Celebryta Piotr Adamczyk powiedział kiedyś, zapytany - jako nominowany w jakimś plebiscycie - o ulubione słowo, że ŻÓŁĆ. Dlatego, że typowo polskie. Bo w żadnym innym języku nie ma liter, które je tworzą. I jeszcze dlatego, że tak często nas Polaków żółć zalewa.
Pierwszy argument spodobał mi się - jako językoznawcy - bardzo i od razu żółć pokochałam. Drugi sprawił, że postanowiłam się mieć na baczności, by jak najrzadziej takim uczuciom ulegać. Złości, zazdrości, zawiści, goryczy. I by kolor ten raczej ze słońcem w swoim życiu skojarzyć.
Nie da się jednak ukryć, że czasem dopadała mnie żółć zła.
Staram się nie zazdrościć, pogodziłam się już z tym, że na moim szyciowym stole stoi Łucznik Julia 2009, a nie wypasiona Husquarna, Brother czy Janomka. Zwłaszcza, że po kilku latach razem (i, niestety nie z jej winy, tylko kilku w tym czasie projektach) przekonałyśmy się z Julią do siebie.
Co innego overlocki...
Tych zazdrościłam całkiem nieładnie. I nic nie mogłam na to poradzić.
W końcu chyba nawet zaczęłam mówić to głośno ;) Bo mąż powiedział raz czy dwa "to se wreszcie kup". No i pomyślałam "czemu nie? za jakiś czas kupię" - bo u mnie wszystko co większe niż zakup śmietany i chleba musi być zaplanowane...
A potem w bieg wypadków wtrącił się Witek.
Tak tak, ten mały ktoś, kto urodził się niecałe dwa lata temu. Coraz częściej zaczyna pokazywać swój charakter (charakterek?), którego jedną z cech szczególnych jest zamiłowanie do rytuałów - ciekawe po kim to ma? Witas ma już rytuały swoje, ale dzielnie wspiera też nasze.
Gdy któregoś razu Witkowy tata zasiadł z kolacją przy stole, Witek natychmiast pobiegł ku półce z gazetami i pierwszą z góry przyniósł i z dumą położył przed tatą - "masz". Traf chciał, że była to Burda majowa. A w niej - reklama maszyn. I usłyszałam "o, promocja na overlocki jest" i już wiedziałam, co będzie dalej.
Tak oto chłopaki moje sprawiły mi wspólny, dniomatkowo-urodzinowy jak mniemam, prezent.
No i na szczęście kolor pierwszej rzeczy, która wyszła spod igieł superlocka, to nie efekt zalewającej mnie żółci, a czysty przypadek. Z pewną taką nieśmiałością zasiadałam do tego dziwactwa, które nie dość, że górnych nitek ma cztery, to jeszcze dolnej ni jednej, a w dodatku ma nóż! I żeby nie zmarnować porządnego materiału przerobiłam dla siebie polówkę męża.
On jakoś nie był przekonany zbytnio do kolorów. Że mdłe. W dodatku koszulka była za długa, więc i tak musiałaby trafić pod stopkę. Leżała na kupce do przeróbek, sama więc wepchnęła się pod rękę. Upewniłam się tylko czy jednak ostatecznie i na bank nie (wiecie, z facetami to nigdy nie wiadomo), przemyślałam JAK i w dwie godziny machnęłam koszulkę.
Byłoby jeszcze szybciej, gdyby nie to, że miałam w domu za mało dobrych jasnych nici. W efekcie nawlekałam byle co, a overlock - jak się okazało - bardzo tego nie lubi. Za to nawlekanie mam teraz wyćwiczone na medal! ;)
Overlockowe szyjące - jak sobie z tym radzicie? Kupujecie nowe kolory nici po pięć szpulek? Nawlekacie "coś zbliżonego"? Przewijacie na mniejsze szpulki?
Koszulka jest na maksa prosta - bo tak lubię, ale też nie da się ukryć, że tak krawiec kraje, jak mu materii staje.
Po akcji przeróbka z polówki pozostały: kołnierzyk z plisą guzikową, ok 5 cm tyłu, jeden rękawek - oskubany ze ściągacza.
Ściągacze rękawków wykorzystałam bowiem jako wykończenie dekoltu.
