niedziela, 23 sierpnia 2015

Trzydzieści + kilka

Lubię lato. 
Lubię gdy jest naprawdę ciepło, gdy słońce wciska wszędzie swoje ciekawskie promienie, gdy od budynków bije żar, a wieczory i powiewy wiatrów nie przynoszą ochłody.

Wiem, szalona jestem :)

Tegoroczne lato mnie rozpieszcza. 
Najpierw w lipcowe wakacje zwiedzanie Budapesztu w 39 stopniach. Opalone plecy, dogrzana (w końcu) ja.
Także pierwsze tygodnie sierpnia - cudne. 
Ja jednak, z coraz większym niepokojem, śledziłam prognozy - czy lato da radę "dotargać" te temperatury do naszego wyjazdu? Bo tylko przy temperaturach 30+ jestem w stanie śmigać w szortach, nie mówiąc o leżakowaniu na plaży. Inaczej, po prostu, jest mi zimno...

A chciałam móc wyprowadzić na spacer po plaży sukienki. Zwłaszcza jedną.
Udało się :)


Sukienka powstała w zasadzie w ostatniej chwili przed wyjazdem - kończyłam ją w piątek, w sobotę jeszcze prałam (żeby nabrała luźniejszej formy), a w poniedziałek jechaliśmy.


Sprawdziła się idealnie! Jest lekka, zwiewna. Jest świetnym plażowym gnieciuchem, w  którym można się turlać po piasku i nosić z dzieciem wodę w wiaderkach. I włazić po kolana do Bałtyku lodowatego jak zawsze :)


I spacerować.


Sukienka to model 117 z Burdy 6/2016.
O taki:


W magazynie oznaczony jaki "łatwy" (moim ulubionym bazgrołem) - przysporzył mi niemało problemów. Niemało jak na taką prościznę.


Po pierwsze - wymagał sporego skrócenia względem wykroju - z tego co zaplanowała na arkuszach Burda wyszła mi sukienka do kostek :) I nie, nie skroiłam przez przypadek tej dłuższej :)
A kto próbował ten wie jak fajnie skraca się już uszyte kiecki krojone ze skosu. Więc - równo nie jest :) Ale umówiłam się w końcu ze sobą, że na przodzie ma być krótsza - i jest ok :)


Pro drugie - pachy. Wykrój jest tu dosłownie prosty (niemal prosta linia podkroju), zakładam, że w intencji projektantów układanie się miała załatwić zakładka na ramionach. No to - u mnie nie załatwiła. A tkaninę miałam naprawdę współpracującą. (Jak się przyjrzeć zdjęciom z burdy - to u nich też nie; coś tam na tych ramionach i przy pachach nie układa się jak należy.)
Musiałam sporo te podkroje podkroić. Oraz zszyć wyżej, bo oryginalna pacha sięgała mi niemal do talii :)

Pominęłam jeszcze kieszenie, bo nieładnie deformowały szwy boczne.


Dość jednak marudzenia, bo jeszcze wyjdzie, że mi się ten model nie podoba. Otóż - podoba się i to bardzo. Zwłaszcza dekolty, a szczególnie ten na plecach :)


Podoba mi się powiewność i objętość.


To, że jak się człowiek za bardzo na słoneczku przygrzeje w piszczele, to może tę sukienkę potraktować jak plażowy namiot :)


Bo też - zaiste jest to namiot.
UWAGA - sukienka jest na kilku najbliższych zdjęciach niemożliwie wymięta, bo właśnie wróciła z plaży w torbie, do której zapakowano ją niedbale, zwilżoną morską bryzą.


 Prostotę kroju widać na zdjęciu poniższym - sukienka to w zasadzie 4 kliny, dwa prawe i dwa lewe.


Dół wykończyłam lamówką - bo lubię takie rozwiązanie przy mocno rozkloszowanych fasonach. Nie bawiłam się jednak w ręczne przyszywanie, jest przestebnowana wąsko przy brzegu.


Przy wykończeniach dekoltów wykorzystałam fabryczny brzeg tkaniny.


