środa, 25 sierpnia 2010

NAW, czyli nie-anonimowy włóczkoholik...

Znalazłam (najpierw u Zulki a później u Truscaveczki, która jest autorką tłumaczenia)test na włóczkoholizm. I natychmiast postanowiłam wykonać :)

1. Zawsze żałujesz, że właśnie nie dziergasz.
Niestety to prawda. Niestety nie zawsze mogę (np. w samochodzie absolutnie nie). Niestety nie zawsze umiem - np. nie do opanowania jest dla mnie dzierganie i czytanie w duecie, a szkoda. Niestety zawsze jak nie wezmę robótki okazuje się, że właśnie bym mogła ;)

2. W twoim domu jest więcej włóczki niż jedzenia.
E, nie. Po równo, mniej więcej. Bo jeść też lubię. O właśnie - szkoda, że nie można dziergać jedząc

3. Kiedy idziesz do ulubionej chińskiej restauracji, pałeczki do ryżu kojarzą ci się z ulubionymi drutami nr 8.
Nie chadzam :) Ale patyczki w lesie - jak najbardziej :)

4. Sprzedawcy w okolicznej pasmanterii wiedzą, jak masz na imię i jaki jest numer twojej karty kredytowej.
Ba! Moja sprzedawczyni nawet bywa ze mną na kawie. I bywała w moim domu :)

5. Masz zaczęte co najmniej 4 robótki.
Chciałam napisać "nie", bo co do zasady staram się nie zaczynać nim nie skończę... Ale policzyłam i wyszło 6!

6. Owce to chodzące swetry.
Koty też!!

7. Sweter rozmówcy interesuje cię bardziej niż treść wypowiedzi.
Staram się nad tym panować. Rezultat zależy od rozmówcy

8. Idziesz do sklepu ze swetrami i nic nie kupujesz, bo te same swetry zrobiłabyś sama i to lepiej.
Wiadomo! I taniej

9. Posiadasz przedmioty o dziwnych nazwach, takich jak licznik rzędów, agrafka dziewiarska i szydełko tunezyjskie.
Licznika nie mam, za to mam laleczkę :)

10. Co najmniej pięć robótek umiałabyś zrobić z pamięci.
Większość robię z głowy, bo nie mam cierpliwości do czytania opisów

Polskie blogerki zasugerowały dodatkowe punkty

11. Za ostatnie pieniądze kupujesz włóczkę. Albo chociaż szydełko. Miarkę do drutów?
Na ogół za pierwsze, żeby uniknąć na koniec miesiąca sytuacji, że mi na włóczki nie starczy...

12. Masz w domu włóczkę, którą ukryłaś przed wszystkimi.
Też bym chciała zaprzeczyć. Ale ostatnie odkrycia, np. włóczek, o których nie wiedziałam, że je mam, świadczą na niekorzyść. Mam więc tajemne zapasy i ukrywam je przed sobą

13. Widząc ciekawy model/wzór na żywej osobie zaczynasz ją śledzić, zastanawiając się "jak to jest zrobione".
A niekiedy, siedząc za kimś w tramwaju, pośpiesznie rozrysowuję w notesiku :)

Tak, włóczka to zdecydowanie namiętność, której nie potrafię się oprzeć. Jak słodycze



Zdjęcie stąd

No, Moje Drogie, a Wy? ;)

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Jestem, żyję, szyję...

Jakoś ostatnio popołudniowe siadanie do kompa nie leżało w moim zwyczaju, więc choć aparat pęczniał powolutku od zdjęć - nic tu się nie działo. A później nawet tych zdjęć już tu nie wrzucałam, bo się zdezaktualizowały raptem :)

Między innymi pojeździłam sobie troszkę: i do Wawy i na Hel. I wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :)

Więc zmobilizowałam się w weekend i trochę wreszcie o dom zadbałam. Ostatnie kilka miesięcy to czas tak intensywnie drutowy, że na nic innego nie miałam już sił i chęci. I chwili żadnej wolnej.
Teraz z kolei domaga się mojej uwagi intensywnie pasiak-zygzak, a właściwie jego Przyszła Nosicielka, więc nim całkiem znów w "to" wdepnę postanowiłam dla odmiany trochę poszyć.

