czwartek, 10 marca 2011

Szuszi?

Nie samą włóczką żyje człowiek, czasem już naprawdę musi coś zjeść...
Brahdelt pytała o "nasz dzień", ja wybrałam sushi. W domu.

Od razu uprzedzam - nie jestem znawcą. Wiem tyle, że szykowanie tych zawijasów sprawia mi frajdę i bardzo mi smakuje to co ulepię. Z drugiej strony - myślę, że jakoś dramatycznie tradycji nie gwałcę - kilka książek o sushi przejrzałam i wynika z nich na ogół, że dodatkiem może być niemal wszystko, byle ryż był odpowiednio przyrządzony ;)

W naszych siedziały: wędzony łosoś lub makrela, marchewka, kalarepka i papryka czerwona pokrojone w słupki (w wersji surowej i delikatnie podgotowanej, ale wciąż chrupkiej), szczypior, czarny kawior, wasabi, majonez, czarny sezam i sałata zielona. No i oczywiście nori! Uwielbiam ich smak...

Pobawiłam się za to formą, były i maki i tekkamaki i temaki, a nawet odwrócone maki :) Jakoś za to nie kręcą mnie i nie kuszą nigiri, może następnym razem...







I widok ogólny na nasz pięknie przygotowany stół :)


Ale z imbirem to się nie pokochaliśmy... ;)

PS. Udało się ocalić kilka sztuk jako śniadanie do pracy na następny dzień - rewelacja!

10 komentarzy:

  1. Mmmmmm ale mi slinka leci. U mnie w miescie powstalo wreszcie miejsce gdzie mozna zjesc sushi ale ostatnio przeszlam na diete i okazalo sie, ze sushi wcale takie 'odchudzajace' nie jest wiec chwilowo musze sie ograniczac :(

    OdpowiedzUsuń
  2. mniam...ale imbir to ja uwielbiam w każdej ilości!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też miałam sushi, ale kupne. Kalarepka? Świetny pomysł! Muszę wypróbować. *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  4. mokszi!
    (jak zmokną)
    ;)

    uuuuwielbiam!

    a za imbirem też nie przepadam. taki moczony w "brutalu". choć... kiedyś mama moja zrobiła marynowany imbir sama i ten był całkiem znośny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mniam uuuwielbiam szuszi:)
    dobrze, że takie smaczne cudeńka mozna zrobić w domu bo inaczej bym zbankrutowała

    OdpowiedzUsuń
  6. ale odstaję od towarzystwa... w życiu nie jadłam, nawet mnie nie ciągnęło, ale te Twoje fotki takie zachęcające... wyglada na pyszne :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, ze moja rodzina tego nie widzi, bo większość to fani suszi. A imbirek, wasabi, sos sojowy - bez tego nie ma suszi:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznaj się - celowo zrobiłaś tak dużo, by coś na śniadanie zostało!
    Dziwna osoba jestem - nigdy nie jadłam typowej chińszczyzny.Za to warzywa w mojej kuchni są prawie zawsze pokrojone po chińsku - na zapałkę, nawet do zupy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Musiałam przetrzeć klawiaturę - tak mni ślinka pociekła ;) Uuuuwiellllbiam sushi. I też umiem zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  10. pimposhko, na szczęście mnie (póki co) odchudzanie nie grozi, chyba wręcz przeciwnie, przytyć powinnam :) więc korzystam, póki mogę
    za to nori podobno bardzo zdrowe są i przebogate w składniki potrzebne, więc tym bardziej się nie ograniczam

    CU@5, oddam swój ;)

    Brahdelt, kalarepkę polecam! kiedyś przypadkiem miałam i dodałam. i się u nas przyjęła

    Karolino, no zmusiłaś mnie do gimnastyki mózgownicy zanim zakumałam ;) tak tak, dokładnie brutal! fuj! ja się póki co obejdę, wystarczy mi herbatka na "zatarcie" smaku

    ann, tez mnie to cieszy :) i jeszcze ile frajdy do tego, nie?

    Agato, jak mi zaproponowano pierwszy raz to byłam przerażona. i bardzo sceptycznie do tego podchodziłam, teraz (choć jem rzadko) uwielbiam. i zawsze się opcham do nieprzytomności. a później miso na dobre trawienie i relaks pod kocykiem ;)

    Beaśko, na sos i wasabi zgadzam się jak najbardziej, ale imbiru chyba więcej nie ruszę. choć w sumie... ;)

    tkaitko, no przejrzałaś mnie ;) a tak serio: każdą ilość zjeść mogę, więc naprawdę musiałam się hamować ;)

    Zulko, "też" mnie milutko połechtało, dziękuję.
    a teraz wycieraj klawiaturę, bo pordzewieje, raz raz! ;)

    OdpowiedzUsuń