Post na blogu Martyny tak mnie zaczarował, że po prostu musiałam to upichcić.
Ponieważ oboje z M. nie przepadamy za potrawami gotowanymi z dodatkiem wina (ani żadnego innego alkoholu) w zasadzie potrawa jest tylko inspirowana tym, co wymyśliła Nigella. Zamiast wina zastosowałam bulion, do tego - o zgrozo! - z kostki. Wstyd, nie? ;)
Ale co mi tam - i tak było przepyszne! Oblizywanie paluszków i walka o ostatniego ziemniaczka - obowiązkowe!
Przepisu nie podaję - ja tylko zgapiałam od Martyny :)
A, bym zapomniała. Wprowadziłam jeszcze jedną innowację - ponieważ w ostatniej chwili skapnęłam się, że nie mam żadnego tymianku, zastąpiła go mieszanka do drobiu Knorra. I też było ok :)
o kurka... no nie ma innej opcji - to musiało być PYSZKA !
OdpowiedzUsuńteż cem taki obiad...
JA TEŻŻŻŻŻŻŻŻ!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHe he! Ostrzegam ten kurczak uzależnia :)
OdpowiedzUsuńczy ty chcesz kobieto mnie zabić?
OdpowiedzUsuńMam zaślinić się na śmierć czy jak?
Stanowczo jestem na nie z takim postami!
Kurna ide po coś do żarcia!!!
glup!
Izka, uśmiałam się przy tych Twoich pisadłach. Foch i tak jest, bo nie wedzialam o blogu...ale już mi przechodzi...
OdpowiedzUsuńZaraz Cię dopiszę do Przyjaciół na Strychu, niech inni też się ślinią i zazdroszczą. Całusy Anka
www.strychzksiazkami.pl
o mniam! te ziemniaczki tak pieknie wygladaja!!!! kiedyś takie sobie zrobiłam, znaczy wygladały ja te twoje:) jako, ze miesa nie jem, to na tych ziemniaczkach sie tylko skupiłam, ale pewnie całość pysznościowa!:P
OdpowiedzUsuń