Tak tak, drodzy czytelnicy, zaczynam od się tłumaczenia ;) Bo znów będzie koralikowo i nie zanosi się wcale, by miało się to w najbliższym czasie zmienić.
Cóż, okres przedświąteczny sprzyjał składaniu zamówień, więc machałam szydełkiem intensywniej niż zwykle. I powstało kilka sznurków, które w większości poszły już w świat.
U mnie, w przeciwieństwie do
Effci, na razie cały czas zwykłe żmijki, bez fajerwerków i wodotrysków. Jeśli z wzorkiem - to najprostszym możliwym. Ale plany mam i na inne, więc może niebawem... ;)
Wszystkie poniższe bransy powstały z koralików
Knorr Prandell i teraz widzę chyba, dlaczego TOHO i ich równość tak są wychwalane. Za chwilę zobaczycie i Wy :)
Pierwsza - koraliki błękitne z lekko ciemniejszym środkiem na granatowej nitce.
Mam jeszcze z tych koralików (nieobfocony) wężyk na nitce błękitnej. Fajne jest to, że taka mała zmiana daje, subtelną, ale jednak, różnicę w końcowym efekcie.
Zapięcie słonik - wypatrzone u Effci, do kupienia w empiku. Niestety - strasznie topornie wykonane i dość ciężko pracuje.
Te koraliki już były, w połączeniu z takąż jak i tu srebrną nitką zresztą. Powtórka z rozrywki czyli. Inne są tylko dodatki.
Na tej bransoletce widać, że niektóre koraliki Knorra są nierówne, przez co krzywo się układają w gotowej bransoletce.
I znów słonik.
Kolejna bransoletka - dla teściowej. Sama wybrała koraliki i dodatki, więc mam nadzieję, że się spodoba ;) Teściowa nosi się w stonowanych kolorach, bransoletka ma stanowić nienachalne ożywienie stroju :)
Dodatki miedziane. Te ozdobne końcówki czekały na swoją kolej od samego początku mojej koralikowej przygody i w końcu się doczekały :)
Koraliki mają fajny, różowo-ceglany kolor i są lekko metaliczne. Mam niestety wrażenie, że kolor będzie się ścierał - zobaczymy...
No i teraz sztandarowy przykład nierównego poziomu koralików Knorr. Już jakiś czas temu zauważyłam, że mimo iż wszystkie bransoletki robię na 6 koralików w rzędzie i zawsze używam końcówek 7,5 mm, to czasem wchodzą one luźno, a czasem bardzo na wcisk. W przypadku czerwonych matowych koralików musiałam nawet dodać 1 i robić na 7k w rzędzie.
Ale tu mnie zamurowało...
Przy nawlekaniu zobaczyłam całkiem sporą różnicę w rozmiarach, choć wszystkie paczki były opisane jako 2,5mm. W robocie ta różnica dała bardzo ciekawy efekt - bransoletka jest dzięki temu trochę kanciasta :)
Koraliki brzoskwiniowe lekko perłowe przeźroczyste - największe (a), koraliki złociste ze srebrnym środkiem - rozmiar standardowy (b) i krystaliczne miodowe - najmniejsze (c) + wzór 3a1b1c1b.
Wyszło tak ozdobnie, że nie dawałam już żadnych wisiadełek, tylko proste zapięcie (swoją drogą - ładne złote dodatki trudno znaleźć).
I na koniec model dziewczęcy. Nieco mniejszy (krótszy) niż klasyczny, za to z większymi kółeczkami, by łatwiej było zapinać.
Koraliki różowe perłowe (a) i białe przeźroczyste frost (b), różowa nitka. Wzór 1a1b.
A efekt mnie się podobie ;)
No to przechodzimy do innego różu :)
Asia zasugerowała ostatnio w komentarzach, że może dzierganie małych sweterków wywoła Tę, Która Nie Chce Nadejść. Może :)
To odkopałam Pudrowego i zabrałam się ostro do dziergania. I tak dodziergałam do dołu korpus. I zaczęło się poszukiwanie elastycznego zamknięcia, które mnie estetycznie i elastycznie usatysfakcjonuje. I godne będzie Effciowego Ruby i BabyAlpakiSilk. Ha! To były długie poszukiwania... Ale nie poddałam się i tak oto nauczyłam się wczoraj
włoskiego zamykania oczek!!
Początkowo byłam przerażona, ale wprawy nabiera się dosłownie po kilku oczkach. Najbardziej męczące jest opanowanie tak długiej nitki - w niektórych instrukcjach podają, że powinna być 4x dłuższa niż planowany brzeg, ale mi sporo zostało...
Tak czy siak efekt jest - jak dla mnie - rewelacyjny. Brzeg jest bardzo elastyczny i wraca do pierwotnej szerokości gdy przestanie się go naciągać. Z pewnością będzie moim ulubionym sposobem zamykania oczek, nie tylko przy ściągaczu :)
Poza tym nauczyłam się ostatnio jeszcze jednej rzeczy - odkryłam genialny przepis na ciasto do pizzy. Jest chrupkie, jest smaczne,
a sekretem jest kasza manna :)
I to tyle w kwestii osiągnięć. Bo 99% pozapracowego czasu zajmuje mi ostatnio ganianie Dziecia. Odpowiadam na wyrażone pod poprzednią notką zapotrzebowanie społeczne - będą zdjęcia! :)
Wit jest - zupełnie nie wiem po kim - szalenie aktywny. Wszędzie staje...
... wszędzie usiłuje zajrzeć...
... pełza i raczkuje z prędkością małej wyścigówki, a przysiada tylko jak musi :)
Nawet przy robieniu zdjęć jest szybszy i bardzo sprawnie pakuje łapki w obiektyw :)
A dziś odbył się kolejny zjazd kuzynostwa. Tym razem wspólne rysowanie ;)
No dobra, skorzystam z tego, że choć jest prawie 23:00 to TAK NAPRAWDĘ jest dopiero 22:00 (kto jeszcze, jak ja, przez dwa tygodnie po zmianie czasu liczy go po staremu? ;) ) i narzucam oczka na rękawy Pudrowego. Może wywołam wiadomo kogo ;)