Od czasu do czasu nachodzi mnie chęć. Niezbyt często, bo bym nie podołała - w końcu jakiś instynkt samozachowawczy mam - ale niekiedy postanawiam jej ulec.
Zwlec z siebie wygodne dresy, szare, szarawe i bardziej szarobure bluzy, otulające koco-opończe, getry, swetry, szale. Słowem - zdzieram z siebie te szmaty jak z planu Mad Maxa, na usta nakładam czerwień i postanawiam być *g*l*a*m*o*u*r* :)
Oczywiście - nie bardzo mam gdzie tym *g*l*a*m*o*u*r*e*m* świecić olśniewać. Bo już nawet nie wspominam o domowych pieleszach, wiadomo, tu to mogę olśnić męża czystością wyszorowanych garów. Ale poza nimi? Dziecia do żłobka mam tak targać? Do piaskownicy się wystroić? (a widywałam takie mamusie...)
Zostaje praca.
Choć i tu ten *g*l*a*m*o*u*r* to bardziej "glamur" i pasuje jak pięść do nosa...
Ale z dwojga złego... W końcu chce się czasem zrobić blink-blink. To się robi.
Zaczęło się tak: jakoś w środku lata trafiłam w zwykłej stacjonarnej pasmanterii, takiej co nigdy żadna włóczka mnie w niej nie kręci, na coś, co jednak zakręciło. Mały moteczek beżowej bawełny ze złotą nitką (była też gołębia ze srebrną). I nagle - musiałam ją mieć. Normalnie - Miracle :) bo przecież taka włóczka to zupełnie nie ja.
Ale co zrobię, jak czuję, że koniecznie coś z tego muszę wydziergać?
Na dodatek - drogie to cholerstwo jak diabli: 50 g za 15,50! Więc, błyskotliwie (blink-blink!), kupuję JEDEN motek. Z założeniem, że potem wymyślę z czym i jak to połączyć.
Przychodzę do domu, rzucam się do zapasów i olśnienie (a olśnienie wygląda tak: blink-blink!) - w szafie mam 3 motki Alize Sunny w kolorze nie-do-końca-takiego-jak-chciałam-beżu. Zakupionego tak dawno, że już o nim zapomniałam. Choć już trzy razy coś próbowałam z niego zdziałać.
I nagle mi zagrało.
Blink-blink!!
Stanęło na cienkich paseczkach z Miracle co 6 rzędów Sunny.
Na okrągłym karczku z małym oczkiem na tyle.
Na rozszerzanym lekko korpusie.
Na długich, prostych rękawach.
Na przedłużanym tyle.
I na włoskim zaczynaniu i kończeniu robótki.
I oto jestem - w sweterku prostym, ale już na tyle ozdobnym, że nie trzeba do niego biżuterii (bo mi z nią nie po drodze ostatnio).
Luźnym, ale nieprzesadnie.
I oto robię - nienarzucające się i niezbyt obcesowe blink-blink!
I jestem, jak chciałam, *g*l*a*m*o*u*r*...
Nawet, jeśli tylko fragmentarycznie ;)
Bo co z tego, że rzeczywistość mówi inaczej? Mam potrzebę, to lśnię. Lśnię ponad traktorami, duplo-motorami, konikiem co robi ijhah i uszytym przez Agatę słoniem.
Bo rzeczywistości nie zmienię. Mogę się do niej uśmiechnąć...
... albo pokazać jej język ;)
I robić swoje quasi-*g*l*a*m*o*u*r*. Z radosnym blink-blink :))
No to czas na trochę twardych danych. Blink-blink, rozmiar 34/36, wygląda w tym ujęciu tak:
model: Blink-blink! z olśnionej głowy. Bez wyliczeń, z ogólnym zamysłem. Mierzony w trakcie. I - o dziwo - bez prucia :)
włóczka: Alize Sunny, ok 2 i 1/3 motka oraz Schachenmayr Miracle, 1 motek i ciut (tak!! musiałam dokupić drugi!! zabrakło na paseczki w korpusie...)
druty: KP 3,5 i 3,0 mm (ściągacze), igła do włóczki
Generalnie mam zasadę, że jak coś sobie prostackiego dziergam z głowy, to wymyślam sobie małe utrudnienia. Żeby czegoś spróbować, żeby się czegoś nauczyć. Albo poćwiczyć.
W Blink-blink tymi elementami są wykończenia - włoskie zamykanie oczek na dole.
I przy rękawach.
Oraz włoskie nabieranie przy dekolcie.
No i okrągły karczek, dopierany dobierany (rzecz jasna - Mumumce dzięki za czujność :) ) całkowicie na czuja.
Ale naj naj jestem z wykończenia rękawów zadowolona. To jest efekt, o jaki mi chodziło. "Jak ze sklepu" :)
Wokół kolorowo, a ja...
