niedziela, 26 czerwca 2011

Włóczkowe pikle

Niespodziewanie nadeszły (i minęły) kolejne urodziny. Na szczęście z upływem czasu, przynajmniej póki co, problemów nie mam.
Mam za to wokół siebie cudownych ludzi, dzięki którym nie tylko fajnie spędziłam ten dzień (i okoliczne), ale też będę mogła poczynić prezentowy zakup motocyklowy - już niebawem :)
Ale dostał mi się też prezent nietypowy i - w zasadzie - bonusowy. Ann nie tylko kupiła coś pięknego, ale też wzruszyła mnie pomysłem na zastosowanie. Więc nie pozostało mi nic innego jak ten pomysł zrealizować


Słój jest wielki, tych kilka motków, które dziś naprędce wrzuciłam wypełnia go ledwie w połowie.


No i super pasuje do otoczenia - np. self-made lampionów z ponawiercanych puszek ;)


Chyba mam fazę na szarości ;) (w sesji udział wzięły modelki: Gloria, 3 Virginie i Medusa)


Dobra, nie mogę się powstrzymać - jeszcze jedna fota...


piątek, 24 czerwca 2011

Notes

Nie tak bardzo dawno pojawił się w naszym życiu ktoś z Krakowa. I dzięki Krakowowi za to! :)
AF jest... krakowski właśnie. W tym znaczeniu, jakie słowu temu nadają Poznaniacy - nieco poetycki, obracający się w świecie pisarsko-artystycznym, leciutko oderwany od rzeczywistości (czego, jako tkwiąca w niej po szyję "prusaczka", trochę mu zazdroszczę...). Tak przynajmniej wyobrażam go sobie :)
I szalenie jest sympatyczny.
AF też nas chyba polubił i daje nam to odczuć. Dlatego postanowiliśmy go czymś obdarować.

Powstał więc notes na różne zapiski, bazgroły i inne sposoby odnotowywania myśli. Powstał z rzeczy, które zbierałam od lat: bo mi się podobały, bo miałam sentyment, bo ciekawe, ładne, stare, niepowtarzalne. Kawałki fotografii, stare talony, serwetki, okładki od papierów kolorowych pamiętające podstawówkę. O których wiedziałam, że "gdzieś kiedyś", ale nie bardzo wiedziałam "kiedy" i "do czego" je wykorzystam... I nadszedł dzień. Najpierw pomysł, później jego doprecyzowanie, a później 2 popołudnia zabawy*.
Okładka z szarej tektury, niezbyt ozdobna - to w końcu to męski notes.



A w środku - kilkanaście (kilkadziesiąt?) kart, a każda inna, na inne myśli i okazje. Ze starych kopert, tekturek, druków, z różnych papierów. Z tych wszystkich zbieranych przez lata "strzępków". I z wyszukanych w necie fotografii Krakowa.











Przy okazji wróciłam do techniki namiętnie wykorzystywanej w liceum: robi się kserokopię/wydruk wybranego obrazka (najlepiej dość kontrastowego) w wersji "odbicie lustrzane", przykłada do papieru właściwego stroną zadrukowaną, białą stronę przeciera się dość obficie rozpuszczalnikiem i intensywnie dociskając, np. łyżeczką, przenosi się obrazek na papier. W liceum używaliśmy terpentyny, teraz świetnie się sprawdził zmywacz do paznokci. Uwaga - działa tylko na wydrukach i kopiach starczego typu - nie laserowych.


Notes zamyka się na sznurkową kokardkę.



Prócz różnych papierów, kopert i ścinków, klawiszy ze starej klawiatury, czarnego cienkopisu, ołówka oraz złotego i białego żelpena, użyłam też stempla z ILS, który czekał na taką właśnie okazję. I pierwszy raz przeszyć maszynowych w pracy z papierem - bardzo, bardzo mi się spodobał ten efekt.

Napisałam ten post w czwartek - ale z publikowaniem postanowiłam poczekać, aż prezent dotrze. Na razie więc napiszę, że mam nadzieję, że się spodoba. I że się AF nie obrazi, za to co nawypisywałam we wstępie ;)
edit: napisał, że się podoba. Podobno nawet BARDZO :)

* byłoby jedno, ale w tzw. międzyczasie kot wziął wypadł z balkonu :) I teraz ma gips na łapce. Ale poza tym - cała jest i zdrowa.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Brand New Baby!

No może już nie takie "brand new", w końcu jutro mijają 2 tygodnie od kiedy Nowa Właścicielka Misiokocyka jest wśród nas :) 

Tak prezentuje się kocyk, gdy nie trzeba go już ukrywać: 







dużo więcej zdjęć w SEGREGATORZE

Tak prezentują się razem:


:)

Przypominam info "techniczne"

Model: Teddy Bear Baby Blanket
Włóczka: Medusa, 2 motki
Druty: KP 4,0, szydełko 3,5

Kocyk ma 3x4 lekko oszukane (machnęłam się licząc kratki), odchudzone misie i dość szeroką plisę francuza.
I w założeniu stanowi część kompletu, czekam tylko aż Mała podrośnie na tyle, by nie spadały z niej najmniejsze paputy ;)

piątek, 10 czerwca 2011

WAC 8/III - album Kigi

Ki wymyśliła temat tyle ciekawy, co trudny. Dlaczego trudny? Bo nie jest łatwo robić wpis o miłości i nie popaść przy tym w zbytni banał. O niepopadaniu w banał w ogóle nawet nie ma co marzyć ;)
A zależało mi bardzo, bo Kiga fajnie i nietypowo rozwiązała okładkę.

Zabierałam się więc do niego dość długo. Aż w końcu uznałam, że nic lepszego nie wymyślę, że mam wszystko czego mi trzeba, że piosenki Barbry Streisand z głowy się nie pozbędę i że tak, albo wcale.


Czego tu nie ma? No dobra, jednak łatwiej będzie wymienić co jest: wydruki dwóch papierów do digi (chyba Shabby Princess), mini karty do gry, podfarbowana i oklejona koralikami część sztucznej lilii, którą ze 2 lata wcześniej dostałam od Szaji, czerwona rafia, klamerka metalowa, koraliki, pieczątki (z tych motylków najmniej jestem zadowolona... jakoś stemple wyjątkowo mi nie leżą) i czarny marker do płyt, napis z wytłaczarki, zasuszone ze 3 lata wcześniej listki z jakiegoś bukietu (!) i mająca dobrze ponad 20 lat tarcza licealna mojego chrzestnego :)

I kilka zbliżeń, oczywiście (je, rajt, kilka... ) ;)







Oj, stary to wpis...


Wiem, że były jakieś zawirowania, nie wiem, czy ostatecznie do Kigi dotarł. Ja posłałam go dalej... Więc - gdzieś jest :) Na szczęście - choćby na zdjęciach :)