... czyli historia jednej bluzki :)
I małego szycia. No, w zasadzie bardziej to para-szycie niż szycie pełnowymiarowe. Ale jak się nie ma co się lubi, to się człowiek i pięcioma szwami na krzyż zadowoli ;)
Zanim jednak zjedziecie niżej - ostrzeżenie: będzie trochę materiału foto dla Czytelników O Mocnych Nerwach. Będzie Iza Bardzo Niewyględna, w wersji, w jakiej ZDECYDOWANIE nie powinna się objawiać światu i aparatu ;) Ale się objawiła i w dodatku postanowiła się obnieść z tą swoją niewyględnością po Internetach... Cóż... ;)
Na początku była tunika.
Tunika dostała mi się od Mamy. Hm... Gwoli ścisłości - wydarłam ją Mamie, zachwycona tkaniną. Że za duża... cóż, planowałam, że będzie to luźny ciuszek na upały. A później się w niej zobaczyłam...
Zasadnicze problemy ujawniły się dwa.
Zaczynając od lajtowego - strasznie wywijało się podłożenie pęknięcia dekoltu. Mały problem - pewnie pomogłoby już samo rozprasowanie (nie sprawdzałam ;) ), ręczne podszycie rozwiązałoby problem definitywnie. Pikuś.
Aaaale. Pozostała jeszcze kwestia rozmiaru. ROZMIARU w zasadzie. Rozmiar był słuszny, i na mej niesłusznej sylwetce bynajmniej nie wyglądało to "luźno i swobodnie" - jak planowałam, a raczej dryfowało w stronę "ostatnie dziecko stróża"...
Zaczęłam rozważać przeróbkę-dopasowankę. Ale wiecie jak się fajnie przerabia te wszystkie zaszewki, podkroje i inne takie...
Rozłożyłam toto na stole kuchennym/salonowym/jadalnym. Popaczałam. Duże.
Nie dziwota - metka wyjaśniła tę kwestię. BTW - czy ktoś mi potrafi wyjaśnić dlaczego od jakiegoś czasu wszyscy producenci odzieży mi przypominają, że garderobę powinnam trzymać z dala od ognia? I dlaczego miałabym w ogóle chcieć ją do niego pakować? :)
Się więc tym rozmiarem i przewidywanymi komplikacjami zniechęciłam. I już-już chciałam odłożyć sprawę na zaś (czyli: nigdy do niej nie wrócić, za trzy lata znaleźć, zapakować i wydać). Ale ten materiał... Na fotkach oczywiście w ogóle tego nie widać, ale to bardzo przyjemny, cieniutki bawełniany batyst, haftowany w nienarzucające się motywy ginko gdzieniegdzie upstrzone delikatnymi, przeźroczystymi cekinami. Taki, który schnie w "pół godziny" i nie wymaga prasowania, bo i tak zawsze jest trochę pomięty... Idealny na lato i na te afrykańskie upały.
I kiedy tak sobie majtałam tym lumpem wte i wewte ułożył mi się nagle DO GÓRY NOGAMI. I mnie olśniło. I ujrzałam moją bluzkę dokładnie tak jak John Nash w Pięknym umyśle widział te swoje literki... :)
A wyglądała ona tak :)
Zaczęło się od łuku, który przedtem był dolną krawędzią bluzki (czerwona linia). Zostawiłam go bez modyfikacji i stał się linią ramion. Dodałam jedynie łódkowy dekolt (różowa linia) - na przedzie minimalnie, o 1 cm, głębszy niż na tyle. Tam gdzie były pęknięcia na bokach (granatowe linie) powstały mini rękawki (wydłużyły się ciut, bo rozprułam oryginalne podłożenia). Dół ciachnęłam na półokrągło (żółta linia) - żeby maksymalnie wykorzystać tkaninę i by bluzka nie była za krótka, ale żeby jednocześnie nie musieć rozpruwać zaszewek na biust. Na koniec całość nieco zwęziłam w celu dopasowania (zielone linie) - ale niewiele, bo na tyle były zaszewki, które zostawiłam - przy okazji profilując podkrój pachy.