... robię w samym środku tego chaosu blink-blink!
Bo lubię to kolorowe co dokoła. Bardzo.
Najbardziej.
To takie moje nowe *g*l*a*m*o*u*r*
Tymczasem borem lasem uszyłam Witkowi kolejny komplet czapkowy, tym razem trzaskając fotki kursowe - jak obiecałam. Wybaczcie, że tak długo to trwało, ale potrzebna była okazja do szycia za dnia, bo po nocy to mogłabym szyć, ale focić już raczej nie bardzo.
Została obróbka i opis i jest szansa, że uda się temat zamknąć na dniach :) I zobaczyć będzie można komplet dużo bardziej ciepluchny.
A poza tym w kolejce na pokazanie czekają:
- ciepluchna i prostacka (a jakże!) bluza,
- ciepluchne rzeczy do Witkowego wyrka,
- zeszłoroczna Witkowa czapa i komin. Ciepluchne.
A ja chyba zabiorę się za nowy (choć wg starego pomysłu), ciepluchny sweterek.
świetny glamour! świetna stylizacja!
OdpowiedzUsuńjak większość kobiet też mam ochotę na bycie czasem glamour - jednak często na ochocie się kończy bo uwielbiam być luzakiem w trampkach:)
aaa i znów będę się powtarzać ale nic nie poradzę na to, że bardzo lubię Twoje artystyczne ujęcie przestrzeni i tego co wokół Ciebie:)
odwieczna walka potrzeby zadawania szyku z potrzebą wygody :) znam znam :))
Usuńmam takie nowe, jesienne postanowienie - nie będę Cię powstrzymywała: pisz, komplementuj, rozpieszczaj mnie ;) w końcu zbliża się zima, trzeba się jakoś ogrzewać. choćby komplementami :)
Piękny. Nic dodać i nic ująć. Super zdjęcia.
OdpowiedzUsuńDziękuję dziękuję.
UsuńA mój wspaniały mąż znów się nasłuchał, że foty nie takie. Muszę mu to pokazać, żeby wiedział, że tylko ja tak marudzę ;)
Jesteś zgrabna, śliczna i w pięknym udziergu. Usta w kolorze strażackiej czerwieni i wyglądasz jak milion dolców. Warto czasami zrzucić z siebie workowy ubiór domowy i być g*l*a*m*u*r*. Chociaż NIKT i NIC nie daje mi takiej swobody jak moje ukochane workowe portki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOch!
UsuńTeraz to już cała jestem strażacka, jak te usta ;)
I tak sobie myślę (siedząc w glamour sweterku w pracy), że czasem też trzeba się wystroić po to, żeby później wygodę workowych portek wygodę docenić ;)
Jakie cudo... Normalnie szczęka mi opadła :-) I wcale nie jest za dużo tego lśnienia - jest doskonale w sam raz. Świetny miałaś pomysł!
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz, a zdjęcia cudowne.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję ślicznie, miło, że się sweterek podoba :)
UsuńJakoś tak mam z pomysłami, że najlepsze do głowy wpadają mi same - trochę poza moim udziałem. Normalnie - same się wymyślają :)
Za komplementy urodowe też dziękuję, choć ja akurat na zdjęciach widzę strasznego chudzielca :)
Świetny sweterek...uwielbiam połączenie złota z beżem...kiedyś z babcinych zapasów wygrzebałam śliczną włóczkę, beżową ze złotym połyskiem i wydziergałam sobie dopasowany golfik bez rękawów (takie wtedy były na topie:)). Wszystkie koleżanki mi zazdrościły:) nie dowierzały,że to nie ,,sklepowy" ciuch .Niestety nie wiem co to była za włóczka i póki co takiej nie spotkałam, a z chęcią bym sobie zrobiła właśnie coś takiego glamour:). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmuszę przyznać, że beż + złoto i biel + złoto to moje ulubione "złote" połączenia. beż ma tę zaletę, że świetnie złoto tonuje.
Usuńa tu dodatkowo złotem udało mi się go ocieplić, bo sama nitka sunny była zbyt "szara"
trafiają się niekiedy takie beżowo-złotawe mieszanki wiskozowe, może uda Ci się na coś trafić
Szkoda , że post taki krótki chociaż długi:) Super mi się czytało po ciężkim dniu... Mogłabym jeszcze i jeszcze poczytać.
OdpowiedzUsuńSweterek bardzo fajny. Ostatnio doceniam takie proste formy.
obiecuję następnym razem rozpisać się bardziej :) tym bardziej, że pisanie do Was sprawie mi ogromną radochę. a jak jeszcze wiem, że nie tylko mnie ono cieszy, to już w ogóle - czad! :)
Usuńproste formy to moje formy najulubieńsze. czasem podobają mi się i kuszą jakieś wymyślne wzory, fasony. a potem... i tak tego nie noszę i wybieram kolejnego prostaka :)
Jak zwykle pięknie! Ja niestety na drutach i szydełku kiepsko sobie radzę, tylko podstawy znam.
