poniedziałek, 6 lipca 2015

Góra -> dół

O tym, że latem ilość "gatek" może być gigantyczna, a i tak ich w końcu zabraknie - wie każda mama malucha :)
Bo:
- zalane,
- zapaćkane,
- przetarte,
- znów zalane,
- najzwyczajniej w świecie brudne,
- i zalane po raz kolejny....
Nie wiem, czy Wasze dzieciaki też to mają, ale mnie się trafił jakiś Wodnik Szuwarek, który ZAWSZE, ale latem to już szczególnie, uwielbia taplać się w wodzie.

Na szczęście trafił mi się też mąż, który od czasu do czasu pozbywa się z szafy koszulek, całkiem jeszcze dobrych, tylko dlatego, że mu się znudziły (lub - rzadziej na szczęście - "skurczyły się w praniu").

A takie koszulki idealne są na gatki.


Gatki proste, ale do zadań specjalnych. Bo mają:
- okryć, ale
- nie krępować, oraz
- nie przegrzać, ale
- nieco zakrywać (kolana np., żeby je choć trochę osłonić podczas rajdowania z samochodzikami po dywanie), a ponadto
- jako tako wyglądać.


Gatki są niemal do bólu proste. Od całkowitych prostaków odróżniają je wyłącznie, jakże wspaniałe, kieszonki na tyle.


Kieszonki, które wpadły mi do głowy w niemal ostatniej chwili. Naprawdę, strasznie mi się podobają (zarówno na samych gatkach, jak i na gatkach wdzianych na użytkownika) - mała rzecz, a cieszy :)


Oczywiście daleko im do perfekcji , ale trzymają się i spełniają swą rolę urozmaicacza powierzchni tylnej. Najpierw chciałam spasować je z paskami tła, ale byłyby wtedy za wysoko, albo za nisko. Stwierdziłam więc, że daję niedbałe przesunięcie ;)


Zarówno górny brzeg kieszonki, jak i dolny brzeg nogawek mają oryginalne wykończenie koszulki - co szalenie ułatwia pracę w przypadku nie posiadania owerloka 5-nitkowego :)


Bo gatki z koszulki wykrawa się tak:


Wykrój "skonstruowałam" (czyt.: odrysowałam z innych gatek) sobie w zeszłym roku. I nadal się sprawdza. Krojąc dodałam tu i ówdzie po centymetrze i jest akurat. 
No, długość nieco ewoluowała - w zeszłym roku spodenki były "do pół łydy" w tym są "za kolanko". Jeśli chce się dłuższe to oczywiście łatwo da się to zmienić układając je ciut wyżej na materii koszulce ojca.


Trzy szwy owerlokiem, obrzucenie nim górnego brzegu, plus podłożenie go elastycznym zygzakiem, wciągnięcie gumy - czyli jakieś 20 minut roboty, z czego 5 to zszywanie gumki ręcznie ;) - i voila!


Nowe spodenki mogły iść dziś do żłobka :)
A mama może wyciągać kolejne koszulki z szuflady ojca ;)

5 komentarzy:

  1. Super pomysł na wykorzystanie polówki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spodenki wróciły wczoraj w takim stanie ("dużo graliśmy w piłkę, wies?"), że spokojnie mogę obrabiać kolejną ;)
      tym razem ciemną ;)

      Usuń
  2. fajne pomysły! Koszulka-spodenki i reszta też. Bardzo lubię tu zaglądać i cieszę się, że mam pretekst, żeby częściej.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och! jak ja to lubię, gdy ktoś to miejsce lubi :)

      ze swojej strony mogę obiecać, że tych pretekstów powinno być teraz więcej (tfu! tfu!, żebym nie zapeszyła!), bo jakoś mnie wena na szycie dopadła :)

      Usuń