Pliski mini rękawków powstały zaś z paseczków materiału wyciętych z jednego z rękawów polówki.
W overlockowym szyciu najbardziej urzeka mnie czystość i równość ściegów wynikająca z ich automatycznego przycinania.
Ponieważ z racji na wiek ;) preferuję już raczej dłuższe niż krótsze fasony, a koszulka ścięta pod listwą guzikową polówki była ciut krótka, doszyłam sobie też po pasku na dole - te paski udało się wyciachać z górnej części pleców.
I oto jest - mój pierwszy overlokowy ciuch.
I jestem zauroczona.
Wprawdzie - jako laik - sądziłam też, że taką maszyną można robić elastyczne podłożenia - a tu jednak nie... - ale i tak łatwość pracy jaką daje szycie i obrzucanie jednocześnie jest wspaniała! I to jakie obrzucanie!
Oczywiście przetestowałam też maszynę na materiałach nieelastycznych - i bardzo się cieszę, że za część projektów, które mam w głowie, jednak się wcześniej nie zabrałam. Wykończenia z pewnością na tym skorzystają.
A w międzyczasie - czyli przez ostatnie dwa miesiące - nie leniłam się bynajmniej: wydzierałam jeden sweter (przeróbkowy) i właśnie kończę kolejny dzianinowy projekt. Szyje się koszula, choć nie bardzo mam do niej serce. Może teraz jakoś się zmobilizuję?
Tak czy siak - nie próżnuję. A kiedy jestem wieczorem tak padnięta, że nie tylko maszyny ale i drutów nie chce mi się tykać (bywa) wyciągam piórka, tusze, książkę i biorę się za kaligrafię ;)
Wtedy czasem, kiedy spadnie mi kleks, zalewa mnie krew. Ale nie żółć ;)
Wróciłam właśnie z majówki, włączam kompa a tu proszę jaka niespodzianka, Twój nowy post :)
OdpowiedzUsuńŻółć, słowo znam ale przyznam, nigdy nie zwróciłam uwagi, że składa się tylko i wyłącznie z polskich liter :)
Owerloka zazdroszczę ale tak pozytywnie, na pewno ułatwia i uprzyjemnia szycie. No i oczywiście jak to TY, genialnie uszyłaś tą bluzeczkę i do tego jest Ci w niej do twarzy.
Pozdrawiam i życzę przyjemnego szycia :)
dziękuję bardzo :)
Usuńoverlock jest zdecydowanie odkryciem szyciowym - na pewno roku, a może i życia w ogóle!
oj tak overlock to cudowna rzecz
OdpowiedzUsuńpasiasta koszulka wygląda rewelacyjnie, perfekcyjne odszycie!
dziękuję :)
Usuństarałam się i szyłam trochę z lękiem, przede wszystkim żeby maszyny nie skopać ;)
Gratuluję overa! Dla mnie to był jeden z najlepszych zakupów szyciowych, nie wyobrażam już sobie szycia bez niego.
OdpowiedzUsuńFantastyczną koszulkę zrobiłaś!
W sprawie nici - wcześniej miałam fazę, żeby brać jak najbardziej zbliżone, ale kwestie ekonomiczne przeważyły. Kupiłam w Lidlu po trzy duże szpulki (najczęściej używam ściegu trzynitkowego) białego, szarego, czarnego, granatowego, zielonego i czerwonego, jak akurat mieli w promocji i dopasowuję najbardziej zbliżone do materiału. Czasem z premedytacją daję kontrastowe, żeby zaznaczyć rękawek, czy inny obrąbek.
