Ufff...
Rybą nikogo nie strułam, ponoć smakowała (no, zniknęła cała, więc chyba nie było źle), a na pewno się spodobała...
Kiedy padł pomysł by na tegoroczną firmową wigilię każdy przygotował swoje "popisowe" danie od razu pomyślałam o rybie w galarecie. Czy ono popisowe jest - nie wiem, ale nie mogłam się oprzeć i nie skorzystać z okazji. Prawda jest bowiem taka, że ryby w galarecie jeść nie znoszę, za to bardzo lubię ją robić. Kiedy jeszcze byliśmy mali niemal biliśmy się z Braderem o to, które z nas będzie robiło karpie "jezioro". Pomysł na dekorację znaleźliśmy w naszej ulubionej książce kucharskiej dla dzieci i przez lata było to nasze tradycyjne wigilijne danie.
Tym razem wybór padł na łososia - "wykwintniej" i łatwiej. Ale jezioro być musiało: z szuwarami z pora, kamieniami z ryby i rybą z marchewki :)
Czyli rybę w galarecie na ten rok mam zaliczoną i na własną, domową wigilię już robić nie muszę, uff ;)
Przygotowania do świąt właśnie u mnie ruszyły, choć prezentowo zbliżam się już do końca. Mało robionych w tym roku, ale stwierdziłam, że grunt to nie dać się zwariować - wolę obdarowywać bliskich znienacka, kiedy po prostu mam na to ochotę. Kilka jednak selfmejdowych (lub pół-selfmejdowych) będzie - coś trzeba skończyć lakierować, coś wyhaftować, dosztrykować kilka... dziesiąt rzędów :)
Na dziś wieczór planuję rozpocząć produkcję dekoracji:
takich kul
stąd |
takich gwiazdek
stąd |
i takich bombek:
stąd |
Ale to wszystko dopiero jak uda mi się zakończyć porządki - nie jakieś gigantyczne, ale jednak. I tylko pod warunkiem, że nie wygra jednak dzierganie NCO albo... Lu Lu, na którą wczoraj powstała wielce obiecująca próbka (wzięłam się na sposób i próbka przeobrazi się w kieszonkę - dzięki czemu jestem już trochę "do przodu" ;) ) Klika miesięcy opierałam się temu projektowi, ale jednak się poddaję - mam ogromną wręcz potrzebę czegoś jasnego, a Lucy jest do jasnych włóczek stworzona... To niesamowite, że cały jej urok opiera się na kombinacji dwóch prostych rodzajów ryżu i tych fikuśnych rozcięciach.
Czyli w sumie - tradycyjnie przedświątecznie - 1500 pomysłów, a czasu jak na lekarstwo ;)
Twoje Jezioro jest przepiękne! Pozwolę sobie spapugować pomysł, marchewkowe rybki są przesłodkie, i te szuwary!!! ~^o^~
OdpowiedzUsuńjeziorko rybne przecudne :)
OdpowiedzUsuńfajne masz pomysły na ozdoby świąteczne. Kiedyś takie wycinane gwiazdki robiło się na plastyce, ale kompletnie zapomniałam o takiej technice :) dobrze, że mi przypomniałaś to może też stworzę kilka gwiazdek :)
kolor Twojej próbki jest śliczny :)
bombka wymiata! cóż za fikuśny sposób wykorzystania włóczek, których nikt nie chce.....:D
OdpowiedzUsuńNo stara Ci powiem... w mmsie nie dostrzegłam jeziora - godne to danie! Nie dziwię się, że nasz mąż wybrał Ciebie:) Ale czekaj jeszcze i ja Jemu pasztet zrobię! A jak się robi takie ładne gwiazdki? Od razu może oceń, czy jestem w stanie ;))
OdpowiedzUsuńbuzi
PS. Ku pamięci! I pamiętaj, że nie należy dusić współobecnych w życiu swego męża kobiet, bo wiesz co się wtedy staje z dłońmi...ciach!
no że też nie wpadłam na pomysł wełnianych bombek! reweka :) za to drutki tkwią u mnie w doniczce, jako podpora kwiatka :)
OdpowiedzUsuńJezioro.... Jesssu, jak zgłodniałam...
Jezioro tak smakowicie wygląda, że się nie dziwię, że zniknęło raz-dwa. Ja też miałam w dzieciństwie taką książkę kucharską z fajnymi pomysłami na potrawy. Tak mi się zdaje, że to ta sama, co Twoja. Koniecznie zrób te kłębkowe bombki. Są bardzo oryginalne. Czekam na ciąg dalszy Lucy; te fragmenty równiusieńkich poletek ryżowych zapowiadają piękną całość.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak wyszła Ci kula. Bo ja ostatnio też na nią "wpadłam" w necie, ale bałam się porażki ;)
OdpowiedzUsuń