie po Twoich przeróbkach!!

    OdpowiedzUsuń
  27. o jeju, jak to się stało, że nie poodpisywałam tu na komentarze??
    wszystkim pięknie dziękuję - w imieniu swoim, ptaszorów i pandź ;)

    OdpowiedzUsuń