Oczywiście można było ułatwić sobie życie ścinając szwy itp., ale ja chyba nie lubię jak jest za prosto i porozpruwałam podłożenia dołu (góra nowej bluzki) i pęknięć (rękawki). Nowe podłożenia zrobiłam wąziutkie, tak na 0,5 cm. Wyszło tak.
Szczególnie podoba mi się lekko kimonowo-motylkowa forma rękawków.
I linia dekoltu.
No i ten materiał, co się nie lubi fotografować ;)
Ale zdecydowanie najfajniejsze jest to, że za 0zł + 2 godziny pracy (w tym prucie i walka z maszyną*) mam bluzkę do wszystkiego.
Bo i do dżinsowych szortów (BTW - kupionych za 5 ziko i ciachniętych, podwiniętych bez podszycia)...
... i do rybaczek pracowych...
... i do spodni jeszcze elegantszych.
Fason jest, IMHO, za-je-bis-ty! Teraz rozumiem już dlaczego w Burdzie tyle takich prostackich bluzek** - łatwe, szybkie, efektowne.
I jak się w tym ma przewiewnie! Luuuz...
... tylko talia nienachalnie zaznaczona - dwie niewielkie (zastane) zaszewki na plecach + lekkie modelowanie boków i jest akurat.
No i faktycznie, jak przewidywałam - wyprana ręcznie po szyciu, tuż przed 23:00 w niedzielę, w poniedziałek z rańca nadawała się do noszenia. I to BEZ PRASOWANIA!! ♥♥♥
A ponieważ "stylizacja" ze spodniami do ciągania się po glebie jest moją ulubioną to zapodam Wam ją jeszcze raz ;) Tak tak, przód "wkasany", tył wypuszczony ;)
I to by było tą razą na tyle. Ale mam materiał(y), mam już wykrój i chcę więcej!
... co jak byk oznacza, że w życiu więcej podobnej bluzki nie uszyję ;) Ot, lajf ;)
* ma ktoś namiary na Pana Od Maszyny (Łucznik) z Poznania lub okolic? Potrzebuję regulacji (szwy przepuszcza) i przesmarowania (wypadałoby po 4 latach), a nie chcę się naciąć na niewiadomokogo za jakzazboże...
** sierpniowa Burda to jednak jakaś przegina - połowa modeli z "bazgrołem", czyli łatwe. I nic ciekawego. Naprawdę warto wracać do starych numerów, a nie wydawać kasę na nowe... Niestety mój mąż tego nie wiedział :)
No na te nasze obecne upały jak znalazł. Bawełniany batyst to cudowna tkanina a sam pomysł jest świetny....czekaj czekaj sama mam dwie tuniki i chyba wiem co z nimi zrobię ;-)
OdpowiedzUsuńwczoraj przetestowana - jest idealnie!
Usuńa przeróbki serdecznie polecam :)
Rewelacja, masz niesamowity talent zobaczyć taką bluzkę w zwykłym lumie, gratuluję
OdpowiedzUsuńdziękuję, dziękuję
Usuńnaprawdę - sama mi się ukazała :)
Bardzo udana bluzeczka, niestety nigdy nie próbowałam szycia i boję się zacząć;) I tak zapasy włóczkowe starczą mi na 40 lat.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
www.wloczkiwarmii.pl
ależ szycie i dzierganie to ZUPEŁNIE INNE ZAJĘCIA i czas na nie należy liczyć osobno ;)
UsuńZdjęcie "dziecko stróża" rządzi! *^v^*~~~ (mówi się tak jeszcze?... nie wiem, czy jestem na czasie ze slangiem młodzieżowym! ^^*~~)
OdpowiedzUsuńTakie materiały rzeczywiście są na upały najlepsze. Bardzo sprytnaś! I żeby za jednym machnięciem uszyć sobie trzy bluzki na raz w jednej bluzce! *^o^*
Też nie jestem zachwycona lipcową i sierpniową Burdą, ale we wrześniowej czyham na kilka sukienek. ^^
hehehehe - doceń odwagę pokazania się "TAK" :)
Usuńja nawet juz nie próbuję być na bieżąco, bo tylko ryzykuję popadnięcie w śmieszność. wolę śmieszność zramolałego języka ;)
kusisz tą burdą, kusisz... a już sobie obiecałam odwyk :)
Droga Brahdelt "rzondzi" koniecznie nieortograficznie ;-P Z resztą zajrzyj do Squirk tam to już w ogóle słowotwórstwo na najwyższym poziomie. A tak na marginesie na takie żarty słowne to lepiej sobie pozwalać w swoim wąskim gronie, a w pozostałych miejscach tak jak izuss napisała lepiej posługiwać się starą dobrą poprawną polszczyzną.
