Są takie obszary działalności Bogini Domowego Ogniska, w których - niestety/stety* - nie sprawdzam się zbyt dobrze.
* niepotrzebne skreślić. Dlaczego prawidłowe - w zależności od oczekiwań i osobistych skłonności - mogą być obie opcje wyjaśni się za chwilę :)
Generalnie: gotuję (nieźle ponoć), sprzątam (ostatnio mniej, ale daleko nam do domów, które musi ratować Perfekcyjna Pani Domu), piorę (to akurat kocham, mniej układanie w szafach...), szyję, dziergam, reperuję, dbam o ogólny ład finansowy, miłą atmosferę i plany na weekend :) Z chęcią też przyjmuję gości.
Jednego NIE robię prawie nigdy - nie piekę. Nie potrafię, nie kręci mnie, nie odczuwam potrzeby. A ponieważ gotowe wyroby mnie nie zadowalają (wystarczy przeczytać skład by się zniechęcić do jakichkolwiek ciastek kupnych) - prawie nigdy nie ma u nas "słodkiego".
Co nie oznacza, że na słodkie nie ma chęci... ;)
Drugą moją idolką (poza Antheą oczywiście, BTW nie wiem jak w ogóle można wpaść na pomysł by w polskiej wersji programu "grał ją" ktoś inny, przecież to o nią w tym chodzi!) jest Martha S. :)
I to dzięki jej programowi pojawiło się u nas ostatnio to:
Ciasteczka owsiane z bakaliami i czekoladą. Niebo w gębie. I w dodatku - każdy potrafi je zrobić. Serio, jeśli mi się udało - uda się największej kuchennej niezdarze :)
Oczywiście oglądając program przepisu nie zanotowałam, z pamięci (wzmocnionej dzięki Ginko ;) ) i na oko zrobiłam zakupy - jak się okazało całkiem nienajgorsze - a później odszukałam w necie jakiś przepis na owsiane ciastka Marthy. Nie znalazłam "tamtych", ale zbliżone owszem. Znalazłam w Kuchni Agaty (przepis podam za nią, ale dodam swoje uwagi i obserwacje)
Składniki (na ok. 45-55 sztuk, w zależności od rozmiaru):
- 1 i 1/2 filiżanki mąki pszennej (Agata pisze, że filiżanka ma ok. 240 ml, ja odmierzałam takim "ciut większym" kubkiem)
- 1 łyżeczka
sody- nie miałam, dałam proszek do pieczenia w zbliżonej ilości - 1 łyżeczka soli (koniecznie!)
1 filiżankamasła - dałam kostkę osełki czyli ciut większą niż zwykła, moja miała 300g3/4 filiżanki brązowego cukru- nie miałam, całkiem pominęłam- 3/4 filiżanki białego cukru - dałam mniej ciut, następnym razem chcę zastąpić miodem, mniej więcej połową szklanki, bo ciastka nadal były słodkie mimo pominięcia cukru brązowego
- 2 jajka
- aromat waniliowy - miałam mało, dałam więc też trochę cukru waniliowego, następnym razem pewnie zrezygnuję albo kupię wanilię w laskach
- 2 i 1/2 filiżanki płatków owsianych
1 i 1/2 filiżankirodzynków - dałam bliżej nieokreślone, ale niemałe ilości rodzynek, posiekanych w spore kawałki suszonych śliwek i fig, tak po niecałej paczce każdego dodatkugarść groszków z gorzkiej czekolady/drobno pokrojonej czekolady - dałam 1/3 tabliczki
- + z konieczności, bo strasznie to wyszło gęste, trochę mleka. Ile? No tak kilka chlustów :)
Przygotowanie:
Masło ubić z cukrem na lekką masę (tu moja uwaga - następnym razem masło najpierw rozpuszczę - cała masa wychodzi baaaardzo gęsta, wręcz ciężko ją wymieszać, myślę że ten zabieg może sprawę ułatwić). Wbić do niej kolejno jajka oraz dodać wanilię. Krótko wymieszać. Wsypać mąkę wymieszaną z sodą, połączyć z maślaną masą. Wmieszać płatki owsiane, bakalie oraz czekoladę.
Masło ubić z cukrem na lekką masę (tu moja uwaga - następnym razem masło najpierw rozpuszczę - cała masa wychodzi baaaardzo gęsta, wręcz ciężko ją wymieszać, myślę że ten zabieg może sprawę ułatwić). Wbić do niej kolejno jajka oraz dodać wanilię. Krótko wymieszać. Wsypać mąkę wymieszaną z sodą, połączyć z maślaną masą. Wmieszać płatki owsiane, bakalie oraz czekoladę.
