Inni pewnie nazwaliby to bolerkiem lub shrugiem jakimś, dla mnie nazwa jednoznacznie wypływa z przeznaczenia. Pomimo pewnej liberalizacji letniej nadal obowiązuje w Naszej Firmie Kochanej totalny zakaz świecenia nagim ramieniem, co uważam ze względu na powagę instytucji za słuszne i podważać nie zamierzam. Kiedy jednak spada na człowieka w porywach 35 na plusie, a klimatyzacji brak, trzeba się jakoś ratować by się nie ugotować. I stąd pomysł na lekkie, kuse i zwiewne, acz kryjące bolerko do ramion okrycia.
We włóczkowych zapasach odkryłam 1,5 motka "dawno, dawno temu"* zakupionej Sonaty, resztki po produkcji tego topu. W ubiegłą sobotę zasiadłam z nią w fotelu, a w czwartkowy wieczór gotowy naramiennik blokował się już na ręczniczku. To bez wątpienia najszybsza moja robótka, ale i machania wiele nie było.
Bolerko było też swego rodzaju próbą: czy da się od góry i raglanem zrobić coś w serek. Da się, co mocno mnie raduje :)
Dziś zostało wreszcie sfotografowane i przetestowane w użyciu i sprawuje się znakomicie.
Całość robiona gładkim prawym w jednym kawałku na drutach 4,5mm, ściągacze na 3,5mm, zamykane szydełkiem 3,5. Zużyłam ok 100g Sonaty w kolorze T-1
Więcej zdjęć w SEGREGATORZE
* "Dawno, dawno temu", jeszcze w poprzednim życiu, byłam przy okazji pobytu w Karpaczu na jednodniowej wycieczce w Jeleniej Górze. I jak każda "szanująca się dziewiarka" będąca w tym mieście nie oparłam się pokusie wizyty w sklepie Aniluxu.
Pogoda okropnie nie dopisała, przytrafiła nam się paskudna krwawa przygoda, ale najbardziej rozczarował sam sklep: włóczek ilości nieprzebrane, w tym mnóstwo takich, których wówczas w poznańskich sklepach uświadczyć się nie dało, a sklepowa (bo inaczej się tej niewiasty określić nie da) miała mnie w głębokim poważaniu i - to dopiero był dramat! - nic mi o tych włóczkach powiedzieć nie potrafiła. W zasadzie przez całą moją półgodzinną wizytę pytlowała jak najęta przez telefon i tylko na chwilę niechętnie przerwała (tak, ze słowami do słuchawki "zaraz wracam tylko tu skończę") by mnie skasować kiedy już bez jej pomocy zdecydowałam czego chcę. Ponarzekałam sobie tylko po to by stwierdzić, że to i tak było jedno z piękniejszych włóczkowych doznań w moim życiu, które przebijają wyłącznie (ale za to stokrotnie) wizyty w Ulki Zamotanych. Ach, jak dobrze, że Ullak jest tak blisko :)
Zresztą moją radość widać na tym zdjęciu
Tak, wiem, że wyglądam jak niemiecka turystka ;)
A w najbliższy poniedziałek znów do Ulki zawitam, by zakupić mnóstwo Mississipi: takiej, takiej i takiej, na zamówiony "odpłatny" sweterek.
Bardzo mi się Twoje bolerko podoba :) Tak czułam, że jak już zarazisz się raglanem od góry, to zagości on na stałe na Twoich drutach - to takie wygodne :)
OdpowiedzUsuńPiekne bolerko, kolorek uroczy...
OdpowiedzUsuńbolerko świetne!!! a jakie przydatne ;)
OdpowiedzUsuńBolerko bardzo ładne i zapewne praktyczne. W sklepie Aniluxu też byłam parę lat temu.Było dokładnie tak jak opisałaś. O mississippi to napisz coś więcej jak ją już w łapki dorwiesz. bardzo ciekawa jestem...
OdpowiedzUsuńza bolerkami nie przepadam (chyba tylko dlatego, że eksponuje oponkę na moim brzuchu) ale to twoje jest świetne...
OdpowiedzUsuńŚwietny otulacz!
OdpowiedzUsuńno świetny pancerz, bardzo by mi się taki przydał, bo pracuję chyba w równie szanującej się instytucji, gdzie sekretarka chodzi z centymetrem do mierzenia spódnic i z agrafką, w razie gdyby się jakiś dekolcik pojawił ;-)...a tak serio, to może można go jakoś "nabyć", albo wymienić na "cóś"?
OdpowiedzUsuńBardzo twarzowy pancerzyk.
OdpowiedzUsuńOd lat już nie pracuję i całkiem niedawno dowiedziałam się, że pracodawca może mieć wymagania nawet co do butów.Pomimo upałów noski butów muszą tam być zakryte...
Absolutnie cudowne bolerko, dokładnie takie jak lubię! I ten raglanik od góry... bardzo w moim guście :)
OdpowiedzUsuńTruscaveczko - i za to ogromniem Ci wdzięczna, że dzięki Tobie zagościł on w moim życiu. dzięki, supermiło, że się podoba
OdpowiedzUsuńMoje smutki, dziękuję. lubię ten odcień Sonaty, bo do wielu rzeczy pasuje, jest stonowany i poważny, ale dzięki wiskozowej, połyskliwej nitce nie smutny
kalanchoe, dzięki. o tak, sprawdza się dzisiaj :)
magii66, smutne z tym sklepem, prawda? taki potencjał... dzisiaj planuję zrobić próbki, podzielę się wrażeniami
Jusia_P, to fakt - też się dziś muszę bardziej niż zwykle pilnować z wciąganiem brzucha :) ale tylko dlatego, że mam dopasowany top. sądzę, że założone do czegoś odcinanego pod biustem i później luźniejszego też wyglądałoby fajnie
Zulka, dzięki
hendMejdBajKejt, chętnie, ale za rok :) niestety teraz jestem zawalona innymi zleceniami, a swojego nie oddam za nic! :) jak się za rok przypomnisz na pewno się dogadamy
tkaitko, o tak, pełne buty obowiązkowo. oraz rajstopy/pończochy. koniecznie rękawek, choćby w wersji mini. zero dekoltów. spódnice do kolan. ale lubię ten rygor :) miło, że się "zbroja" podoba :)
Aniu, polecam ten model. robi się raz-dwa a bardzo się podoba.
Moim zdaniem wyglądasz jak z festiwalu "cantry w Mrągowie", ale fajnie do twarzy ci
OdpowiedzUsuńMamuś, przez chwilę myślałam, że w tym bolerku :)
OdpowiedzUsuńświetne, jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńA Szanowna Instytucja nie pomyśli, żeby pracownikom klimatyzację zainstalować?...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, w takiej sytuacji naramiennik niezbędny, piękny kolor! *^v^*
świetne to wdzianko, też powinnam sobie takowe sprawić, by młodzieży gimnazjalnej nie gorszyć ;)
OdpowiedzUsuńGala, dziękuję, naprawdę mi miło
OdpowiedzUsuńBrahdelt, no niestety Instytucja nie musi tego robić. a prawo wymagać ma :) na szczęście mury stare, grube :)
kachazet, to ich się da zgorszyć? czymkolwiek? ;)