UsuńZe Squirk znamy się jak te ufryzowane konie ^^ i u niej jest słowotwórstwo współczesnych dorosłych, tworzymy je sobie na bieżąco na własny użytek, natomiast ja miałam na myśli to, jak mówi aktualna młodzież w wieku szkolnym, nie mam styczności więc nie mam punktu odniesienia. *^v^*
UsuńIzuss, Burdę zawsze możesz obejrzeć w kiosku, jak już wyjdzie, i wtedy podjąć decyzję. Albo kupić numer archiwalny, jak go sobie teraz odpuścisz i potem Cię najdzie na te projekty. To w Burdzie bardzo lubię! *^o^* Poza tym, jaki odwyk? Dziecię rośnie, lada dzień zajmie się swoimi sprawami i znowu będziesz miała mnóstwo czasu na maszynę do szycia! ^^*~~
A jeśli taką mowę szkolno-młodzieżową masz na myśli to ja też jestem daleko z tyłu i też mnie nie ciągnie by być na czasie.
UsuńA o tym, że się ze Squirk znacie to wiem doskonale ;-*
UsuńNo to dałaś mi do myślenia :)) Pewnie pół dnia spędzę na przeglądaniu swoich rzeczy-nie-do-noszenia i pewnie skorzystam z pomysłu :))) Jeśli można, oczywiście... ?? :))
OdpowiedzUsuńjasne, że można!! ba! trzeba ratować niechciane rzeczy :)
UsuńŚliczna bluzeczka! Bardzo lubię ten fason - świetnie się nosi, pasuje do wszystkiego i faktycznie jest przewiewny :). Właśnie mi się przypomniało, że mam w szafie bawełnianą tunikę. Co prawda nie za dużą, a wręcz przeciwnie - nieco przyciasną. Ale może jak ją potraktuję "do góry nogami" to da się jeszcze coś z niej zrobić? Muszę pomyśleć :)).
OdpowiedzUsuńjestem pewna, że przy odpowiednim pomajtaniu coś się da z niej wyczarować! :)
UsuńDoznałaś genialnej iluminacji w czasie "majtania lumpem" - efekt końcowy doskonały w każdym zestawieniu. A ile osób przez Ciebie/dzięki Tobie poleci do szafy sprawdzać, czy to, co się do noszenia nie nadaje, można odwrócić do góry nogami i coś z tym zrobić, to Twoje. Ja już sprawdziłam i mam jedną kandydatkę do postawienia na głowie :))
OdpowiedzUsuńdzięki, dzięki. faktycznie przez chwilę czułam się genialna. na szczęście szybko mi przeszło - skopane steki ściągnęły mnie na ziemię ;)
Usuńto jest myśl, Ci powiem. zrobimy wyzwanie z majtaniem w tle!
Gdyby nie niechęć do mojej maszyny, to popędziłabym do szafy - z pewnością jest tam fura rzeczy do przeróbek - ale u mnie nie tak łatwo, bo trzeba "pogrubasić" :)
OdpowiedzUsuńniechęć do maszyny - przełamać! :)
Usuńpogrubasiać też się da, może trzeba rzecz postawić na boku? ;)
Izus!!!
