Wreszcie wydziergałam coś dla siebie!
Ostatnią taką robótką była Fogginko, i muszę przyznać, że całkiem mi już tego brakowało.
Pomysł na tę bluzkę pojawił się, kiedy z Morza Północnego zostało mi ok 1,5 motka włóczki, ból rąk niemal całkiem ustąpił i trzeba było czymś te ręce natychmiast zająć.
Nie obyło się, rzecz jasna, bez przebojów - półtora motka skończyło się za szybko, bluzka sięgała zaledwie do talii, a nie oszukuję się, że tuż po rozpakowaniu będę miała ochotę prezentować brzuch światu (zwłaszcza, że nigdy wcześniej też nie miałam takich ciągot ;) )... Tam gdzie kupowałam swoje motki ten odcień akurat "wyszedł"...
Przeszukałam net i okazało się, że mają go w fastrydze, czyli u nas, w Poznaniu. Mąż został natychmiast pchnięty po zakup - takie ostatnie zachcianki ciężarnej ;)
I co? Jajco! Dokupiony motek był z innej partii i oczywiście miał inne odcienie :/ Ale pomógł mi podjąć decyzję - kończę z tego co mam, najwyżej uszyję sobie do kompletu spodnie z podwyższonym stanem!
Z nowego motka uszczknęłam kilkanaście metrów na zakończenie i wykończenie dołu.
Z nowego motka uszczknęłam kilkanaście metrów na zakończenie i wykończenie dołu.
Choć niby mnie nie przekonywały paski batikowe w ubraniach stwierdziłam "ryzyk-fizyk, w końcu to tylko zapchajdziura"...
Muszę przyznać, że efekt mnie zaskoczył! Mega pozytywnie.
Model: raglan od góry, z przodem formowanym rzędami skróconymi
Włóczka: Alize Diva Batik Design, kolor 3244, ok 1,5 motka
Druty: KP 3,5 mm, szydełko 2,5 mm
Dekolt został nabrany metodą prowizorycznego nabierania zupełnie prosto, w ilości oczek (od połowy tyłu) 20|20|40|20|20. Początkowo wydawał się dość mały, ale po zastosowaniu wszystkich zabiegów wykończeniowych (o których później), jest akurat. Trochę pobawiłam się wykończeniami - żeby nie było ani za ciasno, ani za luźno. Wyszło w sam raz.
Żeby zaś nie było za nudno - trochę urozmaiciłam raglan, co kilka rzędów dodając oczko narzutem (generalnie dodawałam z poprzecznej nitki).
Rękawek jest malutki - w zasadzie, prócz raglanu, składa się wyłącznie z plisy wykończenia (jak wszędzie robionej francuzem).
Największym udziwnieniem całości jest zakładka na biust modelowana rzędami skróconymi - nie da się ukryć, że jestem (chwilowo) bardziej biuściasta niż zwykle, więc postanowiłam, że nie będę się przesadnie opinać, tylko zrobię tam niezobowiązujący zapasik miejsca :) Dziergałam ją na czuja i na oko, ale wyszło ok i zdaje się spełniać swoje zadanie.
No i teraz owe tajemnicze zabiegi wykończeniowe :)
Nic specjalnego - po prostu po wydzierganiu i wymoczeniu bluzeczki w niemal wrzącej wodzie z dodatkiem płynu do płukania oraz jej wysuszeniu, potraktowałam ją lekko nagrzanym żelazkiem z parą. Niestety taka kombinacja ustawień powoduje przy moim żelazku zalewanie prasowanej rzeczy wodą od czasu do czasu, przy śnieżnych bielach więc nie polecam...
Warto było trochę się pomęczyć, bo dzianina bardzo na tym skorzystała! Po pierwsze stała się cudnie lejąca. A po drugie wydłużyła się akurat o tyle ile chciałam, dekolt nabrał pewnego luzu, ogólnie jest idealnie!
