Dobrze, że w pracy takich problemów nie miewałam... Od kiedy czasu wolnego mam więcej, co niezmiennie błędnie tłumaczę sobie jako "cały dzień dla siebie", jakoś nic nie umiem zaplanować... Chociaż nie, w planowaniu jestem świetna, tylko z realizacją gorzej ;)
Bo na razie żadna z rzeczy opisanych poniżej (oraz tych, które do listy dopisałam po drodze) nie została zrealizowana ;)
Za to zabrałam się za coś zupełnie innego, prezentowego (w zasadzie to takie uzupełnianki prezentów właściwych). Coś innego także dla mnie - bo to biżuteria (no, powiedzmy...)
Zaczęło się tak, że wpadłam tu. Pomysł bardzo mi się spodobał - no i urzekła mnie tych bransoletek prostota. A później musiałam wstąpić do sklepu z biżuteryjnymi pierdołami (jeszcze nie mogę napisać dlaczego, akurat Ona - w przeciwieństwie do przyszłych właścicielek tego, co za chwilę pokażę - tu zagląda...) i oczywiście się nie powstrzymałam przez zakupowym szałem :)
W efekcie powstało to: "dorosła" bransoletka Smacznego życia :)
i dziewczęca z miśkiem
Muszę przyznać, że - mimo całkowitego braku narzędzi - całkiem fajnie się bawiłam. A bransoletki to prezent ekspresowy :)
A poza tym? Zrealizowałam plan dokupienia nakładki sokowirówkowej do robota. Nie jest tak rewelacyjna jak myślałam, że będzie (szczerze: jest średnio wydajna i mało praktyczna..., trochę mi szkoda tych 150 zł, które kosztowała. Na szczęście reszta sprzętu jest tak praktyczna, że da się to jej wybaczyć), ale i tak mam plan raczyć się jak najczęściej świeżym sokiem. Na początek był marchwiowo-selerowo-kalarepkowy - pycha!!
Biegnę teraz wykańczać Greya II i przemeblowywać plany w głowie - wciąż jestem przekonana, że ze wszystkim się wyrobię :)
Ale ładnie Ci wyszły!:D Cieszę się, że tutorial okazał się inspirujący i pomocny:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia z "wyrabianiem się!!! Bransoletki cudne, ta z podręcznym zestawem sztućców jest genialna, nawet nie wiedziałam, że można nabyć takie fajne zawieszki :))) A co do planowania i realizacji... pamiętam jak sporo lat temu wylądowałam na rocznym urlopie dziekańskim, jakie ja miałam plany i jak bardzo na początku udawało mi się ich nie realizować ani troszeczkę. Ale z tygodnia na tydzień było lepiej :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam pierwszy akapit, a potem się zastanowiłam... Bo najpierw rzuciłam okiem na tytuł, a pierwsze słowo według mnie brzmiało "Pianistka" i nijak się miało do początku wpisu... *^v^*
OdpowiedzUsuńRealizuj pomysły na bieżąco przychodzące do głowy, te zaplanowane często się odwlekają i czasami nigdy nie dochodzi do ich realizacji. Bransoletki świetne, piękne w swej prostocie. ~^^~
Joanko, z TAKIM tutorialem nie mogły nie wyjść :) w ogóle bardzo spodobał mi się Twój blog, miło, że i Ty do mnie wpadłaś :)
OdpowiedzUsuńIntensywna, można można, jak zechcesz to Ci nawet powiem gdzie :) a może byś się chciała w styczniu na warsztaty biżuteryjne wybrać? jeśli tak - maila ślij ;)
mnie ratuje to, że przynajmniej część planów realizuję - taką bardziej ogólnolajfową, póki co. i wyżywam się w kuchni namiętnie :)
Brahdelt, nawet ja ciągle czytam "pianistka" :D
właśnie jestem na etapie przekonywania siebie, że poddawanie się chwili i chwilowym potrzebom jest dobre :)
Po adresik zgłoszę się póóóóóźniej, bo teraz bałabym się, że kupię i zagubię gdzieś w bałaganie. Warsztaty styczniowe sobie przemyślę, ale co ja będę robiła w styczniu, to nikt nie wie... Iiiiiiii też czytam "pianistka" i jeszcze mi się kojarzy z powieścią pani Jelinek, która pozostawiła mnie w stanie głębokiego szoku i do tej pory zastanawiam się za, co madame Elfrieda J. dostała literackiego Nobla.
OdpowiedzUsuńświetnie je zmontowałaś ;)
OdpowiedzUsuńteż widzę "pianistkę" ;)
OdpowiedzUsuńurocze bransoletki, wiadomo - sztućcowa naj naj!
...To co droga Izo wynajdujesz i spełniasz potem własnoręcznie- a ja wynajduję u Ciebie bardzo mnie inspiruje i pobudza moją wyobraźnię...tylko wątpię czy dam radę chociaż w namiastce zbliżyć się do twojej kreatywności - znowu oczy mi się niebywale zaświeciły...Super są te bransoletki - będę nudna - też taką chcę! Pozdrawiam i życzę niegasnącej pasji twórczej.
OdpowiedzUsuń