środa, 4 listopada 2015

"...do przedszkola chodzę z workiem..."

... i mam znaczek z muchomorkiem.

No, prawie.
Znaczek jest z pieskiem. Ale do przedszkola Witas śmiga dzielnie już ponad dwa miesiące. 
I oczywiście, jak to w życiu bywa, zaraz w drugim tygodniu tego śmigania, jak tylko zrobiło się za chłodno na krótkie spodenki, okazało się, że śmigać nie bardzo jest w czym. Spodnie za krótkie, a bluzy jakieś takie jakby przyciasne...
Więc matka wlazła na górę i naszyła.


Wbrew logice, bo spodnie były pilniejsze, na pierwszy ogień poszły bluzy.



Pierwsza bluza, cieńsza, powstała z resztki materiału w kotwice pozostałej po mojej bluzie nadmorskiej. Resztka nie była wielka, dlatego też kotwice są tylko na przedzie.


Zastanawiałam się nad raglanem, ale ostatecznie odrysowałam wykrój z ulubionej bluzy Witasa - jest sprawdzona w bojach i wiem, że mu w niej wygodnie.
Wykończenie dekoltu wyszło nieco za luźne, ale nie chce mi się już poprawiać.


Rękawy wykończyłam ściągaczem pod kolor, kupionym razem z tą cienką dresówką pętelkową. Celowo zrobiłam jej też nieco za długie. Wiadomo - to one (na wyścigi z nogawkami spodni - kurczą się najszybciej.


Dół tradycyjnie już - podwinięty i przeszyty dwa razy ściegiem elastycznym.



Druga bluza - też z resztek po moim ciuchu. Tym razem cieplejsza, mięciutka.


Na rękawach ściągacz prążkowany. Pod kolor, rzecz jasna.


I dekolt, także nim wykończony.


A dół podwinięty i przeszyty dwa razy. Klasyka.


No i hop, jakieś 15 minut odrysowywania, niecała godzina szycia i dwie bluzy są.


Czas na spodnie.
I tym razem wykorzystałam resztki. Jakoś zawsze gdy przerabiam długie spodnie na szorty mam opory przed wyrzuceniem odciętych nogawek. Myślałam, że opory irracjonalne.
Okazało się, że wręcz przeciwnie - odcięte nogawki świetnie nadają się na Witasowe spodnie do wycierania przedszkolnych podłóg. Powstały dwie pary - z klasycznego, acz niezbyt grubego, dżinsu i z lnu.


Przy obu parach wykorzystałam oryginalne szwy boczne - wykrój nogawki jest jednoelementowy, a nogawki-bazę rozcięłam tylko po szwie wewnętrznym.



Wykorzystałam też oryginalne podłożenia - dzięki temu dżinsy Witasa wyglądają jak prawdziwe :)


A u góry mają ściągacz - żeby przedszkolak samoobsługujący się nie miał problemu z zapinaniem i odpinaniem zamków :)


Mają też taką małą imitację rozporka. W zamyśle miała ułatwiać rozróżnianie przodu od tyłu. Może i ułatwia, ale Witas albo ignoruje ten sygnał, albo po prostu lubi czasem mieć zapięcie na pupie ;)



Wyprawka przedszkolna - jest!


A jak już to wszystko wyprodukowałam i rozwiązałam problem braku garderoby, to pozostał problem ostatni - przekonania do niej mojego trzyipółlatka.
Bo Witas bardzo lubi mówić NIE. Wyraźnie. I głośno. I zdecydowanie. Z przekory :)
Generalnie - ma w nosie co wkłada na się, ale wyczuwa jakoś, skubany, że daną rzecz szyłam ja i mówi "nie będę tego nosił, nie podoba mi się". Taki jest!

Na szczęście po jakimś czasie mu mija. I teraz kotwicowa bluza jest jedną z ulubionych. Zwłaszcza, kiedy kotwice przywdziewamy oboje.

A na dowód, że nosi - bluza z wkładką.