Przymierzyć mi się ją udało, nawet - o dziwo! - naciągnąć na Brzucho. Ale pokazywać Wam jej tak nie będę. Póki co więc fotki wieszakowe, a jak czas nadejdzie to machniemy sobie wspólną sesję, Bryza i ja.
Bo coś czuję, że będziemy się lubiły tego lata - jest super przewiewna, miła w dotyku (mimo tego, że to sztucznizna, mikrofibra), no i błyskawicznie schnie. Dziś zajęło jej to niecałą godzinę, na wietrze, ale za to w chłodzie :)
Mam jeszcze ocalały motek Divy z drugiego kocyka, może dokupię do niej jakiś intensywniejszy kolorek i machnę drugą taką bluzeczkę, bo naprawdę podoba mi się to co wyszło. No i cena - całość kosztowała jakieś 12-13 zł :)
Na razie jednak zabieram się za dawno już naobiecywany sweterek dla Emi. Zapowiadałam go już w poprzednim poście, ale jakoś ten nieskończony bryzowy projekt nie dawał mi spokoju...
A co z dokupionym motkiem? A chyba sobie szal machnę z niego, albo może coś szydełkiem wydziergam - na bank się nie zmarnuje.
A co z dokupionym motkiem? A chyba sobie szal machnę z niego, albo może coś szydełkiem wydziergam - na bank się nie zmarnuje.
edit:
Kota, na życzenie Zulki. Korzystająca ze słońca i przewiewu jednocześnie :)
Oraz dowód na to, że wykorzysta naprawdę każdy kawałek nasłonecznionej przestrzeni. Nawet w zawieszeniu ;)
Tak czułam że skończysz ją jeszcze przed :) Wygląda bardzo fajnie i przewiewnie, szkoda że nie ma tych zdjęć z Brzuchem :) Pozdrawiam cieplutno
OdpowiedzUsuńoj z tym Brzuchem, to by sporo straciła. nie żeby był niefajny, ale jakoś dziwnie deformuje jej fason ;)
UsuńWe fragmentach wygląda świetnie. Kolorystycznie bardzo ciekawie, ładnie się te paseczki poukładały. Ale kot dzisiaj bije wszystko na głowę :)))
OdpowiedzUsuńpaseczki częściowo są wynikiem układu kolorów w motu, a częściowo moich poczynań, czyli wycięcia odpowiedniego fragmentu na rękawki :)
Usuńale fakt, że wyszły nad wyraz przyjemne
a kota codziennie nas jakąś pozą uraczy :)
No i szybko się udłubała :) Wygląda świetnie, lubię takie kolory :)) Muszę się przyznać, że ja też lubię niektóre dziergadełka potraktować żelazkiem, wtedy robią się jakby wiatrem podszyte i lejące :))
OdpowiedzUsuńidealnie to określiłaś! nie sprawdza się to na wszystkich włóczkach, czasem mięsistość jest jednak pożądana, ale niekiedy żelazko jest niezastąpione
UsuńFajnie wygląda! Nigdy nie robiłam "powiększenia na balkony", ciekawe, czy bym potrafiła :)
OdpowiedzUsuńto był mój pierwszy raz i wyszło ok.
Usuńa szczegółowo opisała to kiedyś Fiubzdziu na "drucie pomocniczym". dasz radę!
