wtorek, 9 marca 2010

♥ cebulowa love ♥

Jest takie danie, które da się ugotować prawie zawsze, przy niemal pustej lodówce - no bo coś tam w niej jednak mieć trzeba. Pysznie krzepi, rozgrzewa, nastraja do miłej drzemki z pełnym brzuszkiem...

Nazywana jest "rosołem biedaków", u mnie jednak w wersji rosołowej nie pojawia się wcale. Cóż, lubię konkrety i zupy nie są tu wyjątkiem.



Na maśle/margarynie/oliwie/oleju szklimy dwie-trzy cebule posiekane w kostkę lub ćwierćplasterki. Oprószamy mąką, podsypujemy trochę cząbru i pieprzu. Gdy mąka się upruży zdejmujemy z gazu i zalewamy, natychmiast mieszając, zimną wodą, najpierw dodajemy wody niedużo (3 kubki), jeśli po zagotowaniu zupa jest za gęsta wody można dolać. Zostawiamy pyrkoczącą zupę na gazie dodając do niej (niekoniecznie) kostkę rosołową (ja lubię cielęcą lub wołową). Jeśli nie dodajemy kostki - zupę do smaku solimy. Po ok 20 minutach jest gotowa - cebula musi być miękka, ale jeszcze widoczna. Dodajemy grzanki i odrobinę startego żółtego sera.



Ja dodaję jeszcze ostatnio kapkę tego sosu. Ale dodaję go do wszystkiego, więc... ;)

5 komentarzy:

  1. hmmm, podoba mi się ta zupa, ten przepis, hm hm hm, a może i ja bym w końcu coś w swoim życiu ugotowała...

    też mam takiego swojego konika kulinarnego, którego dodaję do wszystkiego (czyli do szkolnych kanapek i obiadu). To musztarda mexykańska :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja cebulowa była zawsze najlepsza na świecie, a tak na marginesie, to ja też ostatnio używam tej przyprawy Glassa Gastronomica, jest na bazie octu balsamicznego

    OdpowiedzUsuń