Z
ciasta formować kulki (każą z łyżki stołowej masy), układać na papierze
do pieczenia, lekko spłaszczając dłonią.
Mnie się "kulki" nie udały, wykładałam "paćki", które później usiłowałam jakoś uformować, ze średnim powodzeniem :) Moja rada - lepiej by były jednak nie za duże (moje maja koło 5cm średnicy i centymetr grubości), stołowa łyżka powinna więc być raczej niepełna.
Piec ok. 10-12 minut w 170°C. Po wyjęciu z pieca pozostawić na ok. 5
minut na blasze, po czym przełożyć na kratkę - do ostudzenia ciasteczek.
Ciastka są rewelacyjne! Z zewnątrz chrupiące (zwłaszcza tuż po upieczeniu), w środku lekko wilgotne. Mają wyraźny owsiankowy posmak, są słodkie, ale nie ZA słodkie i świetnie sycą - do kawki wystarczą dwa by człowiek był szczęśliwy. Zatem - szczerze polecam!
A z frontu drutowego? Dziś oszlifowałam, wyczyściłam i użyłam drutów do blokowania! Ha!
Fogginko jest gotowa, jeśli pogoda pozwoli - jutro zrobimy jej sesję. A z dzisiaj szoty kota, który postanowił pobawić się w Strażnika Schnącej Chusty :)
A jaka była prawdziwa przyczyna jej wielkiej chęci niesienia pomocy dziewiarkom przy pracy? Drut! Straszliwie była zaintrygowana, były przyczajki, wysuwanie łapki i próby pożarcia!
Widzicie jakie mam ładne ząbki? (do kota też pasuje, ale mam na myśli chustę :) ) To dzięki Wam!
Ząbki fachowe! *^v^* Widzę, że zabezpieczyłaś chustę ręcznikiem z wierzchu, więc kot miał izolację. Moja poprzednia koteczka kładła się na mokrych blokowanych wyrobach i w nosie miała wilgoć, a podobno koty nie lubią, jak im mokro... ~^^~
OdpowiedzUsuńCiastka zachęcające, może wypróbuję, bo mi się mąż rozchorował i siedzi w domu, będzie miał co pogryzać przed konsolą do gier. *^v^*
Ja bardzo przepraszam. Jadłam Twój wypiek i Pan Mąż miał słuszne obawy, czy wypieku wystarczy na zaś. Więc może Cie nie kręci i nie odczuwasz potrzeby, ale na pewno potrafisz!
OdpowiedzUsuńNa ciacha wszystkie składniki w domu mam, chyba będzie pieczenie... :)
Też takie pieczemy!!! Podobnie jak Brahdelt zastanowił mnie ręcznik na wierzchu robótki, a raczej wielka grzeczność Twojego czworonoga. Mały na widok czegokolwiek przykrytego czymkolwiek, bez sekundy zastanowienia wkopałby się między warstwy :))) W moim przypadku już bezpieczniej zostawiać schnące chusty na żywca.
OdpowiedzUsuńWitaj! Robie podobne cistka, u mnie nazywają się " ze smieciami" Dodaje wszystko co akurat mam. Np. ziarenka słonecznika, sezam, pestki dyni. Bązowy cukier tez, wg. mnie dodaje on specjalnego glębokiego smaku. Spróbuj. Pozdrawiam Anka480z blogu http://anka480.bloog.pl/?ticaid=6dc1a
OdpowiedzUsuńpieczcie, pieczcie, warto!
OdpowiedzUsuńBrahdelt, moi Rodzice mają kota, który kochał kąpiele kiedy był mały :) więc ta teoria z niechęcią do wody jest mocno naciągana ;)
Agatko, oj szarlotka, prostacka taka. Ja mam na myśli PRAWDZIWE wypieki, jak Twój piernik na przykład... (nie planujesz niebawem?)
Intensywna, moja/nasza Kota jest bardzo grzeczna: włóczki jej nie interesuje, robótki ignoruje całkowicie, jedynie na druty i żyłki od nich rzuca się czasem. A ręcznik bardziej po to, żeby mi kłęby kurzu walające się po chacie w ten moher się nie wbiły podczas schnięcia ;)
anko80, no właśnie, chyba zrobię też wersję bardziej "nasienno-wytrawną" :)
Pokazywanie takich apetycznych wypieków wiecznie głodnej kobiecie karmiącej powinno być karalne!!!
OdpowiedzUsuńmuszę znaleźć czas i piec! piec! piec!
Goniu, przepraszam! Cóż mogę powiedzieć - zemścisz się po maju ;)
OdpowiedzUsuń