Piękna Bryza. A to coś na czym się znam. Pozdrawiam. B.Ryzy
OdpowiedzUsuńAle szybko Ci to poszło! :) Bluzeczka faaajnaaa.. chyba się na coś podobnego skuszę, bo od jakiś dwóch miesięcy Diva u mnie leżakuje, tylko zielona;] Miał być sweterek, ale w końcu kobieta zmienną jest..;>
OdpowiedzUsuńjak się dniami całymi tylko siedzi i czeka to szybko idzie dzierganie... ;)
Usuńbo wszystko musi się doczekać na swój czas. czasem właśnie po to, żeby koncepcja się wyklarowała
Świetnie się skitrała na tej szafce :) Bryza suuper, kolory moje, ostatnio zdradzam zielony z niebieskim :) A co z chustą z estońskiej ? bo mnie ciekawi, jak się z niej dzierga :)
OdpowiedzUsuńta cholerna estońska jakoś mi nie idzie... nie chodzi o włóczkę, fajna jest, robi się miło, ale jakoś tak nie wiem - czy pomysł zły, czy czas nieodpowiedni wybrałam. w końcu ją zafoliowałam, teraz leży i czeka
Usuńtrzeba tylko na przewężeniach nitki uważać - ja sobie raz naciągnęłam, żeby zobaczyć jak się wzór układa i mi nić na brzegu poooszła!
i było prucie
mi kolory też podeszły, choć nie dla mnie mąż wybierał :)
Świetna bluzeczka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Maja
no i co Ty weźmiesz ze sobą na porodówkę? ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie kumam tego 'zapasiku miejsca" (późno już...), poczekam z myśleniem, aż zobaczę na Tobie :P
:*
Agata, no coś ty? :-) "Zapasik miejsca" na produkcje mleka dla małego W. :-)
UsuńLete, tyle to skumałam, tylko jak to jest zrobione i jak leży na mleczarni, to mnie ciekawi ;) na razie cierpliwść mam, poczekam, zobaczę naocznie ;)
Usuńjuż Ty się, Agatko, nie bój - nowa robótka już w toku :)
Usuńa zapasik miejsca (choć wiem, że moja mleczarnia to nie jest może go godna ;) ) to po prostu kilka rzędów na przodzie więcej niż na tyle, dzięki czemu mi się dzianina układa, a nie podnosi w okolicach pępka
te rzędy widać na tym białym - z przodu jest go więcej niż z tyłu :)
Godna, nie godna... Ty jeszcze zobaczysz, że mleczarnia potrafi być naprawdę imponujących rozmiarów. I wcale nie musi ten "potencjał" tak się w oczy wcześniej rzucać :-)
UsuńOj, Lete, potencjał to Iza ma, nie będąc nawet kobietą (prawie) dojną ;)
UsuńNo leję z tych Waszych gadek :)
UsuńOk, literkę mam obecnie imponującą, ale to wyłącznie dzięki zatrzymaniu się z obwodem :)
Swoją drogą - wiecie jak trudno kupić "karmnik" w obwodzie 65?
btw, widziałaś karmniki Hotmilka? Boskie!
UsuńNo, faaajne
UsuńPoza ceną :) Dlatego osobiście wybieram alles.pl :)
Ja mam dwa Allesy (jeden z miękkimi fiszbinami, są super), ale dla mnie on ma jakąś dziwna rozmiarówkę. Hotmilka poszukaj na Ebayu, tam ceny są znośne.
UsuńPod światło widać, że to lekkie i przewiewne, w sam raz na lato, jakie nam a tym roku zapowiadają - upalne... *^v^*
OdpowiedzUsuńna takie właśnie liczę
Usuńw ogóle się zanosi na to, że będę mogła w tym roku ponosić ciuchy, które w poprzednich latach "grzały ławę", bo były zbyt mało biurowe. teraz, kiedy planuję duuuużo spacerować, będzie okazja by je nosić, ha!
bluzeczka rewelacja...pewnie to ukad tego melanzy\u nadaje jej taki urok...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńdokładnie tak - ta włóczka sama "robi" efekt. i jeśli ktoś takie paski lubi, to polecam
UsuńTak mnie dzisiaj z niewyspania łeb nawala, że napiszę tylko: "fajowska". :-)
OdpowiedzUsuńI ano właśnie - co będziesz dziergać na porodówce?
po pierwsze cieszę się, że dzisiaj już jest lepiej z głową :)
Usuńpo drugie - mam ostatnio jakąś fazę na druty, kolejna robótka jest więc już w toku, a ja jestem bezpieczna :)
Dzięki! Kota jest cudna, szczególnie w zawieszeniu. A skoro moje życzenia się spełniają, to ja poproszę bluzeczkę w całości.
