Ki wymyśliła temat tyle ciekawy, co trudny. Dlaczego trudny? Bo nie jest łatwo robić wpis o miłości i nie popaść przy tym w zbytni banał. O niepopadaniu w banał w ogóle nawet nie ma co marzyć ;)
A zależało mi bardzo, bo Kiga fajnie i nietypowo rozwiązała okładkę.
Zabierałam się więc do niego dość długo. Aż w końcu uznałam, że nic lepszego nie wymyślę, że mam wszystko czego mi trzeba, że piosenki Barbry Streisand z głowy się nie pozbędę i że tak, albo wcale.
Czego tu nie ma? No dobra, jednak łatwiej będzie wymienić co jest: wydruki dwóch papierów do digi (chyba Shabby Princess), mini karty do gry, podfarbowana i oklejona koralikami część sztucznej lilii, którą ze 2 lata wcześniej dostałam od Szaji, czerwona rafia, klamerka metalowa, koraliki, pieczątki (z tych motylków najmniej jestem zadowolona... jakoś stemple wyjątkowo mi nie leżą) i czarny marker do płyt, napis z wytłaczarki, zasuszone ze 3 lata wcześniej listki z jakiegoś bukietu (!) i mająca dobrze ponad 20 lat tarcza licealna mojego chrzestnego :)
I kilka zbliżeń, oczywiście (je, rajt, kilka... ) ;)
Oj, stary to wpis...
Wiem, że były jakieś zawirowania, nie wiem, czy ostatecznie do Kigi dotarł. Ja posłałam go dalej... Więc - gdzieś jest :) Na szczęście - choćby na zdjęciach :)
Dotarł do Kigi, osobiście wysłałam :)
OdpowiedzUsuńGgagatko, to Ty?
OdpowiedzUsuńfajnie, że dotarł, cieszę się bardzo. Może i ja się kiedyś swojego doczekam ;)
(i miło, że tu zaglądasz)
Do Ggagatki album nie dotarł na życzenie Kigi.
OdpowiedzUsuńNie zdążyłam się podpisać pod tamtym komentarzem.
nayanka z wakacji ;)