Zanim jednak o rewolucji - próbkowe wyniki :)
Próbki przedstawiały się - dla przypomnienia - tak.
Szalenie mi miło, że aż 4 osoby zechciały się pobawić w odgadywanie. Tym milej, że wszystkie wykazały się szaloną znajomością moich udziergów :) Ba! nazwy pamiętały lepiej niż ja. Całość, tj. i odpowiedzi i odpowiadające, ujęłam sobie w tabelkę, a co!
Małe wyjaśnienie dotyczące żółtej Medusy. Próbka, którą widać na zdjęciu to próbka zrobiona do - nieukończonej - Lu Lu. Ponieważ jednak ogłaszając konkurs podałam, że próbek do projektów skończonych jest 6, a do Ćwira nowej próbki nie było - uznawałam obie odpowiedzi jako poprawne (ale dla Tofki szczególne brawa za czujność) :)
A skoro poziom był tak wyrównany trzeba bylo zdać się na los. I tak oto wygrywa numerek 2!
A osobą, która jako druga nadesłała odpowiedzi jest Agata. Adresu podsyłać nie musisz ;) Wszystkim dziewczynom dziękuję za zabawę :)
No to przechodzimy do rewolucji. Pamiętacie może moją walkę o wygląd wypoczynku? Po pierwszej bitwie myślałam, że wygraną wojnę mam w kieszeni. W końcu: wykrój bazowy opracowany, materiał na resztę jest, koncepcja jest. Nic tylko szyć. Ale jakoś "przed Witkiem" się nie udało. A "po Witku" najpierw nie było czasu, a później... Okazało się, że projekt ma wady.
Raz, że pokrycie zaczęło rozchodzić się na szwach. Była to częściowo wina zbyt słabych nici, ale też tego, że cały pokrowiec pracował podczas siadania i narażony był na ciągłe mocne naciąganie. Było więc ryzyko, że poprawione szwy znów będą pękały.
A później okryłam to!
Materiał, z którego uszyłam pokrowiec zzieleniał!! I to przedziwnie, bo nie od światła. Tam gdzie był wystawiony na promienie słoneczne, pozostał bez zmian. Za to cały dół, tył, boki skryte w cieniu - zazieleniły się jak szczypior na wiosnę. A to nie był efekt, o który mi chodziło.
Pranie i nasłonecznianie nie zadziałały. Zostałam więc z popękanym i zielonym nieużytecznym pokrowcem, który kosztował mnie kupę roboty i brzydkim wypoczynkiem, który blokował mnie w jakichkolwiek innych działaniach w dużym pokoju...
Czasem trzeba powiedzieć pas. I pójść na zakupy do szwedzkiego sklepu. Tak oto w ubiegłym tygodniu w naszym domu pojawiła się ONA - Wielka Narożna Sofa
Dzięki temu, że (po to by umożliwić dostęp do półek) jest trochę odsunięta od regału stworzył się nawet tymczasowy schowek na warsztat krawiecki :) Przy okazji widać moje inne zakupowe szaleństwo - pokrowiec na maszynę z Tchibo
A jak już wpadłam w szał organizowania przestrzeni to, niczym Anthea Turner, postawiłam na koszyczki. A raczej postawiłam koszyczek, wskazując tym samym ich miejsce tak zwanemu "przedłużaczowi serwisowemu" (czyli takiemu zamontowanemu na stałe, bo gniazda, złośliwie, wypadają nam za meblami...) oraz ładowarkom
I teraz jest cool. Wreszcie odzyskałam wewnętrzny/wnętrzarski spokój. Chociaż nie, wręcz przeciwnie!! Zakipiał we mnie niepokój twórczy - mam już trzy zaplanowane projekty związane z nowym wnętrzem ;)
Innym domownikom też się podoba - Kitty approves!
A i my w Witkiem też lubimy się wspólnie powylegiwać ;)
Nowe miejsce całkiem nieźle nadaje się też do wieczornego dziergania.
Na zakończenie donoszę, że za sprawą Brahdelt oraz Tofki wpadłam w szał przetwarzania. Na razie, z braku innych składników (zakupy większe planowane na jutro), wyprodukowałam sos pomidorowy z rozmarynem, oliwą i octem balsamicznym. Bardzo esencjonalny - z dwóch kilogramów pomidorów mam dwa takie słoiczki ;)
Strasznie strasznie zazdroszczę narożnika! Ani w poprzednim mieszkaniu nie było, ani tym bardziej w obecnym nie ma miejsca na coś większego niż mała sofa dla dwóch osób, w dodatku nasza jest niewygodna...
