niedziela, 18 kwietnia 2010

Wiosna, ach to ty...

Dzieje się. Się dzieje skutecznie, acz powoli. Bea ma już niemal całe plecy...





(Aparat wywijał dziś jakieś cuda i upierał się, że sweterek jest fioletowy. Nie jest. Próbowałam to naprawić PSem, ale wyszło jak wyszło, a walczyć więcej mi się nie chciało ;) Prawdziwy kolor widać tu)

... a ja mam zastój :)
Odechciało mi się. Robię kilka rządków i odkładam robótkę. Na dwór mi się chce, co dla mnie niezwykłe, niespotykane i w ogóle. Najchętniej bym z tą robótką na jakiś balkon wybyła, ale balkonu brak.

Nie ma się jednak co zbytnio dziwić, skoro na dworze jest jak jest, rowery w piwnicy tylko czekają żeby na nie wskoczyć, a ścieżki rowerowe tuż tuż. Więc zapominam o robótce i cieszę się tym, co widzę.

Że niebo takie niebieskie...



Że młode listki takie zielone...





Że pękają pąki...



-------------------------------------

Ann, słusznie zresztą, zwróciła mi uwagę, że nie pokazałam płodów naszego przedświątecznego jajotworzenia. Głównie tworzyła Olga, my tylko pomagałyśmy. Z jej małych rączek wyszło m.in. jedno z najpiękniejszych jaj, jakie w życiu widziałam...





Powstały też jaja mniej stonowane, np. takie, takie, albo takie :)

Moje jaja były, oczywiście, włóczkowe :)



Szybko minęła tegoroczna Wielkanoc... Tak to bywa z fajnymi chwilami. A ja już tęsknię za paschą, następna dopiero za rok...



----------------------------

Pozdrawiam Was wiosennie :*

4 komentarze:

  1. Ciekawe, ani w mojej rodzinie ani w rodzinie męża nigdy nie robiło się paschy, były inne ciasta ale nie to. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. widzisz - u mnie też nie :) przepis na paschę przyniosłam z zajęć rosyjskiego z początku studiów i od tamtego czasu, czyli prawie 10 lat, MUSI być na Wielkanoc :)
    pascha to w zasadzie nawet nie ciasto - ot ser utarty z masłem i cukrem i z bakaliami. słodkie, kaloryczne, a oderwać się nie można...

    OdpowiedzUsuń
  3. pomalutku... powolutku, wcale się nie dziwię bo faktycznie wiosna wygania z domu :)

    OdpowiedzUsuń