Nie da się ukryć, choć niektórych ostatnio dość mocno to zaskoczyło, że dzieci rosną. No dobra - niektórzy niby byli na to przygotowani, niby wiedzieli, jednak - jak się okazało - niektórzy - nie sądzili, że następuje to tak szybko.
Najpierw Witek wyrósł z przewijaka: wprawdzie pieluchy jeszcze nosił, ale kładzenie go na czymś wysokim w celu ich zmiany, przy jego hmmmmm... żywotności, wydawało się dość ryzykowne :)
Przewijak wyleciał z pokoju więc ponad rok temu. Pojawił się materac. Prócz funkcji przewijania idealny w dzień jako fotel, a w godzinach skandalicznie porannych świetnie się sprawdzający jako leżanka dla średnio przytomnych starych. Zgrabnie markujących, że bawią się z progeniturą. Stacjonarnie. Leżąc. Przysypiając, no :)
A do materaca - poduszki. Obszyte czerwonym polarem, co kiedyś był zbyt pomidorowy. Oraz, również nim obszyty (a niewidoczny na tej fotce) wałek, co miał być do karmienia, ale bardziej się sprawdza do przytulania :)
Więc pierwsze "kolory" w pokoju urządzanym dla Witka, niespiesznie i na raty, to była czerń i czerwień.
A latem pojawiło się zapotrzebowanie. No dobra, zapotrzebowanie kocykowe było już wcześniej (wszak kocyków nigdy dość), ale apogeum osiągnęło w okresie intensywnego balkonowania (bo choć brutalnie pozbawiono nas balkonu pełnowartościowego skuciem płytek w kwietniu, to gdzieś w okolicach lipca wrzuciliśmy sztuczną trawkę na goły beton i balkonowaliśmy i tak :) )
Tylko że trzeba się było zaopatrzyć w odpowiedni kocyk. Polar ma swoje zalety (izoluje od zimna) ale latem bywa średni do siadania (zwłaszcza gołą pupą), więc połączyłam go z grubą kolorowiastą ikeową tkaniną.
Owerlokiem. Szwem w miltikolorze, bo mi się nie chciało kupować nitek czterech równych, więc wzięłam co było :)
I tak do czerwieni dołączył multikolor.
Kocyk ma wymiary "szerokość polaru" na "tyle ile było długości po uszyciu poduszek". Tak jakoś w okolicach kwadratu 160x160 cm wyszło.
Narożniki, w ramach testowania owerloka, wykończyłam na okrągło.
Latem kocyk służył na balkonie jako izolacja od posadzki, od jesieni grzeje w domu.
A później dziecko wyrosło z łóżeczka. To znaczy nadal się w nim mieściło i w sumie nie narzekało, ale jakoś tak na czuja miałam wrażenie, że gdyby miał większą przestrzeń byłoby mu lepiej.
No i kto chciałby zaczynać dzień widokiem zza krat? ;)
Akurat tuż po tym jak pojawiła się powyższa refleksja do pary pojawiła się okazja. Kolega sprzedawał łóżeczko. Kocyk zdobył nowe zastosowanie - jako kapa.
I tak zawitał u nas kolor niebieski.
Matka dziecka ma swoje rozliczne fobie (na szczęście, przynajmniej jej zdaniem, nieszkodliwe dla otoczenia), a jedną z nich są zimne ściany przy łóżku. Nie bez powodu matka masowo produkuje zagłówki ;)
Tym razem potrzeba była szersza, więc powstał zagłówko-zaboczek, z zapasem nawet :)
Szczegółów technicznych oszczędzę, bo metodologia działań ta co zawsze, podam tylko, że poszły tym razem dwie cienkie kołdry z IKEI (jedna cała, drugiej pół) i 3 metry niebieskiej tkaniny oraz sporo nitów.
I wyszło na to, że całość się kolorystycznie wspaniale zgrywa. Jest wesoło, kolorowo, nie w oczywisty sposób chłopięco, czego nie chciałam. Po prostu - wesoły dziecięcy pokój.
I byłoby całkiem wspaniale, gdyby nie regał stojący za drzwiami, co kiedyś "w-miarę-nie-przeszkadzał", a po zmianach łóżkowych nagle zaczął straszyć...
Więc Tata (co nie lubi mebli nie pasujących) zarządził wymianę. I pojawiła się biel. Oraz turkus i pomarańcz jako jej uzupełnienie.
Na nowych regałach wszystko ma swoje miejsce, bo Witas odziedziczył "pewne skłonności" po rodzicach i bardzo lubi układać, dzielić i segregować... Cóż.
W części, za którą ja "odpowiadam" też nie ma chaosu ;)
Ale wracając do wyrka - otóż ma ono, jak większość ikeowych modeli, barierkę...
... którą zresztą, wraz z ramą, bardzo szybko pokryły naklejki - znienawidzone przeze mnie (Tatuś pomagał ;) ). Co poradzę?