OdpowiedzUsuńDziwna sprawa z tym przebarwieniem materiału, cuda jakieś! *^v^*
Brawo dla przetworów! To wielka frajda zajadać pracę własnych rąk. ~*^o^*~
Działania wnętrzarskie prima sort! Hmm, może warto pomyśleć o narożniku w nowym mieszkaniu, wygląda wielce wygodnie! I widzę, że TOTO w użytkowaniu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No czasami tak jest, że się namęczymy, a potem i tak kupujemy coś innego. Ale nie ma tego złego skoro jest mnóstwo miejsca dla Ciebie i witka :-)
OdpowiedzUsuńNas za jakiś tydzień tez czekają zakupy w rzeczonym sklepie i mega rewolucja, bo nasz W. pożegna łóżeczko (o zgrozo! Juz widzę tez wieczorne wędrówki do pokoju starych zamiast spania...)
Narożnik super.
OdpowiedzUsuńCiekawe od czego zielenieje materiał... hmmm...
p.s.
Moja ciekawość co jest czym została zaspokojona ;)
No proszę - jak ładnie i równomiernie materiał zzieleniał ;)) i jak zagadkowo ;)
OdpowiedzUsuńQrcze... z dwóch kg pomidorów dwa takie tycie słoiczki? Chyba szału bym dostała ;))
Zawsze powtarzam "niema tego złego co by na dobre nie wyszło" masz przynajmniej nowa kanapę:) i czas na jakieś nowe projekty:) Ps mój synek też ma na imię Witek:) a Witki to fajne chłopaki są;)
OdpowiedzUsuńPoczekaj jeszcze kilka miesięcy, jak Wito zacznie raczkować - przeorganizowywanie "parteru" znów okaże się niezbędne, a koszyczki z kabelkami i inne takie będą lądować na wyższych piętrach :)))
OdpowiedzUsuńCzłowiek musi być megaelastyczny, a twórczy niepokój nieustannie otrzymywać będzie nowe preteksty do ujścia :)
Ja tam nie żałuję - z chęcią popatrzę na efekty :)))
No i wiedziałam od dawna, że we wszelkiego rodzaju konkursach po prostu nie mam szczęścia. Ale tak, czy siak dzięki za zabawę :D
OdpowiedzUsuńNarożnik świetny, choć mnie się bardziej marzy sypialnia z prawdziwego zdarzenia. Może kiedyś, jak przestrzeń życiowa znacznie się powiększy. Kto wie. Bardziej cieszy mnie przetwórstwo i fakt, że to ja trochę zaraziłam :) Słoiczek piękny! Oby takich więcej. U nas piwniczne póki już się uginają, a niedługo przyjdzie czas na powidła.
chciałam ją, właśnie tę oną, ale może czerwoną?? na razie nie ważne, i tak najpierw trzeba na nią zarobić ;) a może jednak na inną?, bo u nas na takie wyciągnięcie kopyt to od razy 4 osoby chętne są... w każdym razie i tak zazdrość mnie podżarła ;/
OdpowiedzUsuńaha! no i oczywiście zapomniałam napisać, że popiszczałam sobie radośnie czytając początek :D
OdpowiedzUsuńnie wiem, co będzie "nagrodą", ale liczę na osobistą dostawę :P
Kanapa super, wygodnego miejsca w domu nigdy dość :-)
OdpowiedzUsuńSystem koszyczkowy sprawdza się u mnie od dawna w każdym pomieszczeniu, można dzięki temu mieć odrobinę porządku, a wewnętrzny balaganiarz też jest usatysfakcjonowany, bo w samym koszyczku przecież wszelkie zawartość się radośnie kotluje.
o jaaa ale sofa :)
OdpowiedzUsuńja też muszę jakąś nabyć. tyle że nasza musi nadawać się do codziennego spania. testowaliście już Wasza pod tym kątem?
Jestem osobiście ukontentowana zmianą...
OdpowiedzUsuńPS. Co oglądasz w tv? :P
Fajne to nowe miejsce do polegiwania i najważniejsze, że się sprawdza robótkowo :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, nie ma to jak zmiana na lepsze :D
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi się odległość chrupaczy i innych przekąsek
i bardzo podobasz mi się ty w tym białym czymś..
buzi
tak sobie oglądam i muszę przyznać, że mieszkanko naprawdę gustownie urządzone :)
OdpowiedzUsuń