czwartek, 25 marca 2010

Osprzęt!

Po pierwsze chciałabym Wam podziękować za liczne odwiedziny - blisko pół tysiąca wejść jednego dnia - to strasznie miłe, dziękuję :*

Po drugie - dzielę się wielką radochą. Dostałam wczoraj prezent... ale - od początku.

Drutować nauczyłam się nie tak bardzo dawno, bo na drugim roku studiów, czyli 10 lat temu. Oczywiście na prostych drutach.
Mam taką "technikę" (w sumie to raczej brak techniki, ale co tam), że drutując pracuję tylko prawą ręką, lewy drut podpierając sobie jakoś sprytnie. Przy prostych drutach było to oczywiście bardzo niewygodne... Mimo to do okrągłych przekonałam się dopiero jakieś 1,5 roku temu - kiedy wpadłam na to, że niekoniecznie trzeba na nich robić na okrągło :)
Najpierw były to Pony i Inoxy - z okropnie sztywną żyłką (patrząc z dzisiejszej perspektywy). Później zakochałam się w bambusach - bo żyłka miękka, cena niska i druty śliczne (ale bez poślizgu, niestety). Jesienią kupiłam sobie Addi - Ach! Zachwyt! Pracowało się świetnie. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, dwie pary w moich ulubionych rozmiarach (4,0 i 5,0 mm) z żyłką 80-tką to już było za mało. "Musiałam" zatem pójść krok dalej.

I oto mam! Z dumą prezentuję moje własne, osobiste, ukochane KnitPro!











Zauważyliście, że jednego rozmiaru brakuje? No bo oczywiście są już w użyciu :)



Co mogę powiedzieć po jednym wieczorze spędzonym razem?
• ostre są jak diabli: mam tendencję do przesuwania drutów opuszką - opuszki mi opuchły :) Oczka przerabia się łatwo, ale czasem zdarzy się wkłuć w nitkę - myślę jednak, że to kwestia wprawy. Dzięki tej ostrości oczka wychodzą za to równiutkie i ścicłe
• poślizg - rewelacja, dokładnie taki jak lubię
• łączenie - niewyczuwalne dla włóczki (Klasik); wyczuwalna jest za to dziurka na kluczyk, ale minimalnie
• kluczyka warto używać, inaczej drut się może w trakcie roboty rozjechać :)
• żyłka jest elastyczna, giętka, po wyjęciu z opakowania prosta, ale nie powala miękkością - i może dobrze?
• zmiana żyłki czy rozmiaru drutów w trakcie pracy to rewelacja
• no i są takie śliczne! Zwłaszcza w etui prezentują się cudnie!

Podsumowując: są super. I warte swej ceny. Pewnie gdyby nie to, że wcześniej już śmigałam na Addikach i że zaczęłam od rękawa magic loopem tych zachwytów byłoby znacznie więcej. W tych okolicznościach jednak nie miałam okazji się "rozbujać" ale nie będę ustawała w eksperymentach i na bieżąco będę zdawała relacje :)

I chciałabym jeszcze podziękować Kath - to jej zachwyty stały się inspiracją, by o KnitPro w ogóle zacząć myśleć. Kath pomogła też rozwiać ostateczne wątpliwości. Dziękuję :)

PS. Wyjątkową obfitość wykrzykników w tym poście należy zrzucić na karb ekscytacji prezentem :)

2 komentarze:

  1. No tego etui na drutki to ja Ci zazdroszcze!!! Szalenie praktyczne (ja mam tę wersję pastikową). Pamiętam jak mnie się ręcę trzęsły przy rozpakowywaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kath, no u nas rozpakowywanie było komisyjne, wszystko zostało dokładnie pooglądane, obmacane, sprawdzone. A ja chciałam koniecznie każdą folijkę zachować :)

    Etui jest faktycznie bardzo praktyczne - ale cenę ma z kosmosu, niestety. Za to dzięki niemu zapakowane drutki są bardzo miłe w dotyku i można je tulić i tulić :)

    Oczywiście o mało go nie rozwaliłam na samym początku koniecznie chcąc zamknąć w kieszonce zapakowane żyłki :) Ale udało się je wydostać, ufff

    OdpowiedzUsuń