sobota, 23 kwietnia 2016

Baza

Macie już dość dziergania?
Tak? A następny post znów będzie o nim... Spokojnie, następny - nie ten :)

Tym razem wracamy na chwilę do szycia. I to szycia "dorosłego", dla mnie.


Odkąd w moim szyciu i życiu pojawiło się szare tło nie mogłam wręcz przestać myśleć o wyprodukowaniu całego stada takich bluzek :)
O dziwo - okazało się, że znalezienie odpowiedniego materiału wcale nie jest aż takie proste. Albo nie odpowiadał mi rodzaj materii, albo kolor, albo wzór.
W końcu przestałam szukać materiału. Wpadła mi w ręce natomiast jedna rzecz, w której zobaczyłam potencjał >bycia materiałem<.


Tę "uroczą" szmatkę w rozmiarze XXL kupiłam w lumpeksie za złotówkę. Charakteryzowała się koszmarnym fasonem (jak ja nie cierpię półgolfów!) i fajnym, lejącym, ciężkim materiałem w baaardzo głębokim odcieniu granatu. Tak ciemnym, że prawie czarnym.
Dokładnie takim, jakiego od lat poszukiwałam jako tła do marynarskiego sweterka ;)
Została więc pocięta, częściowo przenicowana, obrócona górą na dół i zmieniła się w bazę nr 1.

Jak widać - tył ma ciut dłuższy, a przód krótszy. Częściowo wynikało to z dostępności materiału, częściowo było po prostu koncepcją na urozmaicenie.


Uwielbiam to, jak takie bluzki zmieniają się w zależności od dodatków. Na przykład po dodaniu pereł mogą się stać całkiem eleganckie. Nawet pozostając w towarzystwie dżinsów.


Fason najlepiej widać po przewróceniu jej na lewą stronę. 
Góra bluzki była wcześniej dołem - to pozwoliło mi zrobić obniżoną linię ramion (dół był po prostu szerszy niż góra, którą znacznie ograniczały na szerokości podkroje pach). Dzięki temu manewrowi mam ekstradługię rękawy.
A same rękawy powstały z rękawów oryginalnych (mocno je tylko zwęziłam), wykorzystałam nawet oryginalne podłożenie, bo mój czteronitkowy over takich nie czyni. 



Ponieważ mój Łucznik jest dość wrażliwy na nici, to muszę kupować te w dużych szpulach, dedykowane na overlocki. Niestety - jedna to minimum 6 zł, a do szycia trzeba czterech. Łatwo się domyślić, że wszystkich kolorów świata mieć się nie da.
Dlatego zwykle szyjąc overem dwie nitki w igłach zakładam dopasowane do materii, a dwie w motaczach (czy jak tam się te dynksy zwą) neutralne - najczęściej szare. Ciekawy wpis o szarych niciach do wszystkiego znajdziecie tu.


W efekcie mam dość widoczny od wewnątrz, a z zewnątrz wcale, szew.


Wyjątek zrobiłam dla dołu, który chciałam tylko przeszyć bez podkładania. Tu użyłam w igłach nici czarnych, a w motaczach granatu.


Gdy moja maszyna wróciła z przeglądu Pan Naprawiacz przekazał mi, via mąż, że mam korzystać z regulacji napięcia materiału. I zaczęłam to robić. Dzięki czemu ten superrozciągliwy i trudny w szyciu materiał nie sprawiał problemów. Nawet przy plisce dekoltu.


Na drugą bluzkę materiał kupiłam. Przypadkiem, w Bławatku. Na resztkach. Było tego tyle.


Tak, oszalałam i z 55 cm bieżących postanowiłam uszyć bluzkę. Z możliwie długimi rękawami. Za 5,44 PLN mogłam sobie poryzykować ;)


Jak widzicie - udało się :)
Tu już korzystałam ze swojego sprawdzonego wykroju, niemal dokładnie tego samego co przy bazie szarej. Jedyna zmiana polegała na rezygnacji z dolnej pliski - nie starczyło na nią materiału, więc brzeg znów jest tylko obrzucony.


Najbardziej podoba mi się w tym materiale jego nieokreślony bakłażanowo-śliwkowo-buraczkowy kolor.


Tu fason widać jak na dłoni. Muszę przyznać, że zmieszczenie się na tych 55 cm to BYŁ CZELENDŻ ;)


Na przykład - pliskę dekoltu musiałam kroić pod skosem i moooocno naciągać ;)


Całe szczęście po rozprasowaniu zupełnie nic się nie marszczy, a dzięki naciągnięciu pliska ładnie leży.


Kupując nici do tej bluzki na allegro niestety zupełnie nie trafiłam w kolor. Dlatego - jako nici główne poszła szarość (najbezpieczniejsza i najbardziej neutralna z tych, które miałam), a wściekła fuksja robi za ozdobę obrzucenia ;)



Muszę przyznać, że bardzo lubię te moje bazy. I baaardzo często je noszę - zwłaszcza do pracy, choć nie tylko.

 

Zdjęcia długo czekały na publikację - robiliśmy je jeszcze w styczniu chyba. Pamiętam, że było mi wtedy straszliwie zimno ;)




I - niestety - nie za ciepło jest nadal :/
Dlatego następnym razem będzie coś pozytywnie, wewnętrznie rozgrzewającego ;)

23 komentarze:

  1. No to kiedy mogę przyjechać na szycie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobra. I mam też coś, co mam potencjał i pewnie do góry nogami go wydobędzie.

      Usuń
  2. Rewelka! Obie mi się podobają ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja to nazywam "coś z niczego". Takie udane przeróbki bardzo cieszą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda.
      Ale przyznać muszę, że nie jest to mój ulubiony rodzaj szycia. Chyba głównie z tego powodu do takich przeróbek strasznie długo się zbieram...
      I dlatego mocno się pilnuję, żeby nie kupować w nadmiarze "potencjalnych materiałów", bo kasa to wprawdzie zwykle żadna, ale miejsce do przechowywania jest bardzo deficytowe i przez to cenne ;)

      Usuń
  4. Bardzo sprytna przeróbka pierwszej bluzki! W ogóle obydwie wyszły świetnie, a ta druga ma piękny kolor, ach!... *^v^*
    Przypomniałaś mi, że mam zaczętą bluzkę z kawałeczka cudnego jedwabiu, który upolowałam z wieszaka z resztkami w sklepie wieki temu. W sumie niewiele zostało do dokończenia, muszę się nad nią pochylić... ^^*~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kończ kończ. I pokazuj!
      Ten kolor jest faktycznie niesamowity i bardzo trudny do uchwycenia. Poza tym - inny na prawej i lewej stronie materiału. Na lewej zdecydowanie głębszy i bardziej szlachetny, dlatego to lewa strona jest prawą ;)

      Usuń
  5. Bardzo fajne te bluzeczki, super ta za 5 PLN, jest niesamowita.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Powiedziałabym, że to kwintesencja mojego "stylu": prosto, nie do końca typowo (to taki lekko kimonowy rękaw), nie za ciasno, nie za wąsko, pasuje do wszystkiego :)

      Usuń
  6. nie będzie w tym cny złości ale kurcze: zazdroszczę Ci tej niesamowitej umiejętności szycia i kreacji:)mam wrażenie, że uszycie takiej czy innej części garderoby przychodzi Ci z wielką łatwością...dla mnie wyciągniecie maszyny kojarzy się już z trudem...czasem jak wiesz zasiadam do tego "trudu" i ni jak nie chce się ta tendencja przełamać:)
    ponarzekałam sobie...a to nie o to chodzi: ś w i e t n i e!!! wglądasz!!!szczególnie na tym ostatnim zdjęciu !!!
    miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to tylko pozory (niestety!). Szycie jest zdecydowanie aktywnością rękodzielniczą, do której najtrudniej mi się zebrać. Może dlatego, że nie znoszę szycia na raty? Jak czegoś nie uszyję w jeden wieczór, to najczęściej nie uszyję wcale... Mam np. taką superfajną bluzkę koszulową zaczętą, zostało wszycie rękawów, bluzka czeka na zmiłowanie już równo 2 lata...

      I dlatego właśnie, z pełną premedytacją, wybieram głównie projekty do bólu proste. Bo wiem, że tylko takie mają szansę ;)

      Za komplementy wyglądowe dziękuję ślicznie :)

      Usuń
  7. Świetne bazy bluzkowe. I sprytne pomysły na kolory szwów. A taki patent widziałaś? http://overlockersergery.blogspot.co.uk/2016/01/decanting-cones-into-spools.html Może się przydać :) Sama mam teraz dłuższą przerwę szyciową, ale jak już się zbiorę, to mam chęć popełnić klony ulubionego kształtu tiszerta. Prostota w szafie to podstawa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patent jest mega sprytny (w ogóle - dzięki za namiar na blog!), ale niestety u mnie problem właśnie polega na tym, że maszyna źle sobie radzi z pobieraniem nitki z małych szpulek, a raczej po prosty z tych, które nie mają zwężenia ku górze. Da się szyć, ale ryzyko rwania nici jest znacznie większe niż przy szpulach dużych. A że nawlekanie overa to raczej męka, to sama rozumiesz ;)

      Ulubiony t-shirt bazowy też mam już opracowany (żółć i balatonka). I na pewno będzie więcej :)

      Usuń
  8. Super bazy! Ja niestety nie umiem szyć, ale koleżanka jest krawcową i ją wykorzystuję ;-).
    Please, zdradź mi, co to za genialne spodnie masz na sobie? Nie mogę oderwać wzroku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! To moje odkrycie - duńska marka cost:bart. Niestety nie mają sklepów w Polsce, ale bywają na allegro. A ja moje dżinsy upolowałam w lumpie za dwie dychy ;)
      http://www.costbart.dk/

      Dobrze mieć koleżankę-krawcową, zwłaszcza taką, która chce szyć na zamówienie :)

      Usuń
    2. Mam na osiedlu duński cicheks i uwielbiam go. Niezłe ciuchy da się upolować. Spodnie miewają świetne, ale niestety aż tak świetnych nie znalazłam ;-). Dzięki za odpowiedź.

      Usuń
    3. Duński lumpex? Ale czad! Gdzie to osiedle?! ;)

      Usuń
    4. Trafiłam ostatnio w naszym duńskim na Cost:barty moro. Nie mój rozmiar, niestety, ale ważne, że bywają. Będę polować niestrudzenie ;-).

      Usuń
  9. No, no, no. Przyznam szczerze, że bardzo fajne te Twoje bazy. Też mi się teraz takie marzą, bo ze wszystkiego bazowatego się wydarłam. Ale jak sama wspomniałaś o materię ciężko. Chyba muszę odwiedzić jakiegoś lumpa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Odwiedzić lumpa.
      2. Odwiedzić lokalny sklep z tkaninami i szperać w koszu "resztki". Z 55 cm było ciężko, ale 70 cm dzianiny na taką bluzkę jest już ok.
      3. Szperać na allegro.
      4. Szyć!

      ;)

      Usuń