wtorek, 29 stycznia 2013

Nudy na pudy*

Nie dość, że mało mnie tu, oj mało, to jeszcze gdy się pojawiam przynudzam w kółko tym samym: bransoletki, czapki, bransoletki...
Cóż, muszę Was rozczarować - dziś nie będzie inaczej :) Przygotujcie się na kolejną koralikową powtórkę z rozrywki.
No bo co ja poradzę, że na to mam nie tylko chęć, ale i czas? Że miast przysiąść kilka tygodni nad jakimś większym (a choćby i mniejszym) drutowym projektem, albo uszyć coś dla odmiany w kilka wieczorów, wybieram one-day-work i natychmiastowy efekt, który cieszy, satysfakcjonuje, a czasem i kasę jakąś niewielką przyniesie? ;)

Bo bransoletki to rzecz niemal jedyna (dlaczego niemal, wyjaśni się za chwilę), którą jestem w stanie produkować masowo. Ok, masowo to nie jest najlepsze słowo - ale jakieś 2 tygodniowo daję radę machnąć. I na dodatek zupełnie mnie to nie nudzi! Mimo że moje bransoletki są dość nieskomplikowane, ujmując rzecz eufemistycznie.

Bransoletka dla szefowej, o ta, tak się spodobała podczas biurowej imprezy, że dostałam zamówienie na dwie kolejne, "w zieleniach i jakąś inną". Niezbyt szczegółowe, prawda? Wyszło tak


Pierwsza bransoletka to eksperyment, bo przeźroczyste koraliki nanizałam na srebrną nitkę. Efekt bardzo mi się podoba - jest fajnie, nieprzesadnie błyszcząco-iskrząca.


Podobno szczęśliwi czasu nie mierzą, mam więc nadzieję, że taki zegarek nowej właścicielce wystarczy ;)


Niestety efekt "srebrnej nitki" zbytnio na zdjęciach widoczny nie jest - ale gdyby zestawić ten wężyk i taki na nitce "normalnej" różnica byłaby dostrzegalna natychmiast, założę się.


No dobra, jak się wężyk zegnie trochę ją widać...


Druga z zamówionych bransoletek zaskoczyła mnie samą. W koralikach zakochałam się od razu w sklepie: ciemne, matowe, głęboka zieleń z kroplą czerni.


To co mnie zaskoczyło to to, że zdecydowałam się na złote dodatki, bo złota, zwłaszcza takiego żółtego złota sztucznego, nie lubię... A tu nie dość, że je wybrałam, to jeszcze specjalnie do tej bransoletki zrobiłam "złote" zakupy.


Ale po prostu jest w tej zieleni coś takiego, co powoduje, że tylko złoto. Zgodzicie się?


Gotowe bransoletki zapakowałam w lekko transparentne papierowe torebki, a paczuszki ozdobiłam ptaszkami jeszcze z zapasów od Oli Smith - dostałam je prawie 3 lata temu i ciągle wiernie mi służą!



Najnowsza bransoletka powstała wczoraj. Trochę kosztem snu, ale musiałam - to była prawdziwa potrzeba serca. Bransoletka dla Kogoś, dzięki komu dni w pracy są milsze. A to ważna rzecz, przyznacie :)


Bransoletka dla przyszłej mamy. Na czas oczekiwania i na czas po. I stąd pomysł na wymienne zawieszki.



Póki Mała Panienka mieszka w brzuchu - bransoletka może wyglądać tak.


A później można wózek odpiąć i doczepić inną małą ozdóbkę, z prawdziwie szczerym wyznaniem.


Tu znów o wyborze koralików zadecydował ich kolor, znów - nieoczywisty. To taka mieszanka: czerwieni, różu, pomarańczu... A w środku znów srebrna nitka, która nieco całość wewnętrznie rozświetla.


I znów transparentny pakiecik. Jak dobrze, że buchnęłam te torebki teściowej ;)


W styczniu powstała jeszcze jedna rzecz - kolejna czapa. Ziemkowe tak się spodobały, że dostałam zamówienie. Takie, którego nie mogłam i nie chciałam odrzucić.


Oczywiście czapa z łapką, tym razem srebrną.