pod dwóch bluzkach powiedzieć mogę tyle - ja też już nie wyobrażam sobie szycia bez overlocka! :)
Usuńchyba nawiedzę jakąś hurtownię i zrobię zapasy takich podstawowych zestawów, dzięki :)
Na pewno robi elastyczne podłożenia! Pokombinuj z naciągiem nici! Czteronitkowe obrzucanie będzie elastyczne, tak czytałam w komentarzach u LongRedThread, która ostatnio testowała overlock. Bo ja sama mojego pożyczonego jeszcze nie testowałam, w przyszłym tygodniu kupuję nici. *^o^*
OdpowiedzUsuńGratuluję zakupu, na pewno teraz Twoje szycie osiągnie nowy poziom elegancko wykończonych szwów i brzegów, sama nie mogę się tego doczekać i też mam plan, że jak tylko będę musiała oddać overlocka pożyczonego to kupuję własnego! *^v^*
oczywiście, że szew jest elastyczny. tylko chodzi mi o taki szew nie przy krawędzi, do podkładania tkaniny. wyglądający jak taki, jaki daje podwójna igła przy stębnówce, taki jaki jest przy większości trykotowych koszulek u dołu i przy rękawach. i tego moja maszyna chyba nie robi, a w każdym razie nie wspomina o tym instrukcja ;)
Usuńfajne jest to, że teraz overlock to już nie jest jakiś nieosiągalny kosmos. owszem, jest to wydatek, ale za kilka stów (jak widać) można już kupić coś, co pozwala poszaleć ;)
Super, gratulacje, na pewno będziesz mieć motywację do działania i uszyjesz górę dzianinowych cudów :) ja ostatnio zacząłam dojrzewać do chęci posiadania overlocka i nawet wzięłam udział w konkursie na przeróbkę ubraniową, gdzie można go było wygrać.
OdpowiedzUsuńwidziałam Twoją przeróbkę i BARDZO mi się podoba :) i stwierdzę tak - kto jak kto, ale Ty na overlock zasługujesz koniecznie! ;)
Usuńmotywacja faktycznie się pojawiła i nawet skutkuje uszytkami kolejnymi ;)
Świetnie się czyta Twoje posty! Overlocka zazdroszczę, choć bez żółci;-)mój mąż też powtarza "kup sobie" tylko dodaje przezornie "ale poczekaj z pół roku bo może Ci się to szycie jeszcze znudzi";-)
OdpowiedzUsuńmąż nie wie najwyraźniej jednego - kto wpadł w manię szycia, ten tak łatwo się z niej nie leczy ;)
Usuńdziękuję za komplement ;)
znowu będę nieoryginalna - bardzo lubię Twoją perfekcję wykonania każdego szczegółu, przez to nawet "zwykła" żółć nabiera nowego wymiaru....nie będę również oryginalna kiedy stwierdzę, że chciałabym tej Twojej perfekcji oglądać więcej:)
OdpowiedzUsuńswoją drogą za mną też chodzi żółć - kolor znaczy, tylko forma wciąż nieokreślona....( w innym przypadku to docierają do mnie kolejne zachwyty nad overlockiem budząc niepokój nieposiadania...:)
do miłego zobaczenia:)
a ja znów nieoryginalnie odpowiem, że nie wiem co odpowiedzieć ;)
Usuńcóż mi pozostaje? działać!! ;)
Żółty i biały to jest to, ładnie razem wyglądają. Co do nici to overlocki rzeczywiście są pod tym względem kapryśne (przynajmniej moje). Ja mam najlepsze doświadczenia z dużymi szpulami (chyba 5000Y), warto mieć po cztery szpule przynajmniej tych podstawowych kolorów, chociaż ja ostatnio znalazłam u nas hurtownię, gdzie są wszystkie kolory tęczy i mąż mnie musiał stamtąd wyciągać :) Jeśli będziesz stosowała mniejsze szpulki to wydaje mi się, że lepiej się szyje, kiedy to są szpulki podobnej wielkości, nici tej samej grubości, inaczej albo ścieg nie jest taki jak powinien albo nici się rwą (a to jest strasznie denerwujące!:)). Pozdrawiam! Gratuluję overa! Dla mnie to najlepszy zakup szyciowy ever :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się w 100% - overlock to jest to!
Usuńna nici już poluję, już mam hurtownię na oku ;)
Ooo! że tak wyrażę swój podziw i dla koszulki, i dla kaligrafii :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńJejku, jak ja się nie mogę doczekać mojego overlocka.. Po Twoim opisie, to już podwójnie ;-)
OdpowiedzUsuńBluzka bardzo seksowna i jak starannie odszyta!
zazdroszczę overlocka i tej pieknej bluzeczki w słonecznym kolorze też zazdroszczę! ;)
OdpowiedzUsuń