Natomiast wykończenie pach to porażka na całej linii.  Moja, dodam dla uściślenia.
Najpierw zrobiłam je wg opisu burdy (na swoje nieszczęście korzystając w dodatku z owerloka) i musiałam pruć - tak to dziadostwo odstawało.
Niestety na wykończenia zastępcze, które sobie wykombinowałam, pliska okazała się ciut za wąska, więc od wewnątrz jest jak jest. Ale zmieniać nie będę, to sukienka plażowa, nie musi być idealnie (grunt, że się nie siepie).


Choć - nie tylko plażowa. Jeszcze przed wyjazdem przelatałam w niej jeden dzień w domu (w ramach testów) - idealnie sprawdza się w upały.
A w ramach okiełznania można związać się paseczkiem (uszyłam sobie taki wąski sznureczek ze złożonej na pół pliski, ale zapomniałam wziąć nad morze) w talii albo pod biustem - w obu wariantach wygląda fajnie. 
W co musicie mi uwierzyć na słowo, bo zdjęć brak.


Widać, że się lubię naświetlać, nie? :)


Zmykam.
Trzeba się oprać po wakacjach :)


Lojalnie jednak uprzedzam, że wciąż mam w zanadrzu inne rzeczy do pokazania, więc będę Was w niedalekiej przyszłości znów nawiedzać :)

Za plenery do sesji posłużyły plaże Dębek i Karwieńskich Błot Drugich, zaś fotki (z anielską cierpliwością) trzaskał mąż (no, poza tymi, na których nie ma wkładki, oraz trzema własnej produkcji na końcu).

Ach! Zapomniałabym!
Tytułowe "trzydzieści kilka" to nie tylko temperatury do sukienki niezbędne. Pomijając modelkę, tkanina, z której kiecka powstała też jest 30+ i dostała mi się jakiś czas temu od ciotki :) Więcej nic, jak dotąd, z tych zapasów nie ubyło, więc nadal mam z czego szyć :)
Ba ostatnio poczyniłam zakupy! I pomysłów mam miliony. I plan by szyć (wzorem Brahdelt) jedną rzecz z każdej burdy minimum.
Trzymajcie kciuki!

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Bratowa, gdy go zobaczyła, stwierdziła, że jest retro :) A on jest po prostu stary :))

      Te tkaniny od Ciotki dostane w ogóle są bardzo fajne, świetnej jakości. I już mam kilka kolejnych pomysłów w głowie na nie.

      Usuń
  2. Świetnie wyglądasz, i w sukience, i w ogóle :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudna sukienka,swietna modelka i fajne plenery.dobrze ze miala okazje sie pokazac.material na sukienke idealny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko ten materiał zobaczyłam to wiedziałam, że musi być z niego coś zwiewnego. I udało się, choć materii było na styk.

      Na styk w tej pierwotnej długości, ścinków mi trochę zostało; może się szarpnę na nakładane kieszenie?

      Usuń
  4. super wyszla

    widac zes opalona buraczku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak - nóżki spiekły się całkiem konkretnie. Reszta Izy jest dość do słońca przyzwyczajona, ale nogi rzadko je widują, bo albo duuuużo za zimno, albo... jest ciepło, ale nogi blade, więc nie chcę ludzi oślepiać :)

      Usuń
  5. kiecka fajowa. idealna na plażing.
    Tez bywam w Karwieńskich Błotach u państwa Żelewskich . Tam jest super. Spokój i cisza w przeciwieństwie do samej Karwii. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W KBII spędziliśmy cudne wakacje w 2011 r. W domku bez prądu, wieczory przy świecach i planszówkach... ech.
      Teraz wybraliśmy Dębki, jako rodzaj kompromisu - nieprzesadnie tłumnie, ale atrakcji dla dziecia więcej :)

      Kiecka faktycznie, sprawdziła się :)

      Usuń
  6. Podziwiam nie tylko kieckę, ale też odporność na temperatury. Osobiście powyżej 25 zaczynam parować i umierać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja też się topię i umieram. Co nie zmienia faktu, że dopiero wtedy nigdzie nie marznę ;)
      Niestety bardzo cierpię z tego powodu, że lato trwa u nas tak krótko. A jak jeszcze trafi się słaba wiosna i wczesna jesień - dramat. Choć chyba bardziej mi potrzebne jest po prostu słońce i światło. Ciepło zimą zapewniają sweterki ;)

