Nie tak bardzo dawno pojawił się w naszym życiu ktoś z Krakowa. I dzięki Krakowowi za to! :)
AF jest... krakowski właśnie. W tym znaczeniu, jakie słowu temu nadają Poznaniacy - nieco poetycki, obracający się w świecie pisarsko-artystycznym, leciutko oderwany od rzeczywistości (czego, jako tkwiąca w niej po szyję "prusaczka", trochę mu zazdroszczę...). Tak przynajmniej wyobrażam go sobie :)
I szalenie jest sympatyczny.
AF też nas chyba polubił i daje nam to odczuć. Dlatego postanowiliśmy go czymś obdarować.
Powstał więc notes na różne zapiski, bazgroły i inne sposoby odnotowywania myśli. Powstał z rzeczy, które zbierałam od lat: bo mi się podobały, bo miałam sentyment, bo ciekawe, ładne, stare, niepowtarzalne. Kawałki fotografii, stare talony, serwetki, okładki od papierów kolorowych pamiętające podstawówkę. O których wiedziałam, że "gdzieś kiedyś", ale nie bardzo wiedziałam "kiedy" i "do czego" je wykorzystam... I nadszedł dzień. Najpierw pomysł, później jego doprecyzowanie, a później 2 popołudnia zabawy*.
Okładka z szarej tektury, niezbyt ozdobna - to w końcu to męski notes.
A w środku - kilkanaście (kilkadziesiąt?) kart, a każda inna, na inne myśli i okazje. Ze starych kopert, tekturek, druków, z różnych papierów. Z tych wszystkich zbieranych przez lata "strzępków". I z wyszukanych w necie fotografii Krakowa.
Przy okazji wróciłam do techniki namiętnie wykorzystywanej w liceum: robi się kserokopię/wydruk wybranego obrazka (najlepiej dość kontrastowego) w wersji "odbicie lustrzane", przykłada do papieru właściwego stroną zadrukowaną, białą stronę przeciera się dość obficie rozpuszczalnikiem i intensywnie dociskając, np. łyżeczką, przenosi się obrazek na papier. W liceum używaliśmy terpentyny, teraz świetnie się sprawdził zmywacz do paznokci. Uwaga - działa tylko na wydrukach i kopiach starczego typu - nie laserowych.
Notes zamyka się na sznurkową kokardkę.
Prócz różnych papierów, kopert i ścinków, klawiszy ze starej klawiatury, czarnego cienkopisu, ołówka oraz złotego i białego żelpena, użyłam też stempla z ILS, który czekał na taką właśnie okazję. I pierwszy raz przeszyć maszynowych w pracy z papierem - bardzo, bardzo mi się spodobał ten efekt.
Napisałam ten post w czwartek - ale z publikowaniem postanowiłam poczekać, aż prezent dotrze. Na razie więc napiszę, że mam nadzieję, że się spodoba. I że się AF nie obrazi, za to co nawypisywałam we wstępie ;)
edit: napisał, że się podoba. Podobno nawet BARDZO :)
* byłoby jedno, ale w tzw. międzyczasie kot wziął wypadł z balkonu :) I teraz ma gips na łapce. Ale poza tym - cała jest i zdrowa.