Dlaczego polskie dziewiarskie gazetki (a raczej: wydawane w Polsce) to takie dno? Czy wydawcy tego nie widzą?
Nie wiem jak Wy, ale ja czasem lubię zrobić sobie prezent, np. w postaci nowej gazetki. Ostatnio mnie tak właśnie naszło, wybrałam się do kiosku. Żeby nie było - nie do jednego, a do kilku nawet. I co? Nico! :)
Dlaczego kiedy uda mi się gdzieś trafić na stary już Vogue Knitting od razu, natychmiast, mam ochotę zrobić przynajmniej 4 modele?




Dlaczego mogę znaleźć i proste bluzeczki..

.. i ciekawe sukienki..

.. i fantastycznie kolorowe, ale ascetyczne wręcz w kroju, żakieciki?


Dlaczego tam są tak ciekawe, nietuzinkowe modele?


A zwykłe swetry mają taką klasę, że mogą stanowić dodatek do eleganckich spódnic i sukien?

I dlaczego przeglądając Sandrę, Sabrinę czy Swetry, Małą Dianę i inne nie mam powodów do zachwytu, a pytanie, nad którym się zastanawiam nie brzmi wcale "co najpierw?" tylko "kto takie coś założy?". Poza - bardzo nielicznymi - wyjątkami te ciuchy są niemodne, nieładne, nienaszalne czy choćby tylko nieciekawe... Hmmm... i część z nich jakbym już kiedyś widziała, kilka sezonów wcześniej... Hmmm... sprawdźmy. Tak! Te modele się powtarzają! W kółko!
Dlaczego wreszcie nie wychodzi już w Polsce Verena, moim zdaniem ostatnia naprawdę fajna drutowa gazetka...
Ja rozumiem, że to kwestia nakładów finansowych. Że Vogue nie kosztowałby 6,90 a raczej 69 zł. Ale ktoś by go chyba kupował, nie? Ja na pewno. W przeciwieństwie do tego co kupić mogę, a nie chcę.
Ech, pomarudziłam. Ale wiecie, musiałam. Tak to jest jak se człowiek chce coś kupić, a nie może ;)
PS. Tak, to powyżej to w przybliżeniu moje najbliższe plany drutowe ;)