      Usuń
  7. Czasami jak patrzę na zdjęcia w Burdzie to się zastanawiam, jak oni mogli puścić te wykroje do gazety, skoro gołym okiem widać, że coś w danym modelu nie gra!
    Twoja sukienka jest piękna! *^v^* I teraz nabrałam ochoty na jej uszycie, muszę obejrzeć tę Burdę, bo chyba mam materiał, który by idealnie pasował. Wprawdzie na plażę się w tym roku nie wybieram, ale upały wracają i byłaby jak znalazł! ^^*~~ Tak więc, bardzo dziękuję za inspirację!
    Próbowałam z tym szyciem jednej rzeczy z każdego numeru Burdy ale niestety jestem uparta i chce mi się tylko sukienek, cóż... *^-^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale doceń jak bardzo się starają, żeby tych wszystkich konstrukcyjnych kuch nie było widać :) A to zdjęcie w podskoku, a to jakieś dziwne wygięcie modelki i już prawie prawie nie dojrzysz gdzie się źle układa, gdzie marszczy i ciągnie. Prawie ;)

      Spójrz jaka piękna synergia z tą kiecką - Ty zachęciłaś do szycia mnie, a ja Ciebie :)
      Szyj szyj, wykrój jest w sumie naprawdę dość prosty a efekt zaskakująco przyjemny :) Ciekawa jestem Twojej wersji!

      A co do wybierania wyłącznie sukienek - i bardzo dobrze!! Naprawdę wyjątkowa jest każda, która wychodzi spod Twojej igły, a i Ty pięknie w sukienkach wyglądasz, więc czemu miałabyś się ograniczać? :)

      Usuń
    2. Rosjanki też wspominały, że ten podkrój pach jest bez sensu, jedna nawet zrobiła poprzeczną zaszewkę na biuście! Poprawiłam wykrój od razu na etapie papierowym, podniosłam tę pachę o 5 cm i zobaczymy, mam nadzieję, że to zadziała.
      Widzisz, a ja przypadkiem odrysowałam ten dłuższy model.... *^v^* Na szczęście tylko na papierze, ale i tak skracałam sukienkę do 67 cm od talii, więc poprawiłam wykrój i z materiału wycięłam już odpowiednią długość. Jutro siadam do zszywania!

      Ktoś kiedyś pisał w liście do redakcji Burdy, że sukienki na modelkach są tak fotografowane, że nie można dobrze zobaczyć, jak leżą na człowieku, to tej osobie odpisali (pamiętam, że było to w numerze Burdy), że zdjęcie jest tylko dla artystycznej inspiracji ale nie jako obraz poglądowy, a żeby wiedzieć, jak wygląda dana rzecz trzeba sobie popatrzeć na rysunek techniczny... Pamiętam zdjęcie z modelką, która nie miała jednej stopy, oraz niedawno widziałam tak wyfotoszopowane zdjęcie, na którym modelka ma uda cieńsze niż ręce... *^w^*

      Usuń
    3. A ja, gupia, nie czytam Rosjanek :)

      Wiesz, w tej inspiracji coś jest. Sama czasem traktuję ich zdjęcia jako punkt wyjścia do czegoś zupełnie innego. Ale różnica między "inspirującą fotą", a "ewidentnym ukrywaniem konstrukcyjnych niedoróbek" jednak jest :)

      Usuń
  8. Prze najlepszy wzór materiału :)
    Jakoś z doświadczenia zawsze coś jest trudniejszego w tych wykrojach oznaczonych "łatwe" a szybciej idą trudniejsze:) Coś w tym jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taka zmyłka Burdy - żeby nudno nie było ;)

      Materiał mnie oczarował, choć teoretycznie nie lubię się z brązami i z kwiatkami. A tu - jakoś zagrało. No i dobre jest w nim też to, że (niemal) bezkarnie mogłam sobie skroić tył "do góry nogami :)

      I tak sobie myślę, że muszę odwiedzić ciotkę - bo coś mi świta, że w tym czego nie wzięłam był też materiał w tukany!

      Usuń