Gorszym problemem było to, że Witul podczas nocnych wygibasów pakował kończyny (górne, dolne lub jedne i drugie łącznie) między materac i barierkę. I jak się próbował później przekręcić, to czasem kończyło się rykiem.
Matka poszła więc na allegro w poszukiwaniu "pełnej" (lub ażurowo siatkowej) barierki. Ale były:
a) koszmarnie drogie
b) koszmarnie brzydkie.
Zatem Matka poszła po rozum do głowy i do maszyny.
I uszyła takie o (to widok na lewą stronę, rzecz jasna). Kieszonkę zakłada się na barierkę, wolny koniec pakuje pod materac (powinien być dość długi - koniec, nie materac) i żadnej kończynie pułapki niczym wnyki nie grożą.
Tadaaaaa...
Mamy więc Witka urządzonego - przydałoby się malowanie (wiosną może?), ale meblowo na jakiś czas starczy. Nim pójdzie do szkoły... za niecałe 4 lata!
Jak to możliwe?!
Niektórzy nadal nie ogarniają, że czas leci tak szybko. Za to przynajmniej jest kolorowo.
Bardzo fajnie urządzony pokój. Z tym zimnymi ścianami to żadna fobia - ja (strofowana swego czasu przez babcię, że mam zakrywać plecy i nie opierać ich o ścianę na której oczywiście wisiała drewniana makatka) w wieku lat 30 śpię przy ścianie, do której przymocowana jest gruba sosnowa łata oraz wszystkie jaśki jakie tylko zdołałam zgromadzić (z wyjątkiem kanapowych). Mogłabym swoje łóżko wystawić na środek sypialni ale czułabym się dziwnie. Tak jest cieplej i przytulniej.
OdpowiedzUsuńno dobra - fobia nie. ale: głęboka i nie-do-przewalczenia potrzeba opatulenia ściany.
Usuńi podejrzewam, że też u źródła jest babcia, a nawet dwie. u których ściany przy łóżkach zawsze elegancko osłaniała słomianka.
To nie fobia, tylko fakt - ściany są zimne :)
OdpowiedzUsuńKiedyś popełniłam coś takiego http://nitkowo.bloog.pl/id,329880853,title,Jak-zrobic-organizator-na-lozeczko,index.html# ? Chcesz? Nieużywane, leży w szufladzie, Oddam za darmo :)
no ba! idealnie dopasowany - przyda się nad rysunkowy stoliczek, na kartki i inne takie :D
Usuńi będzie okazja, żeby się spotkać :D
Ja zawsze chętnie :)
UsuńWow! Piękny pokoik! Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuńa ja właśnie wczoraj byłam u Ciebie i podziwiałam kocyk i wpis "ciążowy" :)
Usuńano - przed Tobą/Wami
i nawet nie zauważysz kiedy będzie trzeba pokoik przemeblować...
Super pokój! Wesoły, kolorowy i niesztampowy, pomysł z kołderkowym ocieplaczem ściany genialny! *^v^*
OdpowiedzUsuńdzięki dzięki
Usuńkołderki na ściany polecam z całego serca!
Chyba wewnętrzne dziecko jeszcze we mnie nie zanikło, bo chetnie bym się wyłożyla na tym cudnie ubranym łóżeczku i oddala całkowitej beztrosce :-)
OdpowiedzUsuńPiękny pokoik!
niekiedy też się w nim układam, ale Wituch za bardzo nie daje mi "odpłynąć" :)
UsuńPokój bardzo energetyczny i spójny kolorystycznie dzięki tej ikeowskiej tkaninie. Fajny pomysł na "pokrowiec "na barierkę:)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńpomysły i rozwiązania pojawiały się stopniowo, w miarę pączkowania potrzeb :D
Bardzo ciekawie urządzony pokoik, Witek musowo musi byś zadowolony :)
OdpowiedzUsuńMasz głowę pełną pomysłów i zdolne rączki nie od parady :):):)
Pozdrawiam- Jola.
dziękuję, dziękuję :)
UsuńWitek nie narzeka, lubi się bawić w swoim pokoju. choć wiadomo - najchętniej jak bawi się z nim i mama ;)
ej no, jak tam ładnie! aż zachciało mi się pokój Łuśki przemeblować...
OdpowiedzUsuńno i ten porządek, jak na zdjęciach z katalogu ikei...
Ale u Ciebie wesoło i energetycznie. Przeganiasz szarugę i zimno! Pozdrawiam druciarsko!
OdpowiedzUsuńMasakra, jak rosną c'nie. A człowiek tylko zaiwania i potem się nagle okazuje, że trzeba tytę do szkoły robić i czyta to to już samo i kłóci się.
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że Twoje dziecięcie sprząta.
Pozdrawiam gorąco.
B.