wtorek, 25 lutego 2014

Zrobiłam nas na szaro

I Was też - miałam pisać więcej, a wyszło jak zawsze ;)
No ale cóż - jest jak jest, czasu nie oszukam. Nie da się go dosztukować z pożyczek od tych, co mają za dużo (a znam takich!). A jak już się chwila wolna pojawi, to staram się ją przemienić w produkt jakowyś, więc w necie mnie mało ostatnio także w charakterze gościa.

No dobra. szkoda czasu na dywagacje o braku czasu. Do pokazywania marsz. 
Jak być może wiecie, bo chyba kiedyś pisałam, Młody Człowiek jakiś czas temu wykopał nas z sypialni przemieniając ją w swój pokój ;) W związku z czym nasze wyrko zostało rozłożone na klepki i wyniesione do piwnicy, materac powędrował do potrzebujących, a my ze spaniem do salonu/pokoju dziennego/jadalni/kuchni/sypialni na narożnik.

Jadnak mąż stwierdził, po roku spania na "rozkładanym" i po kilku dłuższych służbowych wyjazdach, nieuchronnie łączących się ze spaniem na wygodnych hotelowych wyrkach, że to nie to. I zasugerował zmianę lokalizacji.
A jak mąż coś sugeruje, to niesłychanie szybko staje się to rzeczywistością. I tak oto już po tygodniu antresola, dotychczas królestwo własne męża, stała się przestrzenią wspólną.

Na antresolę prowadzą schodki. Składane, co ma niebagatelne znaczenie przy dziecku namiętnie uprawiającym wspinaczkę.


A tuż na wprost tych schodków idealnie wpasowało się nasze "stare" wyrko :) Normalnie jak robione na miarę. Chciało by się rzec - szyte na miarę. Tymczasem szyte było wszystko co wokół wyrka.


Czas jakiś temu (ze dwa lub trzy lata pewnie) dostałam od Mamy potężny wałek szarej tkaniny. Ciężkiej i zgrzebnej dość. Dość wąskiej. I kolorze idealnym - szarym. Było tego z 10 lub więcej mb. 
Dwa lata temu wyprałam, wyprasowałam i... zapakowałam do piwnicy. A teraz było jak znalazł - gotowe do szycia! :)


Jak zwykle (mogę tak powiedzieć, bo to już drugi) powstał zagłówek. Jak dla mnie to mega praktyczne rozwiązanie: wszystko co wieczorem i w nocy potrzebne mam pod ręką...


... w podręcznych kieszonkach.



Nie bawiliśmy się w innowacje, zastosowaliśmy stary i sprawdzony sposób montażu: nity i śruby. Niektórych może odrzucać, ja lubię takie "detale".


Tym razem do kompletu powstała też kapa. Wprawdzie leże jest na górze, nikt niepowołany tam nie zagląda, ale ja lubię, jak jest pościelone.


Jedyną ozdobę stanowi pas z fabrycznych brzegów tkaniny. Była tak wąska, że musiałam zszyć kapę z dwóch szerokości.


Do kompletu w sypialni idealnie wpasowała się poducha od Mamy :)


Ale to nie koniec zmian. Bo mój mąż, najlepszy z najlepszych, zasugerował również, że "skoro już nie pracuje w domu to podzieli się ze mną biurkiem, żebym miała gdzie szyć". Taaaaa... Zmusić mnie niemal musiał do realizacji tego planu! Bo "przecież się nie zmieścimy, bo będzie stukać, bo niewygodnie, bo nie ma gdzie prasować..."