OdpowiedzUsuńhehe, sprytne zagranie :)
Usuńbędą będą, obiecuję. ale "po"
Niezmiennie zachwycają mnie Twoje idealne i niezwykle precyzyjne dzianiny...bluzka super! Niezmiennie zachwyca mnie również kota!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego.
dziękuję. się rumienię (precyzyjnie) :D
Usuńjak równiutko wyszła ;) bardzo mi się podobają kolory, sama też ostatnio polubiłam batiki;)
OdpowiedzUsuńprzed płukaniem i prasowaniem wcale taka równiutka nie była - patrz poprzedni post. jednak czasem dzianina wymaga dodatkowych zabiegów :)
Usuńwidziałam Twoją sukienkę. odesłała mnie wczoraj na dłuuuugi czas do e-dziewiarki :D
Nie wiem, czy to nie "uwłacza" dzianinie, ale wygląda jak z maszyny! :) Piękny mix kolorów i jak zwykle perfekcyjne wykonanie.
OdpowiedzUsuńnie uwłacza, wiem co masz na myśli. a przynajmniej tak myślę :)
Usuńkolory to zasługa nie moja, ale dziergać się faktycznie starałam równo (zwłaszcza, że jak na tę włóczkę miałam grube druty, 3,5 mm)
Uwłaczanie uwłaczaniem ale jak inaczej pochwalić staranność wykonania? Wiadomo że nigdy nie zdołamy zrobić idealnych oczek, idealnego szwu bo tak potrafią tylko maszyny (chociaż przy szyciu sporo zależy od nas) i moim zdaniem jeżeli ktoś mówi nam że rzecz czy danie wykonane przez nas jest jak kupne czy maszynowe to nie ma co się obrażać bo to tylko świadczy o naszej staranności i dbałości o szczegóły. A bluzeczka śliczna. Pozdrawiam.
Usuńależ ja tak to właśnie odbieram - jak pochwałę staranności :D
Usuńosobiście bardzo cenię takie komplementy, albo kiedy ktoś nie jest w stanie stwierdzić, że dana rzecz jest robiona ręcznie. zwłaszcza że wiem, że choć wygląda "jak ze sklepu" - "w sklepie" się takiej nie dostanie :)
Zapowiedź bluzeczki całkiem, całkiem, ale ja proszę o zdjęcia 3d :)
OdpowiedzUsuńto nie zapowiedź, to gotowa bluzeczka :D
Usuńoj, teraz to by były bardzo trójwymiarowe ;P
cierpliwości, moje drogie, wszystko będzie - w swoim czasie...
Ale śliczna bluzeczka, od dawna bym taką chciała, a jakoś nie mogę się zabrać. I na divę też się przyczaiłam. Chyba mnie zmotywowałaś :-))) Twoje zdjęcia są magiczne, serio serio... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzabieraj się, łatwe toto, szybko się dzierga, efekt - jak widać - siępodobający :D
Usuńwłaśnie kupiłam dziś kolejny motek divy, coraz bardziej lubię tę włóczkę :)
aż "magiczne"? dziękuję, ale lekko się rumienię :)
pozdrawiam też :D
Ale jestem ciekawa jak będziesz wyglądała w tej bluzeczce, pewnie szybko zleci i ani się obejrzę jak już będziesz w niej pozować do blogowych zdjęć!
OdpowiedzUsuńA pomysł prosty i fajny. Idealnie się wpisuje w koncepcje mojej garderoby "do biegania z wózkiem". więc znów czuje się zainspirowana Twoim blogiem:):)
A szkoda, że nie na brzusiu pokazałaś, chciałoby się ją i Ciebie zobaczyć w pełnej krasie:)Zdróweczka!
OdpowiedzUsuń