Dawno, dawno temu zażartowałam sobie, że chciałabym mieszkać na wystawie IKEI - ich wzornictwo bardzo mi się podoba, na jakości, wbrew niektórym opiniom, nigdy się nie przejechałam. Teraz to marzenie się spełnia - nowe mieszkanko jest 100% IKEA - tak było urządzone kiedy się tam wprowadzałam, moje meble tylko "dopełniły" dzieła.
Ptaszory zasłonkowe towarzyszyły mi już w mieszkaniu poprzednim, przeprowadzając się planowałam zmianę - bo nowe okno jest znacznie wyższe. Kiedy w dniu przeprowadzki otworzyłam drzwi norki pierwsze co zobaczyłam to ptaszory właśnie - zupełnie przypadkiem właścicielka mieszkania wybrała na zasłony dokładnie ten sam wzór :)
Mam więc nadal ptaszory na oknie i zostało mi jeszcze jakieś 6 metrów ptaszorów w 4 kawałkach.

Postanowiłam iść na całość i zrobić sypialnię-ptaszarnię ;)

Na pierwszy ogień poszedł zagłówek. Nie lubię mieć zimnej ściany za głową, a tym bardziej kabli i gniazdek (nie ptasich). Zagłówek to dość rzadko przepikowana cienka kołderka (z IKEI, a jakże), zawieszona wprost na ścianie (śruby i nity). Gniazdko i kable już tak nie rażą, mam też wreszcie gdzie odkładać książkę (łóżko-materac zajmuje całą szerokość ściany i jest tuż przy drzwiach, boczne półeczki więc odpadały, a półeczka nad głową wydawała mi się zbyt ryzykowna ;) ).







Jak widać na załączonych obrazkach z rozpędu machnęłam też poduszki :)

Na tym jednak nie poprzestałam, bo materiał w ptaszory wciąż się nie kończył. Wyciągnęłam z ukrycia zachomikowany "na zaś" stelaż po koszu na pranie (zgadnijcie skąd...). O, takim



Pokrywająca oryginalnie kosz folijka nie przeżyła starcia z brutalną rzeczywistością intensywnie korzystających z pralki (a więc i kosza) dwóch dziewczyn :)
Wczoraj stelaż dorobił się nowego pokrycia i teraz prezentuje się tak



Zgadnijcie co w nim trzymam? Podpowiedzią może być zawartość bocznej kieszonki...



A tak mój włóczkowy zasobnik prezentuje się w otoczeniu naturalnym



Mam świadomość, że moje szyciowe twory nie grzeszą przesadną prostotą szwów (głównie z powodu nadpobudliwości wywołanej ekscytacją własnymi pomysłami ;) ) doszłam jednak do wniosku, że ani z kosza, ani tym bardziej z zagłówka nikt strzelał nie będzie i postanowiłam krzywych szwów nie dostrzegać...

Prócz tego podwinęłam wczoraj nogawki 4 par spodni :) A to nie jest moje ostatnie słowo - muszę w końcu zabrać się i za kapy na kanapę i robótkowy fotel. Materiał czeka już blisko 2 miesiące...

Prócz tego mieszkanko niewątpliwie zyskało na uroku dzięki magnesowi od Martyny. Redaktor Maj jest absolutnie przecudny - oglądałam go niemal z lupą w ręku!



Mieszka teraz na lodówie tuż obok magnesów od Oli Smith

piątek, 6 sierpnia 2010

Pasiaki, chabry i Dobrzy Ludzie

Z pewną taką nieśmiałością zabierałam się do przyniesionej z zamotane.pl Mississippi-3: bardzo fajna letnia włóczka, a co za tym idzie - cienizna. Na banderoli sugerowali 2,0-3,0, bałam się więc dość poważnie, że na 3,5mm mogę nie ujechać nawet ja z moimi ciasnymi oczkami. A to by oznaczało dwie rzeczy:
a) dziubię ten sweterek ze 100 lat i jak już w końcu dostaję kasę nie mam sił i ochoty machnąć coś dla siebie, a pieniądze zarobione są już nic niewarte,
b) muszę robić na drutach mniejszych, więc NIE na KnitPro, z których to 3,5mm są najmniejsze w moich zasobach, a po pół roku owocnej współpracy przesiadka byłaby bardzo bolesna...
Więc z pewną taką nieśmiałością i obawą. A czeka mnie tego dziubania niemało, powstać ma bowiem coś inspirowanego tym sweterkiem



W końcu się jednak zebrałam w sobie, zasiadłam w fotelu, zakasałam rękawy i... udało się! Próbka na 3,5 wyszła rewelacyjnie.



