Zacznę, przekornie, od końca :)
Trwają u nas ostatnio wszelkiego rodzaju przemeblowania, reorganizacje i inne takie. Przy okazji porządkujemy nieuporządkowane, dokupujemy niezbędne (lub choćby pożądane) i upiększamy - w naszym odczuciu - zwyczajne.
Źródłem i przyczyną wszelkich zmian jest oczywiście Dzieć, choć - chwilowo - obszar działań od jego "okolic" się oddalił. Albo inaczej... zmiany zataczają coraz szersze kręgi ;)
Tak czy siak pojawienie się nowego umeblowania spowodowało konieczność ograniczenia dotychczasowego (Brat się ucieszył z pozyskanego regału ;) ), to zaś konieczność przeanalizowania zawartości regałów pozostałych (co zmusi mnie w najbliższych dniach do intensywnych działań na allegro ;) ) i poprzestawianie niemal całej ich zawartości.
A zawartość trzeba jakoś okiełznać. Póki półka ma boki - sprawa jest prosta. Gorzej, gdy boków brak. Tym gorzej, jeśli przewalająca się książka mogłaby ze znacznej wysokości spaść na głowę relaksującej się w ulubionym fotelu Pani Domu.
Łatwo powiedzieć - okiełznać. Gorzej kiedy ma się wizję okiełznania, a - niezawodny dotąd i (wciąż) ukochany - sklep szwedzkiej firmy na I. nie dysponuje czymś choćby zbliżonym...
Wówczas przydaje się mąż. Mąż pomysłowy, warto dodać :)
Jakiś czas temu mężowi został pokazany tutorial i zgłoszone zapotrzebowanie, mąż zaś natychmiast kliknął się na zakupy i zgromadził potrzebny materiał. Dlatego też wczoraj późnym wieczorem, tuż po głośnym wykrzyczeniu imienia obcej baby (na szczęście od dawna już "niegroźnej" - Eureki*), mógł zrealizować, dosłownie w kilka minut, swój plan i w ten prosty sposób wielce uradować Panią Domu aka małżonkę.
Ograniczniki-wsporniki idealne wyglądają tak
To nie koniec zmian w kąciku wypoczynkowym. Reorganizacja jest znaczna, pojawiły się elementy nowe, no i jest szansa, że wkrótce pojawi się pokrowiec kanapowy. Choć lęk przed szyciem nie zmalał ni trochę, to na korzyść tego projektu przemawia fakt cierpnącej ostatnio ręki, co wydatnie utrudnia dzierganie (Morze Północne jest zagrożone...), nie powinno zaś stanowić przeszkody przy szyciu maszynowym. Mam nadzieję...
Ech, uroki przyszłego macierzyństwa, witajcie ;)
Tak czy siak - jeśli nastąpią postępy w pracach nie omieszkam ich udokumentować :)
To było DIY pierwsze, jak każde w tym poście - trochę oszukane, wszak nie moje ręce je wykonały ;)
DIY drugie będzie na temat "jak zapewnić sobie urocze popołudnie?" Przepis jest prosty: należy wziąć jedną Agatę, wpaść z nią na pomysł, a następnie publicznie określić datę i miejsce zbiórki. Rezultat: wyborny!
W sobotnim spotkaniu udział wzięły (od mojej lewej i zgodnie z zegarkiem):
Agata Współodpowiedzialna (złośliwie wybrałam to zdjęcie, ale na drugim się NIE UŚMIECHAŁA i mogłybyście jej nie poznać...)
Phanelopsis, czyli Eliza (która nie ma bloga - jeszcze...), a dzierga bardzo fajnie
Zuzik, która powalała cierpliwością przy nawlekaniu koralików. I pokazała bransoletki, od których zachciało mi się też nawlekać koraliki :)
Berga, z którą się z 200 lat nie widziałam! I która, prócz robienia witrażowej biżuterii, także sztrykuje.
Theli, z której najchętniej byśmy zerwały jej piękną, alpakową sukienkę ("jak ze sklepu" ;) ) - no cudo!
I ja. Zdjęcie słusznie dokumentuje czynność pożerania Mega Ciacha, bo te kilka słupków, które machnęłam (a później sprułam), zupełnie nie zasługuje na miano porządnego publicznego dziergania :)
Niestety nie zabawiłam zbyt długo, ale wiem, że dziewczyny się nie krępowały i po opuszczeniu zgromadzenia przez "organizatorkę" bawiły się dalej. Ja zaś zostałam powieziona - w celach wypoczynkowych - do Rodziców. A tam czekał na mnie kolejny prezent DIY - najlepsze na świecie kanapki mojego Taty!