Powstało coś jeszcze, ale na razie to tajemnica :) Wszystko w swoim czasie ;)

A teraz co? jak to ja - mam plany. STRASZNIE chce mi się szycia, tylko Wit jakoś nie bardzo to rozumie ;P Na druty coś bym wzięła (albo skończyła to co na nich siedzi chociaż...) ale tak odległa perspektywa efektu jaką muszę brać pod uwagę przy obecnym niedoczasie nieco mnie zniechęca...
Spodziewajcie się więc kolejnych bransoletek ;)

* no to czas na gwiazdkę :)
Kto, tak z ręką na sercu, wie bez sprawdzania w słowniku co to "pud"? Albo dlaczego mówi się "nie zasypiać gruszek w popiele", a nie "nie zasypywać"? Albo o co chodzi z tym "do siego roku" i dlaczego nie piszemy tego łącznie?
A może macie swoje ulubione archaizmy w powiedzeniach? :)

I jeszcze jedna sprawa na koniec. Być może ktoś zauważył, że ostatnio zmienia się pędzel na zdjęciach. Stare kółeczko opatrzyło mi się niemiłosiernie, na nowy nie mogę się zdecydować... Pomożecie? Zaciek (jak w tym poście) czy "maz" pędzlem (jak w poprzednim)? A może powinnam szukać dalej?
No to zmykam. Może nim usnę nawlokę jeszcze trochę szkiełek ;)

niedziela, 13 stycznia 2013

Mission accomplished - Ziemkowe czapy wydziergane!

Z lekkim poślizgiem - jakoś w tygodniu nie udało się znaleźć chwili na blogowanie - oraz z wielką radością donoszę, że Czapy Ziemkowe zostały wydziergane, a nawet już wylądowały, prawie tam gdzie miały ;)

za zdjęcie dziękuję Marcie :)

Bo przekonana byłam, że dziergam dla dwóch małych chłopców, a foto dostałam takie. Hmmmm... ;P

Tak czy siak, dogadany ostatecznie tuż przed Końcem Świata projekt udało się zacząć tuż po świętach i tydzień temu, w niedzielę, ukończyć (ma się to tempo, co nie? ech...). Zapakowany zestaw prezentował się tak.


Pierwotnie w aukcji licytowały się czapa i szal, ale Marta - która aukcję wygrała - poprosiła o zamianę na czapy sztuk dwie. Dla Marty wszystko, zwłaszcza, że tak wysoko mnie ceni ;) 
No to powstały. Z batiku Alize, z Cashmiry. Żeby było ciepło, pasiaście i łatwo.


Czy dostrzegacie ten uroczy detal?


Każda czapa ma na przedzie wszytą małą łapkę, by nie było wątpliwości, ze to ręczna robota.



A wewnątrz każda ma wszytą Ziemkową metkę. By pamiętać po co to wszystko.


W środku jest coś jeszcze - obie czapy mają podwójny dolny brzeg. Dzięki temu nie tylko lepiej się trzymają głowy, ale też lepiej chronią uszy przed wiatrem i chłodem. Brzeg, po złożeniu, połączony jest z warstwą wierzchnią w trakcie dziergania.



Obie mają też, zgodnie ze specyfikacją istotnych warunków zamówienia, puchate pompony. Dawno ich nie robiłam, już niemal zapomniałam jakie to przyjemne!



I mają też pięknie się układające kolorki. Nienarzucające się, stonowane, ale fajne.


Wierzchy wydziergałam ściegiem półpatentowym - miękkim, sprężystym, idealnie nadającym się do podkreślenia...


... oczekiwanego i osiągniętego...


... nonszalanckiego fasonu! 
Z powodu mej weekendowej niewyględności oraz braku innej, stosownej rozmiarowo, głowy pod ręką - do fotografii pozował Dżaf Dżaf, czyli Witka piesior. BTW - tak szczekają psy w Bułgarii, robią "dżaf-dżaf", a nie "hau-hau". Ciekawe czy polskie i bułgarskie psy mogą się jakoś dogadać, czy potrzebują tłumacza...



Początkowo myślałam, że się mu nie podoba...


Ale jednak nie, zaaprobował :D


A ostatecznie czapy trafiły nawet do, wyczekujących ich, chłopców. I ponoć następnego dnia poszli w nich do szkoły, co odbieram jako akceptację :)

za zdjęcie dziękuję Marcie :)

Kolejna rzecz na liście odhaczona!
Co nie znaczy, że się lista skraca - wciąż dopisują sobie nowe rzeczy...

Dziękuję za trzymanie kciuków i inne wyrazy wsparcia związane z powrotem do pracowego kieratu ;) Po ponad tygodniu stwierdzam, że jest ok - czas z Witkiem cieszy podwójnie, on tęskni akurat na tyle, by było mi miło, a ja jestem szczęśliwa, że zajmuję się czymś jeszcze poza domem :) Oby tak dalej!

Zmykam teraz. Miłego niedzielnego popo Wam życzę. I, jak to mawia Ziemek, ŻÓŁWIK!

środa, 2 stycznia 2013

Zaploty, prezenty i zmiany oraz plany

Taaaaa....
Miałam pokazać tuż przed świętami, ale nie chciałam wrzucać czegoś nim się nie uporam z opisem Sherlocka...
Później miało być po świętach, ale opis nadal był "jakby" niegotów...
Później miało być w Nowy Rok, ale czas gdzieś wyparował...
Więc skoro dziś czasu mam jeszcze mniej, sprawa jest już mocno przeterminowana, ale za to opis wisi i, jak wynika z wiadomości, które dostaję na ravelry, cieszy nawet - to wrzucę :)

Otóż, jak wspominałam, tworzenie opisu opóźniło nagłe zadanie prezentowe. Generalnie umówiliśmy się w tym roku rodzinnie na non-gift-christmas, ale prezenciki trzy małe się pojawiły: dla koleżanki z pracy, dla "Pani Od Angielskiego" (Aniu, jeśli to czytasz - czasem tak o Tobie mówię, serio! :) ) oraz dla bratowej, bo ona akurat w Wigilię ma imieniny (więc to nie był prezent świąteczny). 

No to lecimy. Koleżanka-szefowa dostała to


Bransoletka została upleciona z lekko przeźroczystych koralików nanizanych na granatową nitkę.


A do kompletu herbatę "Królowa Śniegu" z cudnymi gwiazdkami i akcentami niebieskości - płatkami bławatka...


... oraz zaparzacz i cukier na patyczkach. Cały komplet prezentował się całkiem zgrabnie. I się podobał :)


Ania dostała bransoletkę minimalistyczną. Z tym samym listkiem - uwielbiam je, są piękne.


A do kompletu - herbatę świąteczną i ciacho :)


A Ewka... Cóż, dawno obiecaną bransoletkę z zawieszką herbatką. Nie mogło być inaczej, to straszna herbaciara!


Ta bransoletka jest nietypowa, bo koraliki są białe i przeźroczyste, chyba się to zwie "frost", za to kordonek jest cieniowany. Efekt mi się podoba.


Na koniec poczułam jeszcze potrzebę obdarowania pewnej bardzo specjalnej Mamy - do niej trafiła Powtórka Z Rozrywki. Niestety mam tylko fotkę samej żmijki, bez wykończeń. Ale dodałam miedziane zapięcie i skrzydełko - żeby, wbrew wszystkiemu, była uskrzydlona. O!


Zaploty i prezenty odhaczone ;)

Plany... Och, liczne! Jak zawsze. Dokończyć Ziemkowe Czapy (1,5/2 za mną), wyprodukować jednak te 5 zaprojektowanych Nuplaków (zwłaszcza że dwa projekty były autorstwa męża i stanowczo domaga się on ich realizacji...) oraz Super Nuplaka - na specjalne zamówienie Ziemka i na jego wyłączny użytek :)
Biały Grey! dla mnie (zabawnie to brzmi, nie?) mi się zamarzył...
Coś czarnego blisko ciała jednak mi wciąż potrzebne...
Szycie - chciałabym w końcu coś sobie uszyć z ciuchów...
A jak będzie z realizacją? Nie wiem. Bo na samym początku 2013 nadchodzą zmiany! Raczej jedna, ale zasadnicza - mama wraca do pracy. Jutro! Trzymajcie kciuki ;)

Ale spokojnie, wracam uzbrojona w nowe okulary!


Tu jeszcze w "stylizacji" luzacko-zawadiackiej... Od jutra - witaj uniformie i grzeczna fryzuro! Ale okulary pasują do nich i tak ;)

No i jeszcze Wam pożyczę - tego, czego i sobie życzę - czasu i kasy na pasje. A o wszystko inne, jestem pewna, doskonale zatroszczymy się same! :)