OdpowiedzUsuńJaka cudowna bluzka!!!!
Po prostu przepiękna!!!!
dziękuję :)
UsuńNo no prawdziwa artystyczna dusza! Ale mnie natchnęłaś ;P mam tyle ciuszków, których nie noszę bo coś tam....ale gdyby tak dół do góry?....Dzięki Iza. A bluzka cudna, choć jak zaczęłam czytać to mi krew zmroziło w żyłach - będzie psuć taaaką tunikę!!! Ale spoko efekt bombowy :)))
OdpowiedzUsuńhehehe :)
Usuńczyli nie zmarnowałam taaaakiej tuniki? :)
miło mi, że się podoba. a takie "przeróbki" to były moje początki szycia dla siebie, chyba czas do tego wrócić...
Za-je-bis-ta to jest Twoja fryzura, ja życzę sobie zdjęć w całej oszałamiającej okazałości czupryny!! Bluzka też jest za-je-bis-ta, niech Ci będzie, świetnie na Tobie leży :))))
OdpowiedzUsuńobiecuję niniejszym zdjęcia - machnęłam se cała sesję pofryzjerową ;)
Usuńbluzka dziękuje za komplement i obiecuje leżeć na mnie nadal ;)
Potwierdzam, fryzura super:))
UsuńNo Iza znowu mi zaimponowałaś :) Świetny pomysł, krój faktycznie wpasował się w upały! i pasuje praktycznie do wszystkiego. No i te 2h!? rozumiem szycie ale że w tym i prucie? (zachwyt)
OdpowiedzUsuńa bo te szwy jakoś tak łatwo wychodziły ;)
Usuńszycia właściwego naprawdę było bardzo mało, gdyby nie głupia maszyna - do pyknięcia w 15 min.
Ja też chcę taką na te upały! Świetny materiał, świetna realizacja - bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńjak Cię znam to ciach-ciach i będziesz taką miała :)
UsuńTwoja biała sukienka z różowym suwakiem była jedną z inspiracji :)
Wersja niewyględna to SIÓDME dziecko stróża :)
OdpowiedzUsuńTej no, zajebista rzecz i te foty dalsze - mmmmm :)
Też pomyślałam o jednej takuej, lnianej, i o jednej kiecy... ale z moją cierpliwością do szycia, to one tak poleżą, jak leżą.
Mojego (czyli maminego) łucznika też trzebaby do fachmana; mama kiedyś dawała do jednego takiego, rozpytam się.
to tekst Mateuszowy i on mówi "ostatnie" :)
Usuńweeeeź mi tu nie marudź, wyzywam Cię na szycie!! ;)
a gościa srawdź, pliiis :)
Mam takie same spodnie do szurania po ziemi! Identyczne! za 1,50zł w lumpie z metką:) Piękny post przeróbczy!
OdpowiedzUsuńcholipa, to przepłaciłam! bo dałam chyba aż 4 + przesyłka!! ;)
Usuńboskie są, no nie? a widziałaś muszkę, którą uszyłam z odciętej z dołu materii? (tak, po ściachaniu 12 cm nadal szurają...)
Zadziwiająca przemiana tuniki, która gdyby nie hafcik jako żywo przypomina coś w co mnie ubrano na położniczym do porodu:-).Zazdroszczę wizji i talentu:-).
OdpowiedzUsuńPiękna przemiana, świetnie wygląda ta bluzka w nowy wydaniu.
OdpowiedzUsuńTo Ci dopiero pomysłowa Iza! I muszę przyznać, ze mnie w nowej Burdzie coś niecoś się podoba.
OdpowiedzUsuńWyglądasz pięknie :)
OdpowiedzUsuńAle fajny pomysł ładna bluzeczka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam także do mnie:))
http://jewelajna.blogspot.com/
Cudownie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Zdolna dziewczynka! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, że znów mogę cię czytać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń