Przynajmniej w kategorii "jedzenie" ;)
Jak dla mnie botwina sama w sobie byłaby wystarczającym powodem istnienia upałów. A przecież jest jeszcze tarator! ;)

Na życzenie Spinki - przepis.
Dla dwóch żartych osób:
2 duże kefiry (takie jakie lubicie, ja biorę Kościan 0%)
1 pęczek botwiny
1 pęczek cienkiego szczypioru
1 pęczek naci pietruszki
1 pęczek koperku
4 jaja
sól, pieprz, odrobina soku z cytrynyBuraczki z botwiny obrać, utrzeć na tarce o dużych oczkach, wrzucić do garnuszka. Wybrać ładniejsze łodygi i liście (ok 1/3 całości z pęczka), pokroić łodygi w kosteczkę, połowę lisci w paseczki(resztę wyrzucić). Dołorzyć do buraczków, zalać wodą (tylko tyle, żeby przykryło), gotować przez ok 10-15 min. Wstawić garnuszek z burakami do lodowatej wody i mieszać do ostygnięcia. W czasie gdy buraki się gotują drobno posiekać zieleninę. Wymieszać z kefirem. Dodać wystudzone buraki wraz z sokiem. Wymieszać, przyprawić odrobiną soli i pieprzem oraz sokiem z cytryny. Wstawić do lodówki na min. pół godziny. Podawać z przekrojonymi na połówki jajami na twardo.
PS. W dziedzinie ogórków małosolnych odniosłam dziś spektakularny sukces - w pracy określono je jako
mistrzowskie!