Tak długo i intensywnie (wzór, choć niezwykle łatwy, wymagał cały czas uwagi) wpatrywałam się w czerwień ostatnio, że naprawdę była mi potrzebna zmiana klimatu. Na spokojną szarość na przykład :)
Korpus wydziergał się ekspresowo w styczniu, teraz dzierga się rękaw. Wolno dość, bo tydzień niemiłosiernie zabiegany, a rękaw szeroki - ma być u dołu bufiasty.
Całość to wariacja na temat Emily Kim Hargreaves, dość daleka od oryginału zresztą, zdecydowanie bardziej "wariująca" niż Bea.
Dziergam sobie na drutach 5,0 z podwójnej nitki Sasanki, praktycznie niemal wyłącznie gładkim prawym (lubię). I tylko jedno mnie spowalnia - sweterek nie będzie dla mnie. A jakoś dzierganie na zamówienie, a tym bardziej - o zgrozo! - za kasę, idzie mi strasznie opornie :)
Acha, ja tak od kwietnia szyję sukienkę na zamówienie dla lalki, sukienka prosta, mam już 3/4 i zostały mi krótkie rękawki i kołnierzyk, masakra... Nie mogę się kompletnie zebrać, nie wiem, o co chodzi, bo przecież model łatwy, śliczny, i za pieniądze... Jakaś blokada psychiczna, a jeszcze zamawiająca wciąż powtarza, że jej się nie spieszy, mogłaby mnie przycisnąć z terminami, bo mi już głupio, może bym się zmobilizowała! ~^^~
OdpowiedzUsuńzapowiada się pięknie :)
OdpowiedzUsuńah, jak ja bym chciała umieć robić na drutach...