Połączenie kolorów wybrane przez Szanowną Klientkę (Dobro Dobro może to czytać, więc muszę zachować się full profeska ;) ) wydało mi się w pierwszej chwili dość ryzykowne, po próbce już nie mam wątpliwości - to był dobry pomysł.



Mój aparat (chyba jego czas nadchodzi...) ostatnio widzi dziwne kolory, ten niebieski zresztą dość trudny jest do uchwycenia. Nie tak aż zgaszony jak tu, ale coś pomiędzy. Na zbliżeniu widać, że oczka wcale nie są za luźne (więcej zbliżeń w SEGREGATORZE). Wprost nie mogę się już doczekać poniedziałkowej "miary" i rzeczywistego startu z Mississippi...



Tymczasem, powoli ale systematycznie, rośnie też chaberek. Robię - wzorem Kath/Kyrelki - przody łącznie z tyłem, więc czasem to tylko jeden-dwa rządki dziennie... Ale jutro skoro świt pakuję się do pociągu, więc jest szansa, że nieco podciągnę. W końcu - buty czekają na jakiś zestaw :)



A wszystkim zazdroszczącym podpisanym pod poprzednim postem z całego serca życzę okazji do wyprawy do Poznania (no bo przecież mąż/wybranek nieformalny niekoniecznie musi rozumieć chęć wycieczki do takiego sklepu wyłącznie ;) ).

Ach! Zapomniałabym o najważniejszym: bardzo, ale to bardzo dziękuję Effci za fantastyczną reakcję i błysk wysyłkę motka Medusy chabrowej, gdy okazało się, że jak nic mi zabraknie mojej... Dzięki!! :*
Najśmieszniejsze jest to, że tego samego dnia kiedy odebrałam przesyłkę, do zamotanych dotarła dostawa... :) Ale "ten" motek jest specjalny. Swoją drogą, jak to dobrze, że ravelry.com pozwala nam śledzić kto ma w koszyczku akurat to, czego nam trzeba ;)

wtorek, 3 sierpnia 2010

Czy wiecie jak wygląda raj?

Wczoraj był cudny dzień. I pewnie dlatego mirabelki w środku miasta podobały mi się jeszcze bardziej niż zwykle.



Co do raju...
Ja wiem. Właśnie wczoraj tam byłam :) Z zewnątrz wygląda całkiem niepozornie. Ale w środku...



zamotane.pl istniały najpierw wyłącznie jako sklep internetowy. Jednak od samego początku Ulka dążyła do tego, żeby był i sklep stacjonarny. Sklep, który spełniłby nasze (m.in. Aiszki i moje) marzenie - można macać :) Ach, ileż godzin na robótkowych spotkaniach spędziłyśmy snując tę cudną wizję...

I takie są właśnie zamotane. Lada, owszem, jest, ale tylko po to by było gdzie odłożyć torebkę gdy się człowiek będzie zagłębiał w motki :) Włóczki czekają na półeczkach, zabezpieczone niekiedy kartonikami czy workami, zawsze jednak można je wydostać i dotknąć.





Zresztą: z wielu włóczek Ula ma specjalne "zestawy do macania"



Dziś macałam między innymi:

moją ukochaną Frigyę



bardzo ciekawą bawełnę Soleil



Australa i Mississippi 3 Katii





oraz Extra Merino (superwash! można prać w pralce)



Ulka nie musi się bać o przyszłość interesu - mała Laura nie tylko zareklamowała mamę jako świetną "krawcową" ale jeszcze niemal namówiła mnie na zakup niebiesko-połyskliwego kordonka - "dla córeczki" :)



No i pokazała "a tak mama robi zdjęcia" :D



Niestety w końcu musiałam wyjść, choć strasznie się nie chciało. Kawałek raju przyniosłam jednak do domu





Ullak - dzięki, że jesteście - Ty i zamotane.pl :*
_______
edit: zainteresowanym podaję adres
SKLEP STACJONARNY i adres do korespondencji:
os. Piastowskie 74
61-140 Poznań
Pawilon - piwnica
Godziny otwarcia:
poniedziałek 10-18
wtorek 10-18
środa 10-14
czwartek 10-14
piątek 10-14
A dla ułatwienia - mapka

Sklep znajduje się bardzo blisko przystanku tramwajowego "Os. Piastowskie" dla linii 4, 7, 12 i 13.