sobota, 6 grudnia 2008

WAC I/7 - Martitowy

Martita mnie trochę zagięła, bo słodkości to nie jest coś, bez czego nie mogłabym się obyć. Dość rzadko napada mnie ochota na czekoladę, ciacho czy inne takie :) No, niekiedy muszę zjeść kawałek toru :)

Są za to słodkości, które uwielbiam pasjami - miłość jest jedną z nich.

Najpierw było filcowe serduszko w słodkim (ale nie przesłodzonym) kolorze. Później powstawały stopniowo inne mechate słodkości.









3 komentarze:

  1. Iza, przy Tobie, to tylko kompleksów można się nabawić, za cokolwiek się weźmiesz, to jest to, pomysłowe, niepowtarzalne i po prostu genialne. Te filcowe żelki wylądają jak ulubione miśki moich dziewczyn. Kartki z poprzedniego wpisu to cudeńka. Masz złote rączki.
    Melduję, że regał już złożony z powrotem i tylko czeka na plecki :)
    Pozdrawiam, Ula

    OdpowiedzUsuń
  2. pierwsze skojarzenie to oczywiście piernik ... ale za to jaki ... oryginalny i niepowtarzalny ... i zdecydowanie nie do jedzenia :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Te gumisie - ciarrrrry :D
    Genialny pomysł, cudne wykonanie!

    OdpowiedzUsuń