Przyznacie, że sobotę można zaliczyć do kategorii "udane"? ;P
* Eureka jako kobieta Archimedesa na zawsze pozostanie w mej świadomości, wszystko zaś przez ujrzany w dzieciństwie satyryczny rysunek...
Kobieto , ja mam szuflady od dwudziestu lat nieporządkowane, jest to ponad moje siły.... Moje dzieciaczki też tak mają - okazało się - tragedia rodzina? Zazdraszczam spotkania - moja pasja rękodzielnictwa jest osamotniona w małym podkarpackim miasteczku. Pozdrawiam cieplutko - Beata
OdpowiedzUsuńo jaaaa ale ja sięcieszę, że Was zainspirowałam :))))))))))))))
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc wasze ograniczniki baardzo mi przypadły do gustu i nie wykluczam pojawienia się takich u mnie.
ściski :*
ps. na widok kanapek aż mi ślinQa pociekła, mmmmmmmm aż pachną wiosną
Bosz, sałat i rzodkiewka na kanapce! Mój mąż byłby z Twojego Taty dumny! *^v^* (zawsze na mnie krzyczy, że nie kładę sałaty na kanapki, a ja wolę musztardę czy chrzan... ^^)
OdpowiedzUsuńŚwietna sobota, moja była zalatana, a po zalataniu mam chrypę, bo latałam w środku nocy po mieście, wracając na piechotę z urodzin koleżanki.
Bardzo sprytny pomysł z płytowymi ogranicznikami półki, rzeczywiście w sklepie I nie ma takich przyrządów, a w ogóle trudno znaleźć jakieś ładne/minimalistyczne/nie kiczowate. ~^-^~
Jak ja bym chciała, żeby ktoś mi takie kanapeczki zrobił :)
OdpowiedzUsuńSukienka na szczęście zerwana nie została :)
No, no przyjemna sobota :)A ja się pochwalę, ze skończyłam autko kocyk :)
OdpowiedzUsuń-----------------------------------
Zapraszam:
Para w kuchni.
Na turystyczny szlak!
Wszystkie DIY-e świetne! U mnie zbiorowe dzierganie będzie prawdopodobnie po świętach.
OdpowiedzUsuńPS Dobrze, że jestem po śniadaniu, bo bym się skręciła z głodu na widok tych kanapek :)
Izuss!
OdpowiedzUsuńRewelacyjne ograniczniki-wsporniki!
Fantastycznie to wygląda!:-)
Sobota baaardzo udana! Dziękuję!;-*
Kiedy następna? ;-)
Pozdrawiam serdecznie!:-)
Dziękuję za bardzo udany sobotni wieczór! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!:)
Ograniczniki dają rewelacyjny efekt!
A kanapeczki robią wrażenie:) Zjedliście wszystkie ( Ty i Brzuszek) czy podzieliliście się z kimś?;>
Czy Twój tata myśli może o dorobieniu sobie cateringiem, bo jakby co, to niech dostarcza na Róg Renifera jak w dym.
OdpowiedzUsuńŚlubny obiecał, że już nigdy, przenigdy i w ogóle nie ma takiej opcji, żeby zarażał w terminie kolejnych spotkań robótkowych. Na wszelki wypadek obiecałam mu, że będzie dostawał takie ciacha jak na zdjęciu i od razu zapytał, kiedy następny raz :)))
A ograniczniki rewelacja!!!
Ikeja kiedyś miała fajne podpórki do książek, taka prościzna - kawał drutu grubego pozginany odpowiednio, fajne toto, ale te Wasze są rewelka! pasują tam bardzo bardzo. Fajne rozwinięcie inspiracji ;)
OdpowiedzUsuńJak kiedyś zrobimy spotkanie pod chmurką, to zamawiamy u Twojego Ojca kanapki.
Na temat zdjęcia się nie wypowiem, uduszę Cię przy okazji :P
zmienia się Twoje mieszkanko, zmienia pięknie! co do sukienki i kieszeni to ja odłożyłam część oczek na druty z żyłką i przerabiałąm w okrążeniach, to coś jak rękaw tylko trzeba na dole zszyć i do środka wepchnąć ;)))... spokojnych Świąt ;))) pozdrawiam serdecznie A.
OdpowiedzUsuń