Ostatnio na blogach sporo było o szyciu dla dzieci. Pisała o tym Granda, pisała i Mondfee. Czy się opłaca?
Moim zdaniem - tak. Choć bywa problematyczne. 
Bo się może nie spodobać z przyczyn mniej racjonalnych niż krój czy kolor ("nie lubię tegoooo!").
Bo jest to szycie na krótko (dzieci rosną, ale też - nie ukrywamy - bardzo ciuchy niszczą). 
[Choć tu są wyjątki, jak uszyty kiedyś dla Bratanicy starszej płaszczyk, który nosi już trzecia dziewczynka, a i O. służył ładnych kilka lat (przedłużane rękawy).]
Bo czasem więcej czasu zajmują przygotowania, niż szycie właściwe.

Ale warto. Bo to miłe. Bo można poszaleć (no, ja raczej poszłam w mega prostotę, ale tak lubię, zerknijcie jednak na cudeńka Grandy i Mondfee).
I taniej niż w sklepie też jest. Zwłaszcza gdy się zużywa resztki. A przy trzylatku te kawałki naprawdę nie muszą być wielkie. Szacuję, że te kawałki kupionego materiału, które poszły na cały komplet łącznie kosztowały mniej niż 20 zł.

I tak mi się spodobało, że chętnie bym poszyła jeszcze. Tylko, że owerlok właśnie odmówił współpracy i chyba będę musiała go odesłać do serwisu do Radomia (już drżę...).
Trzymajcie kciuki za naprawę, bo szyyyyyyć mi się chce. A bez owera to już teraz jakoś nie to ;)

9 komentarzy:

  1. Bluzy wyglądają świetnie! Jestem zachwycona. Chcę się nauczyć robić na maszynie, ale czas jakoś za szybko ucieka i mi dzień zabiera... Tym bardziej zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szycie bardzo wciąga. I, niestety, trzeba później decydować na co czas poświęcić: druty czy maszyna. I to jest problem, a jednocześnie się nie da.
      #potwierdzoneinfo
      😉

      Usuń
  2. Ależ pięknie to wszystko poszyłaś z resztek! Bardzo mi się podobają!! Oby szybko postawili na nogi overa,żebyś bywała tu częściej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melduję, że over zrobiony (choć jeszcze nie testowany).
      Ale lecą już nowe dzianiny (wybierał Wit), więc może w Święta coś się uda...

      Usuń
  3. Szkoda, ze ja szyć jednak nie potrafię, bo poszalałabym z garderobą dla Emilci!
    Bardzo fajne i bluzy i spodenki, ZWŁASZCZA te .ciągaczowe pasy - rewelacja!

    Kiedy moja panienka z przekory mówi, ze czegoś nie lubi albo nie chce załozyć (zawsze wtedy kiedy wyczuwa, ze mi zalezy) stwierdzam, ze dobrze, w takim razie oddam te rzeczy dla innego dziecka - jeszcze się nie zdarzyło, zeby zgodziła się z oddaniem rzeczy w takiej sytuacji. Co innego, jaks twierdzam, ze coś jest juz za małe - wówczas nie ma problemu z oddaniem.
    Motylek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witas ma fazy: raz mu wszystko jedno, raz upiera się przy swoim wyborze. Nie trafisz za takim 😉

      Usuń
  4. Wpis prawie jak u mnie ;-) proste bluzy dresowe, recyklingowe gatki! Moje dziecko lubi wszystko co szyję, czy to jest dla niego, czy dla innych.... tylko czasem z przymierzeniem jest problem... ale bluzy mojej produkcji są jego ulubionymi ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie jak u Ciebie, bo to Twoje wpisy były dla mnie inspiracją!
      Podobnie jak Twój syn jestem fanką tego co szyjesz 😊

      Usuń
  5. Fajnie to wszystko wyszło i jak sprytnie - zwłaszcza z tymi nogawkami - wow! Ja zamyślam, czy nie popełnić jegginsów dla Zo, bo te sklepowe strasznie ją odgniatają w pasie... A ten Twój ściągacz w dżinsach mnie zainspirował!

    OdpowiedzUsuń