Teraz takie maile już do mnie nie docierają (ciekawe co się stało?) ale kiedyś często trafiały do mojej skrzynki "prośby" w stylu "prześlij/daj mi wzór na ten sweterek"...
Jeśli wzór należał do znalezionych gdzieś w sieci - odsyłałam tam. Jeśli pochodził z gazetki z moich zbiorów - podawałam na nią namiar (numer, rok). Nie jestem święta, zdarzało się, że "dzieliłam się" wzorem... Ale im więcej o tym myślałam, tym bardziej mnie to mierziło.
No i z czasem problem rozwiązał się trochę sam (przynajmniej w kwestii "skąd to pochodzi"): najpierw zaczęłam od razu podawać źródło wzoru pokazując gotową rzecz, a odkąd jestem na ravelry większość inspiracji czerpię stamtąd, naturalne więc jest linkowanie do galerii danego modelu.
Przy czym - zdarza się mi to dość często - nie zawsze "moja produkcja" i "wzór" to jedno i to samo. Na ogół po prostu to co robię wygląda "prawie jak", bo zwyczajnie nie umiem trzymać się opisów czy schematów w 100% (nawet swoich, jak się okazało). Jednak i w takich przypadkach odsyłam do "inspiracji".
Bo doceniam to, że ktoś ten wzór musiał wymyślić, spisać, sprawdzić, przetestować...
I dlatego (między innymi) niechętnie robię coś "na sprzedaż" - bo jakoś nie wyobrażam sobie sprzedawania rzeczy, która NIE JEST w 100% moją własnością.
I dlatego drażni mnie, kiedy - np. przeczesując allegro zainspirowana dyskusją o cenach, która toczy się u Yadis - trafiam na ofertę chusty (BTW - kup teraz za 50 zł!!), podpisaną "chusta jest całkowicie mojego autorstwa", gdy nawet ja widzę, że to Gail...
I dlatego też popieram akcję Truscaveczki "Doceniam - nie kradnę" - podpisujmy autorów wzorów pod naszymi dziergadłami. To naprawdę niewiele zachodu, a wiele znaczy. O!
PS. Nie dam sobie nic poucinać, że zawsze wszystko podpisywałam... Moje blogowanie trwa już parę lat, bytność w sieci jeszcze chwilę dłużej, a w tym czasie naprawdę wiele się zmieniło (i we mnie i ogólnie w internetowych nawykach), ale od jakiegoś czasu - jak myślę - nie jest źle :)
Źle o ludziach staram się nie mysleć, więc miejmy nadzieję że "chusta jest całkowicie mojego autorstwa", to chodziło o to, że pani samodzielnie wykonała - od nabrania oczek, po schowanie nitki końcowej :)
OdpowiedzUsuńJa mam problem z głowy - jestem takim profanem dziergania, że...nie umiem czytać opisów nawet:) Owszem, chętnie coś tam oglądam, czasem coś mnie zainspiruje,czasem pomysłem swetra,jest część fasonu bluzki (szytej, z materiału)i częśćczaegoś, co na kimś obcym wprzelocie widziałam na ulicy. Nigdy niczego nie rozpisuję, wszystko robię miarą najlepiej mi znaną - "na oko", oddając się radosnej improwizacji. Tak więc powinnam t ochyba na blogu swoim napisać, i jak autor książki wpisać regułkę, że to moja improwizacja otaczającej rzeczywistości a "wszelkie podobieństwo jest przypadkowe i niezamierzone"
Też miałam takie prośby mailem o wzory, czasami nawet z książki Kim H., która jeszcze nie zdążyła zostać wypuszczona do sprzedaży i były tylko zdjęcia projektów!... *^v^* Teraz nauczyłam się, że zawsze piszę "wzór do kupienia tutaj:" i daję link.
OdpowiedzUsuń