Czasem jednak warto się słuchać męża ;)
Od tygodnia mam swój kąt do szycia! Niedostępny dla Dziecia, ukryty przed wzrokiem gości, wszystko mieszczący... I okazuje się, że mogę tam nawet szyć wieczorami gdy Witas śpi! Jupi! Szycie wraca do łask! :)


I jeszcze jedno - miejsce jest cudnie oświetlone w dzień naturalnym światłem wprost na blat. No nie może być lepiej! :)


A na lato, gdy światło z "fajnego" zmienia się w "morderczy żar" mamy prowizoryczną zasłonkę montowaną na uchwytach (tu w wersji odsłoniętej). Jak to bywa z prowizorkami: są najtrwalsze. Ta ma już 2 lata :)


Na szczęście moja "wprowadzka" nie zmusiła męża do całkowitego pozbycia się jego rzeczy. Kącik muzyczny: zachowany! :)


A tak wygląda nasza wspólna przestrzeń w szerokim planie. Całkiem przestronnie jak na jakieś 10 m2 pod skosem, nie?


Jeśli bym miała marudzić, to jedynym minusem są schodki. I nie chodzi o to, że strome, tylko że trzeszczą, jęczą i piszczą. Ale mogę z tym żyć ;) Wchodzę na górę i nie schodzą pół dnia!


I naprawdę bosko się tu śpi...


Dopisek, bo bym zapomniała: wszystkie przemeblowania mąż zrobił całkowicie sam. Powynosił, pownosił, poustawiał, zamontował. Taki jest fajowy :)

A tkaniny zostało mi jeszcze ok 5-6 metrów. I bardzo mi się w szyciu spodobała, więc chyba wykombinuję z niej jakiś ciuch... Zobaczymy. W każdym razie - mam gdzie go uszyć ;)

27 komentarzy:

  1. Alez miło Cię czytać. I chroniczny brak czasu rozumiem. Jak tylko coś zaplanuję, to się wysypuje. Do maszyny dalej długie zęby - nawet pomimo pierwszych całkiem udanych kroków. Taki urok chyba.

    Ciebie piękne zmiany - kącik szyciowy super, a łózko - takie jak lubie.

    I jeszcze jedno - zazdroszczę, że słowa męża stają się ciałem ;) Może powinnam zmienić stan cywilny, żeby i u mnie tak było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)

      ja mam wielkie szyciowe plany, czyli pewnie się skończy na niczym. taka karma ;)

      słowa stają się ciałem i to niekiedy... za szybko jak dla mnie ;) wiem, że grzeszę narzekając, że mąż "robi co zaplanujemy" i "co sobie wymyślę", ale co poradzę, tak mam, że ja się czasem wolę oswoić z myślą ;)

      jednak tym razem błysk działanie wyszło mi na dobre: bo ja to bym pewnie jeszcze pół roku rozważała jak to zrobić i czy warto ;)

      Usuń
  2. Ślicznie to wszystko urządziliście. Bardzo mi się podoba wszystko... poza tymi schodkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. schodni nie są takie straszne jak wyglądają. śmiga się po nich całkiem nienajgorzej :)

      Usuń
  3. O! to nie tylko u mnie kącik muzyczny z gitarą i piecem! no ty masz jeszcze klawisze, ale ja za to mam gitary trzy:)

    takie przytulne to wasze poddasze.... no i co najważniejsze - przestrzeń wolna od dzieci, nie trzeba nerwowo chować szpilek i innych akcesorów niebezpiecznych:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ja mam, a mąż. ja muzyki tylko słucham, czasem :)

      o tak, te szpilki spędzały mi sen z powiek.

      Usuń
  4. Fajnie, że się odezwałaś :) i z takimi zmianami domowymi, sypialnia i wspólny kącik super zagospodarowane. Męża mam podobnego, wszystkie, no prawie wszystkie moje zachciewajki spełnia :) Gitarę też ma, basową ale od lat na niej nie grał, czasami pogrywa na zwykłej.
    Pozdrawiam - Jola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz dopiero widzę, że tego kąta nam brakowało.

      taki mąż to skarb, dlatego nie oponuję nawet jak dla mnie coś dzieje się za szybko, bo jeszcze mi się "zblokuje" i będzie klops ;)

      Usuń
  5. A te plamy na zdjęciach to tak specjalnie??

    OdpowiedzUsuń
  6. dopieszczone w każdym calu:) ..w sypialni świetny klimat i intrygujący materiał - z tych co to tygryski lubię najbardziej; a wspólna przestrzeń emanuje niezwykłą harmonią...tą między Wami również....schodków tylko takich nie lubię:)
    wzmożony ruch maszyny na pewno wprawi mnie w niekończący się zachwyt nad Twoja perfekcją:) do miłego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e, nie do końca tak dopieszczone jak bym chciała, ale czas mnie gonił bo chciałam, żeby już było :)
      na resztę materiału mam pomysłów więcej niż materii starczy, więc muszę jakiś przesiew zrobić :)

      Usuń
  7. to czekam na uszyte szmatki z nadzieją, że będą tak samo fajne, jak Twoje dzianiny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję nadziei tej nie zawieść ;)
      tylko czas, czas, czas... ;)

      Usuń
  8. Zachwycił mnie ten zagłówek!!! Mogłabym u Ciebie pomieszkać - Tak, zdecydowanie! A z reszty tkaniny widzę sukienkę w A, albo dopasowaną, z kiszonkami i ...kapturem, hihihi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zagłówek to sprawdzony patent i bardzo polecam
      przy remoncie synkowego pokoju planuję ofc też zrobić taki, tym razem w wersji po dwóch krawędziach łóżka. no i może ciut bardziej kolorowy ;)

      sukienka mnie zaintrygowała... i mam nowy pomysł, ech... a mówią, że od przybytku głowa nie boli ;)

      Usuń
  9. A kot?... Czy kot daje radę wejść na górę po drabince?
    Super pomysł z szytym zagłówkiem, szkoda, że nie mam żadnego "stelaża" pod takie kieszenie, nasze stare łóżko ma tylko niewysoką lekko owalną deskę. Na koniec roku zaplanowaliśmy wymianę wyrka na wygodniejsze i bardziej funkcjonalne! *^v^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście, że włazi! Demolka to bardzo skoczna kicia, mimo swoich nastu lat...

      ale tu też nie ma stelaża. całość to materiał + wypełnienie (kawałek kołdry z IKEI, takiej za 9,90zł) i to przykręcone wprost do ściany

      wygodne wyrko to ważna rzecz, więc trzymam kciuki za realizację planu :)

      Usuń
  10. Rozkłada mnie na łopatki jakość szycia. Poprostu miodzio. Zachwyt do kwadratu. Ciekawa jestem co powstanie z reszty szaraka? Czekam na wpisy, zaglądam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e tam, jak łażę po innych blogach szyciowych to zaczynam w tę swoją "jakość" mocno powątpiewać ;) to wszystko tylko kwestia "dobrych" ujęć ;)

      chyba muszę zrobić losowanie wykroju, bo pomysłów na niego mam trochę za dużo :D

      Usuń
  11. Okno zaraz nad maszyną? Super! Idealne miejsce na sypialnię i kącik do szycia. Ja też przeniosłam się z szyciem do sypialni, ale nie wygląda to tak dobrze jak u Ciebie :))) czasami bardziej jak w szwalni niż sypialni :)) Zagłówek rewelacja, wszystko pod ręką i do tego narzuta w tym samym kolorze, no cóż mogę napisać - baaaaaardzo mi się to wszystko podoba! Baaaaardzo! Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie będę ściemniać - na co dzień i przez cały czas aż tak pięknie to nie wygląda ;)
      A okno nad maszyną owszem, jest. Tylko, że czasu na szycie w dzień jakby nie ma ;)

      Usuń
  12. Mmmm jakie wspaniałe miejsce do spania.... Rewelacja!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. cudowne miejsce, marzy mi się taki skrawek tylko dla siebie - oj zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też przez lata marzyłam, więc doskonale tę zazdrość rozumiem. A teraz - ma i korzystam :)

      Usuń
  14. Fajnie...najbardziej zazdroszczę tego okienka nad biurkiem. Ja mam niestety z braku miejsca, biurko pod ścianą - tyłem do okna. Ale może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń