Czy Wy może wiecie jak to się stało, że Synek ma już 5 miechów?
Ja nie wiem. No dobrz, niby widzę na co dzień jak rośnie. Pakuję kolejne ubranka do pudła "za małe", układam na półkach kolejne z tych, które jeszcze przed chwilą były taaaaakie wielkie. "Przecież on NIGDY do nich nie dorośnie!"... właśnie dorósł ;)
Dorasta też do rzeczy, które na świecie były dużo wcześniej niż on!
Dawno, dawno temu uszyłam kurtkę dla O. Kurtkę-Kasztanka.
Taką przejściówkę. Na sezon jesienny i początki wiosny. Ale "przejściówkę" też dlatego, że - po wyeksploatowaniu jej należytym przez Bratanicę Starszą - obsłużyła kasztanowa kurtała jeszcze troje innych bułgarystycznych dzieciuli.
I właśnie wróciła do mnie, by i mojego Dziecia obsłużyć.
Materiał: sztruks w dwóch kolorach i grubościach prążków, polar
Kurtka powstała z tego samego wykroju co ten płaszczyk (płaszczyk był przedłużony po prostu). I jest - jak to kurtki dla dzieci - ciut przykrótka :) Teraz to wiem, wtedy nie zwróciłam uwagi. Doświadczenia w tych kwestiach nabiera się wraz z dziećmi ;)
Jako podszewkę zastosowałam polar - dzięki temu kurteczka jest całkiem ciepła, myślę, że posłuży spokojnie i przy większych chłodach, byle trzaskające mrozy to nie były. Wit ma spore zapasy własnego ciepła i raczej się zagrzewa niż marznie.
Kurtka wróciła do mnie po ładnych paru latach od wytworzenia i w szoku jestem, że tak mi się chciało bawić w ozdóbki ;) A to ozdobne tasiemki naszyte, a to przeszycia przy zamku...
Całkiem fajny jest w tym modelu patent kapturowy - dzięki gumce ładnie przylega do główki. Polar nieco się zmechacił, ale jednak cztery sztuki użytkowników zrobiły swoje!
Na plecach ozdobna szlufeczka ;)
Mankiety są też z polaru. Skrojonego dość ciasno, dzięki czemu "robi" za ściągacze. Całkiem mu to wychodzi ;)
Jak widać Wito ciut jeszcze musi podrosnąć, ale nie wątpię, że nastąpi to szybko (pewnie szybciej niż się spodziewam...)
Tak czy siak - Witold approves! ;)
A skąd pewność, że szybko dorośnie (poza oczywistością, że dzieci rosną ;) )? Bo apetyt dopisuje. W ubiegłym tygodniu skonsumowana została pierwsza marchewa! W kolejnych dniach Wit dbał już o to, by tyle pokarmu się nie marnowało ;) I codziennie chce więcej! Po kim on to ma?!
A skoro jest już taki "prawie dorosły" to nadszedł też czas na wdzianie "prawie dorosłych" butów ;)
I tak sobie mija czas radośnie... Jesień, panie...
I zjadł by człek coś dobrego, pachnącego jesienną słodyczą. Chyba wyczuła me pragnienia Ciotka Agata bo wpadła razu pewnego z prawdziwymi winogronami*. Bardzo malowniczymi.
Powstało więc jesienne, mocno winogronowe ciasto. Zostało zjedzone. Ale zachwytów nie wywołało - bynajmniej nie z winy winogron. Po prostu ja jestem piekarniczym nieudacznikiem ;) Jednak pieczenie wymaga większego reżimu w kwestii trzymania się receptury niż gotowanie, a ja tego zupełnie nie potrafię! :) Ale zjeść się dało i wyglądało przednio ;)
I tak płynie sobie jesień...
A ja tkwię w rękodzielniczym niechcemisizmie i wyglądam listopada, może wtedy mi przejdzie? Tymczasem jednak Kota nie widzi dla mnie jakichś szalonych perspektyw na przyszłość ;)
No dobra, coś tam jednak drgnęło... Jest czarne, powstaje ze sprutego Blair Witch Projectu i ma już nawet roboczą nazwę, ale więcej nie powiem, żeby nie zapeszać ;)
* Przywiozła coś jeszcze, ale to temat na osobnego posta
Tą kurtką przypomniałaś mi o kurteczce jaką uszyłam dawno dawno temu dla mojego siostrzeńca.
OdpowiedzUsuńTeż była z brązowego grubiutkiego sztruksu kupionego jeszcze dawniej na Węgrzech, kiedy w Polsce można było sobie pomarzyć o tej jakości materiału.
Wracając jednak do kurtki, w moim przypadku też ciuszek zatoczył kółko i wrócił do syna, ale jak ja go w tę kurtkę ubrałam, to wszystkie mamy chciały wiedzieć gdzie ją można dostać. Jak powiedziałam, że to ja ją uszyłam, padały prośby, by i dla nich też taką zmajstrować. No, ale szycie to jednak nie jest dla mnie czysta przyjemność, więc musiałam co rusz odmawiać.
Przygotuj się na to samo, bo kurteczka jest naprawdę śliczna, a drugiej takiej na rynku napewno nie ma, więc wprawne oko mam ją raz dwa wypatrzy.
dzięki za ostrzeżenie - na szczęście w odmawianiu mam niezłego skilla - całkiem często odmawiam dziergania, więc i z odmawianiem szycia sobie poradzę ;)
Usuńa przyznasz, że taki ciuch cieszy dwa razy - raz jak się kogoś obdaruje, a drugi raz jak się dostanie go dla "siebie"? :)
Kurtka jest prześliczna...rozbudziła moje "krawieckie" (szumne słowo) zapędy aby kończyć moje pozaczynane uszycia...
OdpowiedzUsuńa co do jesieni, to chyba październik taki jest - mi to się nawet i chce tylko nie bardzo wychodzi więc też czekam na listopad;)
ufff... czyli nie tylko mnie niemoc dopadła? w kupie jednak raźniej :)
Usuńtrzymam kciuki za krawieckie zapędy!
:*
Kurteczka zawodowa i popatrz jaki świetny unisex - kolory i krój takie, że nie ma problemu z noszeniem dziewczęcym i chłopięcym.
OdpowiedzUsuńI rzeczywiście poszalałaś ozdobnie.
kolory podyktowały - z tego co pamiętam - dostępne tkaniny :) ale że zawsze "planowałam" chłopca to i gdzieś z tyłu głowy pewnie się czaiła myśl taka, że kolorystyka "bezpieczna" ;D
Usuńprawda? zwłaszcza jak na mnie! wszak generalnie mam tak, że im prościej tym lepiej :D
Kota niewiele widzi, bo mimo wszelkich nadprzyrodzonych cech koty nie widzą przez zamknięte żaluzje! *^o^*~~~
OdpowiedzUsuńZrobiłaś kawał porządnej roboty z tą kurtką, a jakie to ekologiczne - tyle dzieci w niej chodziło i nadal się przydaje! Ja wolę nie oglądać moich tworów szyciowych sprzed lat, nie byłam taka porządna i cierpliwa z wykańczaniu, dopiero po latach nauczyłam się, że każdy szczegół, nawet ten najbardziej ukryty pod spodem, jest ważny. ^^*~~
a czy wiesz jak jej to wytłumaczyć? bo stoi i patrzy godzinami ;D
Usuńw kwestii dzieciowych ciuchów w ogóle jestem za "towarem używanym". raz, że taki maluch nie ma szans znosić swoich ciuchów (niektóre Wit założył ze 2-3 razy), dwa, że zdecydowanie najniefajniejsza jest chemia w ciuchach nowych, więc im więcej prane rym lepsze
a jaj mam chyba odwrotnie - kiedyś znacznie więcej mi się chciało, teraz cierpliwości krawieckiej mniej mam. no i czasu też, niestety. może to to?
Oj, to może jednak coś tam jest?...... ^^*~~
UsuńSyn mojej koleżanki miał dwie sztuki identycznych śpiochów, jednego dnia nosił jedne, a następnego chciała mu założyć drugie, ale już mu się guziczki na ramionach nie chciały dopiąć, bo przez noc podrósł!... *^v^*
Czyli potwierdza się to co ciągle powtarzam niczym mantrę. Ręcznie robione jest poważnie wytrzymałe. Nie to co dzisiejsza chińszczyzna. Kurtka jest poważnie zawodowa.
OdpowiedzUsuńA z ciastami niestety tak jest. ja ostatnio walczyłam z czekoladowym biszkoptem i ratowałam go tylko dzięki K... dla mnie już dawno wylądowałby za oknem.
no, wytrzymałe jak diabli. zwłaszcza takie małe.
Usuńale do zawodowstwa to jej trońkę brakuje, jednak ;)
jeszuuuu. czekoladowy biszkopt... obśliniłam się na samą myśl. normalnie od ciąży mam taki ciąg na czekoladę, że koniec!
Wiesz, zawsze mogę wdepnąć z jakimś ciachem ;)
UsuńDziecko urosło? Co Ty powiesz? Ja nie wiem kiedy moi synowie są tacy starzy, że ja byłam w ich wieku, kiedy się urodzili! I co Ty na to? :))
OdpowiedzUsuńo ja!! no dobra, Wit aż tak nie podgonił ;)
UsuńUśmiecham się od pierwszych liter tego posta :) A od samego patrzenia na Dzieciową kurteczkę jest mi cieplej - u nas dziś szaro, buro i poza mgłą właściwie nic nie widać... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmiło mi, że tak uśmiechowo i ocieplająco działamy :D
UsuńKolejny raz jestem pod wrażeniem Twojej dbałości o szczegóły. Bo mi się czasem nie chce, a potem musze ową rzecz robić dwa razy, taka karma. Kurteczka jest cudowna, ale najfajniejsze zdjęcie to to z Witem upierniczonym po pachy od marchewki- uwielbiam takie :)
OdpowiedzUsuńpewnie przez tę dbałość tak mi się teraz nie chce brać za szycie, bo wiem, że będę się mściła nad każdym detalem... ;)
Usuńco do Wita, w szoku jestem, bo tylko pierwszego dnia tak się usmarował; następnego już każdą kropelkę skrzętnie połykał, łakomczuch mały :D
ojjj jeszcze sięnie obrócisz a będzie 5 lat :)
OdpowiedzUsuńkurtka jest rewelacyjna.
jednak jak się patrzy na coś co jest tak starannie zrobione to aż miło.
dzięki :) miało się kiedyś tę cierpliwość... ;)
Usuńpiękna kurteczka ;) później jeszcze będzie dla młodszego brata/siostry ;)))
OdpowiedzUsuńno to już chyba raczej nie ;) ale że do kogoś powędruje - niewykluczone :D
UsuńKurteczka jest cudna! Podziwiam strasznie, bo moje umiejętości szycia ubranek jednak kończą się na koszulkach i spodniach do piżamy - kurteczka jest zdecydowanie poza zasięgiem.
OdpowiedzUsuńnic nie jest poza zasięgiem! zwłaszcza, że ona naprawdę wcale a wcale nie jest skomplikowana! zwłaszcza gdyby uszyć w wersji bez podszewki
UsuńKurteczka pierwsza klasa! Zazdroszczę umiejętności krawieckich. Gratuluję pierwszej marchewki - teraz to dopiero czas poleci. Ja też "niedawno" cieszyłam się pierwszą marchewką a tu się nie spostrzegłam kiedy mi moja latorośl 2,4 lata skończyła
OdpowiedzUsuńskubany codziennie chce tej marchewki więcej! :) obawiam się, że faktycznie nabierze przyspieszenia w kwestii wzrostu ;)
Usuńwzruszyłam się.
OdpowiedzUsuń:*
UsuńOj, znam te wędrujące ubranka, wózki, zabawki... Moi synowie spali w łóżku PO MNIE! i mebel nie czekał na strychu - wędrował po ludziach, po moich młodych poszedł dalej...
OdpowiedzUsuńKurteczka prześliczna, i te pomysły na mankieciki, kapturek.
A teraz prywatne pytanie: jak właściwie Twój Syn ma na imię - Wit czy Witold?
To pytałam ja, matka Wita
Pozdrawiam, Ewa
ale faaajnie... zwłaszcza miłe jest to, że i inni obdarowani potrafili, jak widać, łóżeczko uszanować.
UsuńSynior na imię ma Witold, ale mówimy do niego przeróżnie: Witek, Wicia, Wit, Wito, Witul, Wituch, Witalis, Witkacy... Wydrzymord ;) nasza inwencja nie ma granic ;)
Witek pozdrawia Wita!
Łóżeczko wytrzymało, bo było wyprodukowane jeszcze za Bieruta - wtedy rzemieślnik znał swój fach i szanował dobre imię.
UsuńWit podziękuje za pozdrowienia jutro (przylatuje do matuli z Zielonej Wyspy na całe DWIE doby). No popatrz, tylko Wydrzymorda nie używałam - może dlatego, że jako urodzony miesiąc przed stanem wojennym dostosowywał się do okoliczności i nie przysparzał wielu strapień (oprócz tego, że samodzielnie zaczął chodzić w 10 miesiącu życia).
Iza, powiedz mi, KIEDY Ty to robisz, bo ja placek upieke raz na poł roku, karteczki podziubdziam codziennie, po troszynce ale kiedy miejsce na to co TY ROBISZ? Czy Twoje dni są dłuższe?
OdpowiedzUsuńpo pierwsze - czeeeeść!!!! strasznie miło Cię tu widzieć :)
Usuńpo drugie - a jakoś tak w międzyczasie ;) i tak mam wrażenie, że strasznie dużo tego czasu przecieka mi między palcami... a za chwilę, jak wrócę do roboty, to będzie go jeszcze mniej :(
karteczki podziubdziasz mówisz? a można je pooglądać gdzieś?
cudna*
OdpowiedzUsuńdzięki! :)
UsuńSuper ta kurteczka!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu do Ciebie od Laury i tak podglądam od czasu jakiegoś i podziwiam. O ile druty i szydełko dość sprawnie latają mi w dłoniach tak szycie (ale takie porządne, z wykrojów) ciągle jest w strefie marzeń. Oglądam więc na razie Twoje cuda i przymierzam się do zakupu maszyny, bo mój stary Łucznik się buntuje ;)
Pozdrawiam cieplutko
miło mi gościć :)
Usuńja za to zazdroszczę Ci Twoich storczyków - u mnie każda roślinność ginie wcześniej czy później, raczej wcześniej ;)
a szycie to fajna rzecz, tylko zabieranie się za nie słabo mi ostatnio idzie... trzymam kciuki za Twoje przymiarki i może daj szansę łucznikowi - mój służył Mamie i mnie kilkadziesiąt lat i teraz czasem żałuję, że zamieniłam go na młodszy model, bo choć ściegów ma więcej moc już nie ta ;)
Kurteczka jest czaderska! Boska! Sama bym taką chciała.
OdpowiedzUsuńa wiesz, że mi też by się przydała? niestety - sztruksu już brak. ale muszę kiedyś koniecznie uszyć jakiś komplet dla Witasa i siebie ;)
Usuń