OdpowiedzUsuńsądząc po tym jak rozwijasz swój potencjał szyciowy - jeśli tylko weźmiesz się za dzianiny szybko się rozhulasz :)
Usuńi zawsze powtarzam dziewiarkom-niedowiarkom - wszystko zaczyna się od podstaw :)
za sweterkowy komplement dziękuję ślicznie :)
Och Ty, kobieto glamurna, piękny ten sweter udziergałaś, idealnie leży :) a połączenie srebrnego/ostatnio też złotego błysku z jakąś surową powierzchnią w neutralnym kolorze bardzo lubię i tu u Ciebie szalenie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńwiem wiem doskonale, że to Twoje klimaty, sukienka księżycowa mówi sama za... Ciebie :)
Usuńsweterek bardzo lubię i po testach "in use" stwierdzam, że jest bardzo wygodny :)
Prosty elegancki sweter - i do biura i do miasta, do spódnicy i do jeansów. Uniwersalny ale z błyskiem ;)
OdpowiedzUsuńa powiem Ci, że połączenie z dżinsami jakoś nie przyszło mi do głowy (chyba się zafiksowałam na tym glamurze), ale teraz, jak to napisałaś, wydaje się baaaardzo nęcące :)
Usuńprzetestuję niebawem, dzięki!
Glamour, czy nie glamour to fajnie wygląda i idealnie komponuje się z jasnym dołem. Zaciekawiłaś mnie tym włoskim sposobem na nabieranie i zamykanie oczek. Muszę się chyba doedukować dziewiarsko :)
OdpowiedzUsuńwłoskie wykończenia, są - jak dla mnie - ge-niel-ne! eleganckie, elastyczne, nie deformują się. wymagają staranności (ale to jak wszystko), a zamykanie też cierpliwości (na początku), ale naprawdę warto je opanować.
Usuńa włoskie rozpoczynanie robótki okazało się moim naj-ulubionym także ze względu na łatwość przerabiania pierwszych rzędów, co przy tradycyjnych metodach zawsze wystawiało moją cierpliwość na próbę.
Świetny sweter, świetne zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!
UsuńZgadzam się, Twoja włóczka to raczej gołębia ze srebrną, taką bym Ci przypisała na podstawie garderoby, którą nam pokazujesz. Ale każdy może chcieć odmiany! *^o^*
OdpowiedzUsuńKto powiedział, że mama nie może być glamour! Jest to wskazane, każda kobieta powinna od czasu do czasu trochę pobłyszczeć. ^^*~~ Fajny sweterek i w sumie pasuje i do ołówkowej i do jeansów.
no widzisz - czasem sama siebie zaskakuję ;)
Usuńależ też uważam, że mama może, a nawet powinna być glamour! dla męża, dla dziecka, ale przede wszystkim - dla siebie. nie wolno zapominać o tym potencjale. i tylko rozbawiła mnie sytuacja z "sesji" - ja się wdzięczę, a wokół cały ten kolorowy rozgardiasz ;)
No ja Ci powiem, że to glamur wyszło jak się patrzy. To złoto też niby nie moja bajka, ale w połączeniu z beżem wyszło bardzo na tak :) PIknie blinkasz nad rzeczywistością :)
OdpowiedzUsuńzłotko im bardziej się starzeję tym bardziej lubię ;) może mam wrażenie, że dodaje mi wartości ;P
Usuńblinknę też dla Ciebie - blink-blink! ;)
*G*l*a*m*o*u*r* - nic dodać, nic ująć :)
OdpowiedzUsuńA czy wzorem zechcesz się podzielić? Bo pięknie ten karczek dobierałaś :)
Dzięki :)
UsuńNa opis nie ma cienia szansy - nawet połówki notatki nie mam - jak to ja. A zliczanie rzędów przy tej cieniźnie to byłaby męka.
Ale - można się wspomóc opisem na Ruby od Effci - tylko zamiast oczek zrobić normalne dodawania. Z jej opisu wychodzi bardzo ładny okrągły karczek.
A mi podoba się bardzo - *G*l*a*m*o*u*r*, delikatny, ale przyciąga wzrok :) Super, i bardzo ładnie w nim wyglądasz ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSama jestem zaskoczona tym, że mi ten beż ciepły pasuje. Zawsze sądziłam, że to zdecydowanie nie moje kolory...
Izuś, bardzo fajne to Twoje glamour. Na prawdę Ci pasuje.Pozdrawiam Druciarsko!
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
Usuńśliczny ten *G*l*a*m*o*u*r* ! naprawdę! świetna robota!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńA ja u Ciebie nieustająco podziwiam pasję szyciową - żeby mi się tak chciało do maszyny siadać...